Handlowcy chcą pracować w niedzielę
W środę na biurku premier Beaty Szydło znalazło się ponad 75 tysięcy podpisów pod petycją przeciwko wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. Autorzy chcą przepisów o dobrowolności pracy.
„TAK dla otwartych niedziel” - to akcja Polskiej Rady Centrów Handlowych przeciwko obywatelskiemu projektowi o zakazie handlu w niedzielę. Tylko w jeden weekend, w 50 centrach w całym kraju (w tym w kilku w Poznaniu) zebrano ponad 75 tysięcy podpisów pod petycją, która wczoraj trafiła do Kancelarii Premiera.
- Sprzeciwiamy się zakazowi handlu w niedzielę, bo jest szkodliwy
- mówi Łukasz Marynowski z PRCH, która zrzesza zarówno pracodawców, jak i pracowników centrów handlowych. - Po pierwsze, to ograniczenie wolności wyboru konsumentów, z których 74 proc. robi zakupy w niedzielę. Po drugie, na pewno nie poprawi jakości życia tych pracowników, którzy stracą pracę. A takich może być od 20 do 40 tysięcy. Po trzecie, oznacza nie tylko spadek obrotów w handlu nawet o 9,6 mld zł, ale i stratę rzędu 800 tys. zł dla budżetu państwa z VAT, PIT czy ubezpieczeń społecznych.
Marynowski dodaje, że spadki dotkną głównie sklepów z odzieżą i obuwiem, bo tu najczęściej decyzje o zakupie zapadają pod wpływem impulsu.
Spodziewane skutki zakazu handlu w niedzielę:
Poza sprzeciwem wobec obywatelskiego projektu, pod którym podpisało się ok. 500 tys. Polaków i który trafił już do sejmowej podkomisji, autorzy petycji postulują wprowadzenie do Kodeksu Pracy precyzyjnego zapisu o dobrowolności pracy w niedzielę.
- Popieram tę inicjatywę - deklaruje Lesław Wiatrowski, prezes Wielkopolskiego Zrzeszenia Handlu i Usług. - Każde rozwiązanie, które nie jest zakazem, będzie lepsze od niego. Świadczą o tym pełne parkingi galerii handlowych w niedzielę. Ponadto, często zapomina się o grupach społecznych, np. studentach, którzy chcą pracować tego dnia.
A Łukasz Marynowski z PRCH przywołuje badania TNS dla Konfederacji Pracodawców Lewiatan, z których wynika, że ponad połowa osób pracujących w handlu w niedzielę i opowiadających się dziś za zamknięciem sklepów, jest gotowa zmienić zdanie. 54 proc. pytanych zgodziłoby się, gdyby istniała pełna dobrowolność pracy w ten dzień. A 52 proc. powiedziałoby „tak” w zamian za wyższe wynagrodzenie.
- Już ja znam tę dobrowolność wyboru, która później okazuje się propozycją nie do odrzucenia. Niech handlowcy lepiej między bajki ją włożą
- mówi Jan Mosiński, poseł PiS z Kalisza, szef podkomisji ds. rynku pracy, która rozpoczyna prace nad obywatelskim projektem o zakazie handlu.
- Takie postulaty oraz twierdzenia o zwolnieniach pracowników czy spadku obrotów to nowomowa przeciwników zmian w kraju. Najlepiej, żeby to zagraniczne korporacje czerpały zyski kosztem polskich konsumentów i pracowników, a potem wyprowadzały podatki poza Polskę - ironizuje poseł.
Otwarcia sklepów przyciągają tłumy:
Dodaje jednak, że każdy ma prawo do zabrania głosu w dyskusji i jeśli PRCH złoży wniosek, może zostać dopuszczona do prac nad ustawą o zakazie handlu. Przypomina też, że według projektu, sklepy mogłyby zostać otwarte w siedem wskazanych niedziel - m.in. przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą, ostatnie niedziele stycznia, czerwca, lipca, sierpnia. - Możemy się jeszcze zastanowić nad rozszerzeniem katalogu - deklaruje Mosiński.
Prace w komisji potrwają co najmniej kilka miesięcy. Ostateczna decyzja Sejmu być może zapadnie wiosną 2017 r.