"Grzeszny żywot Franciszka Buły". Kultowy film Janusza Kidawy miał premierę czterdzieści lat temu
„Grzeszny żywot Franciszka Buły” zrobił furorę w całym kraju, choć wywiedziony był z tradycji śląskich elwrów raczej nieznanej poza granicami regionu. Kinomanów zachwycił jednak balladowy sposób narracji tego filmu, pysznie nakreślone postacie, sprawna dramaturgia i fantastyczny humor – pisała na łamach DZ Henryka Wach-Malicka. Mija właśnie czterdzieści lat od premiery najciekawszego filmu Janusza Kidawy i zarazem jednego z najbardziej popularnych i lubianych filmów o Górnym Śląsku.
Przełom sierpnia i września 1980 roku obfitował w Polsce w wiele wydarzeń. Podpisano porozumienia między władzą a Solidarnością. Kilka dni później władza się… zmieniła. „W związku z poważną chorobą” I sekretarzem partii przestał być Edward Gierek, a jego miejsce zajął Stanisław Kania. Gazety z tego okresu pełne są też życzeń dla obchodzącego 90. urodziny marszałka Michała Roli-Żymierskiego i doniesień z pól dotyczących podsumowań okresu żniw. Wśród tych wydarzeń w katowickim kinie Rialto odbyła się premiera nowego filmu Janusza Kidawy. „Grzeszny żywot Franciszka Buły” wyprodukowany w katowickim Zespole Filmowym Silesia to jeden z najważniejszych i najbardziej lubianych filmów o Śląsku. Niebawem obraz otrzyma drugą nagrodę główną podczas 7. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych – jeszcze – w Gdańsku. Swoją drogą, był to bardzo śląski festiwal, bo Złote Lwy powędrowały do Kazimierza Kutza za „Paciorki jednego różańca”.
Janusz Kidawa urodził się w 1931 roku w Strumieniu w powiecie cieszyńskim (zmarł w 2010 roku w Katowicach), ale bardzo szybko cała rodzina przeniosła się do Świętochłowic. To w tym mieście przyszły reżyser spędził młode lata. To pewno tam między robotniczymi familokami zetknął się z niejedną grupą elwrów, ulicznymi artystami stanowiącymi często jedyną rozrywkę dla miejscowych. Do takiej właśnie grupy przystaje główny bohater najlepszego filmu Janusza Kidawy, który poprzez jego losy opowiada o międzywojennym Górnym Śląsku. Scenariusz oparł na wspomnieniach ze swego dzieciństwa, na opowieściach zasłyszanych, ale też zainteresowaniu „Cholonkiem” Janoscha. Wykorzystano też oryginalne piosenki z tamtych czasów zebrane m.in. przez Adolfa Dygacza.
Nim Kidawa zainteresował się filmem fabularnym, przez wiele lat był dokumentalistą. Po ukończeniu w 1956 roku studiów w łódzkiej Filmówce pracował najpierw w ośrodku Telewizji Polskiej w Katowicach, a potem w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. To właśnie z pracy przy dokumentach wziął się fabularny debiut reżysera, czyli „Pejzaż horyzontalny” z 1978 roku, którego akcja dzieje się na budowie Huty Katowice.
- Mój debiut fabularny rzeczywiście urodził się z nadmiaru materiału, jaki zebrałem realizując trzy filmy dokumentalne na terenie Huty Katowice. To był „Wielogłos", „Poszukiwacze jutra" i „Człowiek z cyfrą" – wspominał potem w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”.
Po „Pejzażu horyzontalnym” przyszedł czas na „Grzeszny żywot Franciszka Buły”. Obok aktorów zawodowych na czele z grającym tytułową rolę Andrzejem Grabarczykiem, ale też Haliny Wyrodek, Mariana Dziędziela, Jerzego Cnoty, Grażyny Szapołowskiej, czy też związanych do dzisiaj z Teatrem Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego Adama Baumanna czy Jerzego Kuczery Janusz Kidawa zdecydował się na zaangażowanie aktorów niezawodowych. Sprawdzą się, bo kilka lat później reżyser zaangażuje górali z Beskidów do powtarzanych do dziś przez telewizję filmów „Żeniac” i „Sprawa się rypła”. Zdjęcia do „Grzesznego żywotu...” zaczęły się we wrześniu, a to dla filmowców nie jest dobry czas, z uwagi na coraz mniej słońca i coraz krótszy dzień.
– Wtedy – wspominał na łamach Dziennika Zachodniego Janusz Kidawa – operator Henryk Janas, który podobnie jak ja miał doświadczenia dokumentalisty, zaczął główkować nad obróceniem wad realizacji w zalety. Zachodzące, tzw. „miękkie” słońce postanowiliśmy wykorzystać w budowaniu baśniowego, odrealnionego klimatu, a całości nadać kształt plebejskiej ballady. W balladzie czas przecież się zaciera i zaciera obraz... Po pierwszych ujęciach wiedzieliśmy już, że to jest to. Historia Francika nie straciła na komizmie, ale zyskała nutkę liryzmu.
Janusz Karkoszka recenzując w „Trybunie Robotniczej” „Grzeszny żywot Franciszka Buły” pytał: „Co chciał nam opowiedzieć Kidawa? O życiu śląskiego sowizdrzała, czy o Śląsku międzywojennym, czy o Śląsku w ogóle, o Śląsku jako niepowtarzalnym klimacie społecznym, obyczajowym, kulturowym?”
Właśnie. Franciszek Buła przychodzi na świat w czasie powstań śląskich. Gdy jest małym chłopcem, na kopalni ginie jego ojciec. Jest też o śląskiej religijności, bo matka jest dumna, gdy Francik zostaje ministrantem. Później jednak za rzekomą agitację komunistyczną, trafia do więzienia. W międzyczasie umiera matka, a on sam po wyjściu na wolność przystaje do grupy elwrów, która wędruje między między robotniczymi osiedlami dając ludziom radość. Ale nie tylko o tym jest ten film, bo międzywojenny Śląsk to też i biedaszyby, kryzys, strajki, trudności w znalezieniu pracy i różnice społeczne widoczne w momencie, gdy mały Francik poznaje Karinę, córkę przemysłowca.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień