Grzegorz Żochowski: Budżet dla miasta
Co?! Nie słyszę cię! - zawołałem do osoby, której usta poruszały się nie dalej niż metr od moich uszu. Czekaliśmy w tym momencie na ul. Gen. Wł. Andersa w Białymstoku na przystanku. Na jezdni odbywał się zwykły ruch, jak codziennie. Jazgot silników, wzmocniony w tym miejscu przez betonową konstrukcję kładki dla pieszych, która odbija z powrotem do ziemi każdy uciekający dźwięk, zyskał tym razem jeszcze jednego kolegę. Mokra jezdnia dodała do miejskiej kakofonii mlaskający dźwięk opon. To aż nadto wystarczy do wyprodukowania bardzo nieprzyjemnego i przenikliwego hałasu, podobnego do panującego w halach przemysłu ciężkiego.
Nie dziwne, że było mnóstwo skarg, dopóki nie ustawiono wzdłuż dawnej obwodówki ekranów dźwiękochłonnych. Uratowały one słuch okolicznych mieszkańców od dźwięku samochodów, zwłaszcza skierowanego tam tranzytu. Uratowały, ale nie uradowały. Przypuszczam, że nikt nie chce żyć za murem zasłaniającym pół świata. Jeśli już, to chyba tylko w sytuacji bólu głowy od łomotu rzeki TIR-ów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień