Myślenie grupowe, instynkt stadny, gromadomyślenie - w gruncie rzeczy o to samo chodziło w rozmowach o lemingach. Pod wpływem propagandy, nacisku mediów, obiegowych opinii słyszanych w pracy, ludzie niejako synchronizują swoje mózgi. Bywa tak w sytuacjach napięcia emocjonalnego, uniesienia patriotycznego.
Bardzo często gromadomyślenie ma u źródeł właśnie te szlachetne postawy troski o ojczyznę, o przyszłość itd. Można powiedzieć, że lekarstwem na to zjawisko powinna być edukacja, uczenie studentów krytycznej analizy itp.
Być może w ostatnich dekadach właśnie tego zabrakło w Polsce. Ostatnie dni gorących dyskusji o nowelizacji ustawy o IPN uruchomiły w Polsce ogromne pokłady takiego myślenia. Pierwszy z brzegu przykład. Sigmar Gabriel jest najistotniejszym chyba z polityków po stronie niemieckiej zwolennikiem Nord Stream II.
Jeśli jest na niemieckiej scenie polityk, którego poglądy trzeba uznać za w tak oczywisty sposób niezgodne z głównymi założeniami naszej polityki, to właśnie on. Ale w sytuacji napięcia relacji z Izraelem, minister spraw zagranicznych Niemiec kupił sympatię polskich elit kilkoma oczywistymi zdaniami. Można bowiem różne rzeczy zarzucać Niemcom, ale ani przez minutę po 8 maja 1945 nie zaprzeczali zbrodniom Rzeszy.
Wpisem na Twitterze, który to powtarzał, Gabriel zmienił opinię o sobie w Polsce. Inaczej było z Tillersonem, który specjalnie przyjechał tydzień wcześniej do Warszawy, żeby demonstracyjnie walczyć z niekorzystnym dla Polski Gazociągiem Północnym, a po kilku krytycznych słowach o ustawie o IPN był odsądzany od czci i wiary. Wniosek dla polityków na Zachodzie?
Jest taka scena w słynnej powieści Jana Paradowskiego „Srebrne Orły”, gdzie niemieccy książęta mówią o Polakach, że aby się cieszyli, wystarczy im dać drewnianego konika zamiast prawdziwego rumaka. Trochę tak było z oświadczeniami Gabriela i Tiillersona. Pierwszy polityki nie zmienił, ale powiedział dla nas miłe w tym momencie zdanie, drugi oświadczył coś, co akurat wywołało wzburzenie polskich elit, ale też utrzymał korzystną dla nas politykę w strategicznych kwestiach.
Musiało być zaskoczenie w wielu ambasadach w Warszawie, jak Polacy w owczym pędzie bili brawo za zdanie, które jest oczywiste i wypowiadane przez każdego porządnego polityka niemieckiego przez dekady, a z drugiej strony, jak łatwo polska opinia potrafi odwrócić się do Amerykanów.
Gromadne myślenie gromadnym myśleniem, ale zastanówmy się chwilę, czy z tak rozchwianymi emocjami w ogóle można uprawiać skuteczną politykę zagraniczną i co się o nas pisze w dyplomatycznych raportach.