Górny Śląsk ma w sobie kilka Śląsków. I to jest w nim piękne
Profesor Piotr Pałys, pracownik Instytutu Historii UO i Instytutu Śląskiego, badacz historii Śląska, stosunków polsko-czeskich oraz dziejów serbołużyckiego ruchu narodowego. W środę w Galerii WuBePe w Opolu wygłosił wykład „Czas przełomu. Śląsk w pierwszych dekadach XX wielu” w ramach finisażu wystawy pod tym samym tytułem.
W obrazie Śląska z początku XX wieku grożą nam dwa stereotypy. Pierwszy przesadnie optymistyczny: Ludzie bez względu na narodowość żyli w harmonii, byli dobrzy, zwierzęta były łagodne i przyroda łaskawa. Drugi, utrzymany w czarnych barwach, chce widzieć Śląsk jako miejsce ciągłego konfliktu…
Ogląd tych pierwszych dziesięcioleci bardzo zależy od punktu widzenia. Trudno zaprzeczyć, że już przed wybuchem I wojny światowej na tamtym niemieckim Śląsku intensywnie rozwijał się przemysł, powstawało wiele budynków użyteczności publicznej, pojawiały się nowe technologie w regionie, który z niemieckiego punktu widzenia był bardzo peryferyjny. To był owocny czas. Zamożność mieszkańców rosła. Przede wszystkim w okręgu przemysłowym. Ale trzeba wziąć po uwagę, że tamten Śląsk i w ogóle Śląsk - nie zawsze się to widzi z perspektywy Warszawy - to nie tylko kominy i hałdy. Był on także krainą rolniczą. Duże połacie pszczyńskiego, rybnickiego, strzeleckiego i opolskiego to były tereny typowo rolnicze. Nawet Zabrze zamieszkiwali ludzie, których można by nazywać chłopo-robotnikami.
Sam się na czarnym Śląsku urodziłem i wychowałem i pamiętam, że na mieszkańców okolic Raciborza mówiliśmy - trochę z przekąsem - „szałociorze”, czyli ci, co uprawiają sałatę. Górnicy i hutnicy byli bardziej poważani od nich.
Sam jestem z Raciborza i mam tego świadomość, że w obrębie jednego Śląska jest i było na początku XX wieku kilka Śląsków, mocno zróżnicowanych i tworzących bardzo ciekawą mozaikę. Morcinek w swojej monografii „Śląsk” próbował region podzielić na czarny, zielony, biały itd. To jest obraz poetycki, ale prawdziwy.
Niechcący wdziera się do naszej rozmowy ton sielankowy…
Niesłusznie, bo w tamtej epoce ekspansji węgla i stali Śląsk się wprawdzie rozwijał, ale też przegrywał w konkurencji z Zagłębiem Ruhry. I to bardzo wyraźnie. Tam wydobycie węgla stale wzrastało, na Śląsku spadało.
Nastroje społeczne się radykalizowały?
Ale jednocześnie następował „Flucht”. Ludzie stąd wyjeżdżali do Zagłębia Ruhry, nie odwrotnie, bo tu groziła utrata pracy, obniżka wynagrodzeń. Ten obraz Śląska przemysłowego, ale i trudnych nastrojów społecznych utrwalił to w swoich filmach Kazimierz Kutz. Na spory społeczne zaczęły się z czasem nakładać konflikty narodowościowe.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień