Rekordzistka Polski juniorek na 300 m mówi dość. Zawodniczka ALKS PWSZ zamierza wyjechać z miasta, bo w Gorzowie nie ma gdzie ćwiczyć.
- Gdyby było dobre zaplecze i lepsze warunki do studiowania, to zapewne pomyślałabym o tym, żeby zostać na miejscu i nie ruszać się z Gorzowa. A tak, to po zdaniu matury będę musiała zmienić otoczenie. Niby mamy dużo zgrupowań poza miastem, ale na koniec zawsze tu wracamy. Po treningu na gorzowskim stadionie wszy-stko nas boli. Ciężko biega się po mączce. Jest wielka różnica między nią a tartanem... - przekonuje biegaczka z Drezdenka, która na ubiegłorocznych mistrzostwach świata juniorek młodszych na 400 m w kolum-bijskiej Cali była dziewiąta.
Jej odejście byłoby niepowetowaną stratą, zwłaszcza że ten sezon rozpoczęła znakomicie. W poprzednim tygodniu w Sz-czecinie poprawiła rekord życiowy na 100 m (12.18 s) i 200 m (24.46 s), będąc lepszą choćby od Małgorzaty Hołub z Bałtyku Koszalin, a więc medalistki mistrzostw Europy oraz świata seniorek.
Na koronnym dystansie 400 m Kaczmarek też pobiła rekord życiowy (54,10 s). W sobotę na warszawskim memoriale Zygmunta Szelesta gorsza była jedynie od Justyny Święty z AZS AWF Katowice (ta zeszła poniżej 52,00 s, dzięki czemu wypełniła minimum olimpijskie na Rio de Janeiro 2016 r.). Gorzowianka wyprzedziła chociażby Małgorzatę Gorzkow-ską, drugą obok Święty halową wicemistrzynię świata z amerykańskiego Portland z 2016 r.
Niemniej jednak jej klubowy trener Tomasz Saska nie był do końca zadowolony z jej występu. Kaczmarek zabrakło 0,2 s do uzyskania minimum na lipcowe mistrzostwa świata juniorów w Bydgoszczy. - Natalia dogoniła Gorzkowską na 200 metrze, na wyrównaniu torów wychodziła przed nią i... puściła bieg. Na 400 metrów trzeba robić swoje do końca, a ona odpuściła. Wydawało jej się, że biegnie za szybko. Dopiero ruszyła na 80 metrów przed metą, to było za późno. Przybiegła niezmęczona, a powinna słaniać się na nogach. Jej wynik mógł być w granicach 53,70-53,80 - powiedział szkoleniowiec i dodał: - Aczkolwiek pamiętajmy, że Święty i Gorzkowska są od niej kilka lat starsze. W jej wieku żadna z nich nie biegała szybciej od Natalii.
Saska nie ukrywał, że nie chce rozstawać się z 18-latką. - W Gorzowie nie ma bazy. Tyle że są rezultaty. A tak nowy trener, nowe środowisko... W 95 procentach wpływa to negatywnie na przebieg kariery. Ja związuję się z zawodnikami inie chciałbym ich nigdzie puszczać, zwłaszcza mojej najlepszej biegaczki. Mam obawy, że to może się skończyć szybkim przerwaniem kariery. Ktoś może będzie chciał z nią poeksperymentować... W przyszłym roku w mistrzostwach Europy juniorek we włoskim Rieti Natalia mogłaby być pierwsza. Aczkolwiek nie będę przekonywał jej na siłę. Nie ukrywam też, że ona nie jest łatwą do prowadzenia lekkoatletką. A 70 procent to psychologia w sporcie. Mam do niej sporo cierpliwości, choć to profesjonalistka. Mówi, że trenera zabrałaby ze sobą, jednak szkoleniowiec nie może się z nią przeprowadzić i zostawić rodziny. Tym niemniej wyjeżdżamy na wiele zgrupowań, więc sam Gorzów aż tak bardzo nam nie przeszkadza. Czekałoby na nas co najmniej 150 dni obozowych. Liczę, że może wyniki ją przekonają. Teraz pierwszy raz pojechała na miting, gdzie rywalizowała z seniorkami. Wygrała pierwsze pieniądze. Jednakże my nie możemy jej niczego obiecać. Natalia od stycznia dostaje stypendium, ale to nie są wielkie pieniądze. Żałuję, bo ona może biegać n aigrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 roku - wyjaśnił szkoleniowiec z Gorzowa.
Kaczmarek planuje pójść nastudia do Gdańska. - Przez rok nie zmieniałabym klubu, ale ćwiczyłaby pod okiem kogoś innego. Z trenerem Saską pozostawałabym w kontakcie - tłumaczyła gorzowianka.