Handel w niedzielę - tak, ale mocno ograniczony
Zespół pracujący nad ustawą zaproponował, by sklepy w niedzielę były czynne do godziny 13. - To szukanie kompromisu na siłę - mówią eksperci. Niezadowoleni są także związkowcy
Zakupy w niedzielę tak, ale tylko do godz. 13 - to najnowsza propozycja, jaka się pojawiła w związku z budzącym coraz większe kontrowersje i wątpliwości projektem o zakazie handlu w siódmym dniu tygodnia. Poprzednie mówiły m.in. o tym, by na początek, niejako na próbę, zamknąć sklepy raz lub dwa razy w miesiącu.
Pomysł ich otwarcia, ale na krócej niż w tygodniu, opracował właśnie Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Zdania na jego temat są podzielone.
- To już trzeci pomysł, mający na celu złagodzenie projektu związkowców - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” dr Andrzej Faliński, ekspert ds. handlu i rynku detalicznego. - Jest lepszy od swoich poprzedników, jednak moim zdaniem, otwieranie wielkich obiektów od rana do południa to zawracanie głowy. Jeżeli w ogóle mielibyśmy iść w tę stronę, to lepiej, aby sklepy działały w drugiej połowie dnia. Wtedy nie odnotowałyby tak wysokich strat ekonomicznych, bo większość osób wybiera się do galerii handlowych po południu. Cała dyskusja przypomina bój o pietruszkę, ponieważ nie ma żadnego powodu ekonomicznego, by wprowadzać zakaz handlu w niedzielę. Powiem więcej, nie wolno go wprowadzać tylko dlatego, że ktoś złożył taką deklarację polityczną.
Podobne stanowisko zajmuje w tej sprawie Konfederacja Lewiatan - największa organizacja reprezentująca interesy pracodawców w Polsce i Unii Europejskiej. Choć jej przedstawiciele przyznają, że wprowadzenie ograniczenia handlu w niedzielę, bez względu na to jaką formę przyjmie ostatecznie, przyniesie korzyści dla życia rodzinnego, przypominają równocześnie, że nowe przepisy pociągną za sobą także wysokie koszty.
- Zmniejszy się zapotrzebowanie na pracowników, wyhamowany zostanie wzrost wynagrodzeń, a także o ponad 1,5 miliarda złotych spadną wpływy do budżetu państwa - wylicza Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. - Nowe przepisy wpłyną też negatywnie na handel w miejscowościach przygranicznych. Biorąc to wszystko pod uwagę, rząd rozważa różne możliwości złagodzenia projektu związków zawodowych.
Jego zdaniem, propozycja, aby ograniczyć handel w niedzielę do jednej zmiany, jest lepsza od tej, która mówiła o zamknięciu sklepów dwa razy w miesiącu. - Trzeba jednak zaznaczyć, że nie ma sensu otwieranie galerii od rana do godziny 13. Klienci nie pojawiają się w sklepach w niedzielę od samego rana. Powinniśmy rozważyć możliwość, aby zmiana w siódmym dniu tygodnia zaczynała się później niż zazwyczaj, ale trwała na przykład do godziny 16-17 - dodaje Mordasewicz.
Łaskawszym okiem na nową propozycję posłów patrzy z kolei organizacja zrzeszająca pomorskich pracodawców.
- Traktuję ją jako krok w dobrą stronę. Jest to kompromis do zaakceptowania. Zarówno przez klientów, którzy jeśli zapomną czegoś kupić na weekend, będą mieli na to szansę jeszcze w niedzielę do godziny 13, jak i przez sklepy, które nie zanotują całodziennej straty - komentuje Zbigniew Canowiecki, prezes Pracodawców Pomorza.
Sceptycznie na nowy pomysł patrzą związkowcy z Solidarności. Przypominają Prawu i Sprawiedliwości, że w kampanii wyborczej zapowiadało, że wprowadzi ograniczenie handlu w niedzielę i że chodziło o wszystkie wolne niedziele w miesiącu.
- My swoją pracę wykonaliśmy - przygotowaliśmy projekt, zebraliśmy podpisy. Czekamy teraz na ruch rządu - mówi Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności. - Były już propozycje dwóch wolnych niedziel, potem jednej, teraz jest, że od godziny 13, prawie jak w przysłowiu o piciu alkoholu. Nie chcemy już komentować tych kolejnych pomysłów. Poczekamy na oficjalne stanowisko rządu.
A sami klienci podkreślają, że galerie to nie tylko robienie zakupów. - W niedzielę jem tu obiad z rodziną. Zakupy to rzecz drugorzędna - mówi pani Anna, którą spotkaliśmy w gdańskim Madisonie.