Doktor Ryszard Śmietanka Kruszelnicki z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej przedstawił postulaty badawcze, których poznanie i dogłębne wyjaśnienie jest konieczne dla właściwego poznania przyczyn, genezy oraz przebiegu zajść w Kielcach z 4 lipca 1946 roku. Jako pierwsi, poznali je uczestnicy dwudniowej konferencji naukowej organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. – Jestem zwolennikiem tego, by w sprawie pogromu przyjrzeć się raz jeszcze wszystkim wątkom, bowiem dotychczasowa kwerenda archiwalna przeprowadzona została w sposób niezwykle niedbały – powiedział doktor Śmietanka-Kruszelnicki.
Pierwszym wątkiem, który poruszył doktor Śmietanka-Kruszelnicki było postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pogromu z 2004 roku przez prokuratora Krzysztofa Falkiewicza. – Takie, a nie inne postanowienie spowodowało bierność i zahamowanie dalszych badań. Śledztwo było prowadzone w latach 90. Również wówczas przesłuchiwano świadków oraz inne osoby, w tym historyków zajmujących się pogromem. Wiele osób bezkrytycznie przyjęło wyniki tego śledztwa. Wiele dokumentów, nie zostało lub nie mogło być wziętych pod uwagę. Postanowienie prokuratora Krzysztofa Falkiewicza, powinno być traktowane jedynie jako element badań, punkt wyjścia do kolejnych poszukiwań – zaznaczył badacz pogromu z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreślił doktor Śmietanka-Kruszelnicki w postanowieniu pominięto wiele bardzo istotnych kwestii. – Istniały pomyłki z ustaleniem tożsamości osób, które były obecne w trakcie wydarzeń pogromowych przed kamienicą przy ulicy Planty. Prokurator Falkiewicz nie potrafił, między innymi stwierdzić kto był szefem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Kielcach. Pominięto sprawę zeznania Hanki Alpert, która zeznawała o prowokacyjnym strzelaniu do ludzi z okien kamienicy oraz udziału wojska w wydarzeniach pogromowych – dodał historyk.
Podczas wystąpienia doktora Śmietanki-Kruszelnickiego pojawiły się także wątki kieleckiej Huty „Ludwików”. – Kiedy zaczęliśmy badać głębiej wątki związane z pogromem pojawiły się bardzo interesujące sprawy związane z tą fabryką, a dokładniej uwarunkowaniami funkcjonowania „Ludwikowa” jako zakładu pracy w połowie 1946 roku. Wydaje się, że część badaczy przeoczyła pewne istotne kwestie i okoliczności, co jest dość zaskakujące – mówił przed kilkoma dniami dla „Echa Dnia” doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki.
Jednym z zasadniczych kwestii, które pojawiły się w sprawie udziału robotników z „Ludwikowa” jest fakt, że w przy tym kieleckim zakładzie funkcjonowała jednostka wojskowa. – W związku z tym, być może istniały patrole wojskowe przy tej fabryce – zaznaczył doktor Śmietanka-Kruszelnicki. Na tym jednak nie koniec, bowiem według ustaleń badacza pogromu Żydów z lipca 1946 roku, w hucie „Ludwików” w okresie okupacji niemieckiej pracowały osoby, które działy na rzecz wywiadu wojskowego Armii Czerwonej. – One też sprawowały ważne funkcje we władzach związkowych. Wypada poszukać informacji na ich temat – podkreślił historyk.
Część książek i artykułów poświęconych pogromowi uległa już dezaktualizacji. Jednak w dalszym ciągu znajdują się w „kanonie publikacji” poświęconych wydarzeniom w Kielcach w lipcu 1946 roku. Dotyczy to między innymi prac wydanych na początku lat 90., kiedy dostęp do materiałów źródłowych był znacznie bardziej utrudniony. Jedną z tych publikacji jest książka autorstwa profesor Bożeny Szaynok z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Profesor Szaynok sama przyznała, że jej ustalenia uległy dezaktualizacji, tym bardziej potrzebna jest publikacja dotycząca zajść antyżydowskich w Kielcach, której autor pokusi się o uwzględnienie nowych postulatów badawczych – tłumaczył doktor Śmietanka-Kruszelnicki.
Wystąpienie historyka – jak sam podkreślił – o niczym nie przesądza, stawia jednak ważne pytania, które do tej pory nie znalazły odpowiedzi w dyskusji na temat pogromu kieleckich Żydów. Poszukiwania badacza z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej, pozwoliły na poznanie lub uwypuklenie mniej znanych wątków związanych z sytuacją w Kielcach w latach 1945-1946. Teraz przed pracownikami Instytutu Pamięci Narodowej zadanie najtrudniejsze – weryfikacja oraz podjęcie próby odpowiedzi na sformułowane pytania.
Rolę kontynuacji badań nad wydarzeniami w Kielcach podkreśliło także obecne kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej. – Spotykamy się w 71. rocznicę tragicznych wydarzeń w Kielcach. Zbrodnia, która spotkała kieleckich Żydów nadal wymaga badań. Skłania nas do stawiania pytań. Dlaczego miało to miejsce i czemu to się stało? Czy towarzyszyły temu jakieś inspiracje? Jakie były skutki tych wydarzeń? Zadawanie pytań oraz próbowanie udzielenia na nich odpowiedzi jest elementarnym zadaniem historyków. Pewne stereotypy funkcjonują nie tylko w Polsce, ale także zagranicą – stwierdził wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, doktor Mateusz Szpytma.