Grzegorz Braun i groźby karalne
Wielkie oburzenie nastąpiło w sejmie RP po tym, jak polityk Grzegorz Braun zwrócił się do ministra Grzegorza Niedzielskiego słowami „będziesz Pan wisiał”. Braun rozpoczął swoje wystąpienie, jak zwykle, od pozdrowienia „Szczęść Boże”, a następnie płynnie przeszedł do opowieści, która u zarania swego nie mogła się skończyć punktualnie za dwie minuty, przysługujące posłom na pytania.
Tak to już jest z tym Braunem, że on mówi strasznie powoli. Ja go nie chcę bronić, ale wydaje mi się, że dwie minuty są, ogólnie nierównościowe, bo jak kto plecie szybko, to może nastrzelać słów 360, a gdy wolniej - to mniej. Braunowi zawsze tego czasu brakuje, ponieważ jest on jest flegmatyczny, marszałek mu zawsze mikrofon wyłącza w środku, co powoduje, że musi Grzegorz coś tam jeszcze bez nagłośnienia wykrzyczeć.
Zaczął od „szczęść Boże”, by przejść do ochrony zdrowia. Była to tyradka w jego stylu. Składnię, stylizowaną na XVI-wieczną polszczyznę, wypełniały następujące słowa: trybunał, Rzeczpospolita, majestat, straty wojenne, zbrodniarze wojenni, Palmiry, Katyń (to wszystko o ochronie zdrowia). Sens wywodu można ująć tak: Niedzielski to zbrodniarz, którego się powinno postawić przed trybunał norymberski. Gdy mikrofon przestał działać, niedokończony Braun zaczął Niedzielskiemu grozić palcem i tubalnym głosem zawyrokował „będziesz pan wisiał!”.
Komentatorzy od razu podsumowali wypowiedź Brauna skrótem „Szczęść Boże - będziesz pan wisiał”. Zestawienie absurdalne
Komentatorzy od razu podsumowali tę wypowiedź skrótem „Szczęść Boże - Będziesz wisiał”, jako zestawienie raczej śmieszne i absurdalne, no bo prorokowanie śmierci, na pierwszy rzut oka, nie licuje z postawą idealnego chrześcijanina.
Mnie najbardziej zniesmacza w takich braunowskich przypadkach święte oburzenie polityków i dziennikarzy, które dla samego Brauna jest wodą na młyn. No bo przecież jeżeli ktoś coś takiego mówi, to pewnie w domu ma szable, trofea myśliwskie i kilimy, czyta do poduszki Sienkiewicza i jest jedną wielką grupą rekonstrukcyjną. Takie osoby zwykle nazywamy lamusami. Marszałek Kidawa-Błońska i poseł Kosiniak-Kamysz, zamiast krzyczeć, że to „skandal”, powinni użyć innego określenia, które lepiej oddaje ducha sytuacji i byłoby dla Brauna prawdziwą nauczką.
Jest to zwrot znany jedynie w Małopolsce (więc tym bardziej Kosiniak go zna), krótki i dosadny. Odnosi się nie tylko do treści, ale przede wszystkim formy wypowiedzi, która każdą treść, jak wiadomo, może zneutralizować.
Ów zwrot jest stosunkowo łatwy do zapamiętania, składa się bowiem z dwóch takich samych wyrazów - sugestii do symbolicznego oddalenia się w inne miejsce, bez podania powodu, jako że adresat na takie wyjaśnienia (u nas w Małopolsce) nie zasługuje.
To wyrażenie, Panie pośle Braun, brzmi: „idze-idze”.