– Jesteśmy w szoku! Nie grzaliśmy, bo zima była lekka. A mamy dopłaty – denerwują się lokatorzy. Co lub kto jest winny tej sytuacji?
– Jezu, całą zimę oszczędzaliśmy ogrzewanie, zakręcaliśmy pokrętła, a teraz mamy dopłacać tysiące?! – opowiadają lokatorzy bloków, którzy zgłosili się do naszej redakcji. – Jak to możliwe? To skandal! Przecież zima była lekka. Co roku mieliśmy nadpłaty. Co się teraz stało?
Pan Artur z Zielonej Góry musi dopłacić ponad 5 tys. zł. Licząc to, co wydał już wcześniej, wyjdzie 8 tys. zł. Nie kryje zdziwienia. Bo przecież od lat zawsze dostawał zwrot. W tym sezonie też nie odkręcał zbyt często kaloryferów.
Do spółdzielni Naftowiec w Zielonej Górze przychodzą inni. Wszyscy z jednym pytaniem o ogrzewanie. W Świebodzinie 88-letnia kobieta, która mieszka w 35-metrowej kawalerce, też załamuje ręce. Koszty ogrzewania po rocznym rozliczeniu wyniosły blisko 5,5 tys. zł. Mało tego, czynsz z 300 zł podskoczył na 688 zł.
Podobnych opowieści, także z innych lubuskich miast, usłyszeliśmy więcej.
Jan Kretowicz, prezes spółdzielni Naftowiec w Zielonej Górze, od razu wie, o co nam chodzi.
– To dotyczy budynku przy ulicy Wypoczynek 17-22, w którym 20 rodzin musi dopłacić do ogrzewania, od 400 do 5000 złotych. Wśród nich są rodziny mające do tej pory nadpłaty –mówi prezes.
Dlaczego więc w tym roku sytuacja się zmieniła? Chodzi o tzw. współczynnik. W bloku przy ul. Wypoczynek wyniósł on 3,99, a w innych blokach 0,5 czy 0,6. Ten współczynnik to ilość ciepła z elektrociepłowni, która „weszła” do budynku, podzielona przez liczbę mieszkańców.
– Pan Artur miał nieduże zużycie i gdyby mieszkał w innym bloku, pewnie miałby zwrot – nie ukrywa prezes spółdzielni Naftowiec. – A tak wyszło, że musi dopłacać.
We wspomnianym bloku 48 rodzinom wyszło zerowe zużycie ciepła, kolejnym 30 – minimalne. Na pozostałych ciążą więc koszty całego ogrzewania.
Gdy zima lekka, część osób odkręca grzejnik tylko w łazience. W niej podzielnika ciepła nie ma. Można odkręcić do samego końca i ogrzać całe mieszkanie. Zużycie będzie zerowe, a za pobrane ciepło zapłacą inni...
– Chcieliśmy założyć podzielniki także w łazienkach, ale na 180 rodzin aż 140 nie wyraziło na to zgody – zauważa Jan Kretowicz. Dodaje, że spółdzielnia nie zajmuje się odczytem zużycia ciepła. Robi to firma Ista z Poznania.
– Zwrócimy się do niej z prośbą, by w tych mieszkaniach, w których lokatorzy mają dopłaty, sprawdziła podzielniki. Żeby mieć pewność, że działają prawidłowo – obiecuje prezes Kretowicz.
Jeśli trzeba dopłacić, spółdzielnia nie wymaga od lokatorów, by wydali całą kwotę jednorazowo w ciągu 30 dni. Umożliwia rozłożenie spłaty nawet na osiem rat.
Lidia Wiśniewska, prezes Świebodzińskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, informuje, że koszty ogrzewania budynku dzielone są na dwie części. Pierwsza – wynosząca 30 proc. – to część rozliczana według powierzchni grzewczej, druga – 70-procentowa – to rozliczenie według podzielników zamontowanych na grzejnikach. Innymi słowy 30 proc. można nazwać kosztami stałymi, natomiast 70 proc. faktycznym zużyciem indywidualnym.
– Są sytuacje, gdzie właściciel nie chce wpuścić do swojego mieszkania osób uprawnionych do odczytania podzielników. To może sugerować, że zużycie jest duże, manipulował przy podzielnikach bądź wymieniał kaloryfer bez zgody zarządcy. W takich sytuacjach, zgodnie z podjętymi uchwałami, rozlicza się to mieszkanie na podstawie maksymalnego zużycia w budynku, powiększonego na przykład o 300 procent – wyjaśnia prezes Wiśniewska i dodaje, że każda wspólnota ma swój regulamin rozliczania.
Jej zdaniem tak wysokie rachunki za ogrzewanie zależne są od położenia mieszkania w budynku, ocieplenia budynku, częstego wietrzenia pomieszczeń (trzeba wtedy zakręcić wszystkie kaloryfery!) czy nieumiejętnej obsługi podzielników ciepła.