W Tarnowie kwitnie handel groźnymi dla zdrowia substancjami - na Wielkich Schodach i Krakowskiej. Policja i sanepid w wielu przypadkach okazują się bezradne. Mieszkańcy chcąc pozbyć się problemu.
Witryna sklepu na Wielkich Schodach sugeruje, że oferowane są w nim gadżety erotyczne. Okoliczni mieszkańcy przekonują, że to tylko przykrywka dla handlu dopalaczami.
W samo południe do drzwi sklepu podchodzi nastolatek. Puka i uchyla się małe okienko. Krótka wymiana zdań. Osoba w środku na chwilę zamyka okienko, ale po chwili wręcza coś chłopakowi. Co kupił?
- Nic takiego. Można zapukać i się przekonać - mówi reporterowi „Gazety Krakowskiej”. Po chwili przed sklep podjeżdża rowerzysta, transakcja odbywa się równie szybko.
- Praktycznie codziennie setka osób kupuje tam dopalacze. Wśród nich nastolatki. To jest jakiś dramat! - opowiada pracownica innego sklepu przy Wielkich Schodach w Tarnowie. Jej koleżanka przestraszyła się, gdy podejrzana klientela pobiła się przed wejściem o używki.
- Kłócili się, że nie wystarczy ich dla wszystkich. Często zachowują się głośno i wyzywają - dodaje druga sprzedawczyni.
Podobnie, jak mieszkańcy okolicznych kamienic i pracownicy firm, mają już dość sąsiedztwa punktu. Na chodniku i podwórzach codziennie zbierają puste opakowania po podejrzanych substancjach. Nikt nie ma pomysłu na pozbycie się problemu.
Ostatnia kontrola sanepidu i policji w sklepie w 2015 r. wykazała, że handlowano substancjami niebezpiecznymi dla życia. Sanepid zamknął placówkę na trzy miesiące. Potem wróciły stare porządki. Teraz kontrola jest trudna.
- Drzwi wejściowe cały czas są zamknięte. Dzięki kamerom na zewnątrz okienko uchyla się tylko dla wybranych - mówi Roman Bartuś, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Tarnowie. Skalą problemu zaniepokojony jest ks. Adam Nita, proboszcz pobliskiej katedry.
Podczas jednego z ostatnich kazań nazwał handlarzy dopalaczami mianem „sprzedawców śmierci”. - Dopalacze to nie jest droga do rozwiązywania problemów, wręcz przeciwnie, mogą doprowadzić do utraty zdrowia, a nawet życia - podkreśla. Drugi punkt z dopalaczami prosperuje przy ul. Krakowskiej,100 metrów od wejścia do Komisariatu Tarnów-Centrum. - Ostatnio zarekwirowaliśmy tam 80 saszetek opisanych jako „materiał kolekcjonerski”. Trwają badania laboratoryjne - mówi dyr. Bartuś.
- To walka z wiatrakami - przyznaje asp. sztab. Paweł Klimek, rzecznik prasowy KMP w Tarnowie. - Przeprowadzamy kontrole, zabezpieczamy towar, ale jeśli okazuje się, że substancje w nim zawarte nie widnieją na liście zabronionych, niczego nie możemy zrobić - dodaje.
W szpitalu im. św. Łukasza w nie ma dnia bez pacjentów pod wpływem dopalaczy.
- Przyjmujemy około 4-5 takich osób dziennie. Większość wymaga unieruchomienia pasami ze względu na zagrożenie dla otoczenia - mówi Damian Mika, rzecznik szpitala. Rada Osiedla Starówka zorganizowała ostatnio dwie pikiety przed sklepem na Wielkich Schodach. Bez większego skutku.
- Teraz, gdy przed okienkiem robi się tłok, podchodzimy do kupujących i mówimy im o zagrożeniach - mówi Jerzy Kowalski przewodniczący Rady Osiedla.