Gwałtowna zmiana w łódzkiej polityce [felieton]
W ostatnich dniach łódzka polityka zdecydowanie przyspieszyła. Od dwóch lat - ostatnich wyborów samorządowych była bowiem raczej gnuśna i wtórna.
Owszem łódzcy politycy podgrzewali sprawę np. reprywatyzacji, przetargu na helikoptery dla wojska, drogi S14 , ale to wszystko były tematy w pewnym sensie narzucone z zewnątrz. I nie miały bezpośredniego przełożenia na bieżącą scenę polityczną. Jednak to co się zdarzyło w piątek, czyli postawienie przez prokuraturę zarzutów prezydent Łodzi spowodowało we wszystkich obozach politycznych zawrzało.
Słyszałem już kilka możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji - a każdy był logicznie uzasadniony (przy przyjęciu określonych założeń). Ktoś mówił, że dzięki temu prezydent będzie zmuszona „przyspawać się” do PO; inna osoba, że to jest najlepszy moment, by „wybić się na samodzielność” i wystartować do wyborów pod „własnym szyldem”.
Ktoś opowiadał, że za tą aferą stoi lewica, która jako jedyna może skorzystać na zamieszaniu; a inny ekspert mówił, że ten sposób prezydent staje się zakładnikiem i musi być sojusznikiem rządu. Co za czasy!