Gmina Żagań.Rowy melioracyjne, susza, ale mnożące się dziki spędzają sen z powiek rolnikom
Czyścić, czy pozwalać zarastać rowom melioracyjnym? O problemach, ale i o kierunkach rozwoju rolnictwa rozmawiali na Gminnym Forum Rolniczym właściciele gospodarstw z gminy Żagań.
-Z definicji rolnikiem jest każdy, kto ma przynajmniej hektar ziemi - tłumaczy Danuta Michalak, sekretarz gminy Żagań.- Często to osoby które uprawiają zboża czy ziemniaki na własny użytek. Natomiast takich dużych rolników, mających np. powyżej 20 ha, mamy w gminie 80. W rejestrze gminnym razem z małymi i średnimi gospodarstwami jest ich 450.
Strategia rolnictwa w gminie, jego najlepsze kierunki rozwoju stan dróg, rowów melioracyjnych były głównymi tematami zorganizowanego przez wójta Leszka Ochrymczuka, Gminnego Forum Rolniczego.
- Zwierząt jest coraz mniej, nie nawozimy pól naturalnym obornikiem, a tylko sztucznymi nawozami, wszystko się przepala, struktura gleb jest niekorzystna, bo na jednym polu mamy często trzy, cztery klasy gleb i nie bardzo wiadomo co uprawiać – wyliczał Roman Frankowski, z- ca dyrektora Lubuskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Kalsku. - Co więc robić? Proponujemy odbudowę produkcji zwierzęcej – zachęcał rolników. – Kontrahenci w Polsce wybierają z hodowli zaledwie procent. Wolą zapłacić więcej np. we Francji, gdzie mają pewność na sprawdzoną jakość mięsa.
Nie sposób było też nie skomentować sprawy reportażu jednej ze stacji, po którym o polskiej wołowinie mówi się, że pochodzi od chorych krów. - Wydarzyła się rzecz karygodna dla polskiej wołowiny, teraz rolnicy powinni wystawić chyba faktury za zniwelowanie strat po publikacji – mówił R. Frankowski.- Fakt, zwierzęta były przewożone w nieludzkich warunkach, ale za to powinno się ukarać winnych, a nie można mówić, że polska wołowina musi ponieść tego konsekwencje. Rolnicy, którzy handlują mięsem, odczują straty dopiero za pół roku. Już dziś na skupach odczuwalny jest spadek cen.
Zdaniem Frankowskiego, warto wbić się w produkcję białka dla zwierząt. Mowa o soi. -Plony w lubuskiem to 2 tony z hektara, a opolskim to dwa razy tyle – przytaczał statystyki.- To już nie utopia, tak samo myślano o produkcji kukurydzy przed 20 laty ,a dziś uprawiają ją wszyscy. Planujemy w LODR zrobić szkolenie z upraw soi i już teraz wszystkich zachęcamy do udziału.
Kiedyś wieś kojarzyła się nieodłącznie z rolnictwem. -Dziś prawdziwych rolników albo nie ma, albo została ich garstka, ludzie budują się na wsi, by mieszkać z dala od zgiełku miasta - mówi Leszek Ochrymczuk, wójt gminy Żagań Nam potrzebni są jedni i drudzy. Ważne, by sobie nawzajem nie przeszkadzali, nie zalewali, nie niszczyli dróg rolniczym sprzętem.
Konferencja była okazją do poruszenia ważnego dla żagańskich wsi tematu melioracji. Wszyscy wiedzą, że to działka, która nie do końca była przestrzegana. – Przecież te powodzie czy susze ostatnich lat to efekt zaniedbań w kwestii melioracji – podkreślała Elżbieta Jeziorska, pracownica UG w Żaganiu. Dziś przepis mówi bardzo wyraźnie, że za oczyszczanie istniejących rowów odpowiedzialny jest rolnik, czy właściciel działki przez którą taki rów biegnie.
Wójt sprawę postawił jasno. - Musimy zastanowić się jak uporządkować gospodarkę wodną w tej działce, czy wracamy do spółek wodnych, które to za nas zrobią, co będzie kosztowało, czy każdy zrobi to, co do niego należy- mówił wójt L. Ochrymczuk. – To nasze wspólne zadanie. Gospodarkę wodną zaburzają nam kopalnie kruszców na terenie naszej gminy, od Gryżyc, po Gorzupię. Zasypują niecki po wydobyciu, a potem na polach mamy suszę, a w piwnicach wodę.
Edward Wieciech, właściciel gospodarstwa rolnego tłumaczy, że powrót do spółek, z którymi rolnicy mają złe doświadczenia nie jest najlepszym rozwiązaniem.- Decyzjami nakazowymi nie da się uporządkować terenu, może warto wrócić do pobierania opłat za meliorację, a wykonawcą byłby urząd gminy? – proponował.
-Samo czyszczenie rowów nic nie daje, a wodę należy magazynować – dodaje Tadeusz Goszkiewicz, rolnik z Dzietrzychowic, uprawiający owies, żyto. Rowy były budowane w latach 60-tych, ale opady zmniejszyły się o połowę i co dekadę wody opadowe spadają. Melioracja jest zła, lepiej sprawdzają się małe oczka wodne. Przy czystych rowach, wody od razu spływają, a gdy są zarośnięte, woda ma czas spłynąć i glebę użyźnić. Sam mam 2 km rowu, pozwoliłem mu zarosnąć, teraz gdybym urząd przymusił do czyszczenia, będą to ogromne koszty.
Marek Dziewiatnik z Bożnowa ma 120 ha pola i pod produkcję rzepaku i zbóż. - Nasz największy problem to susza, ale nadal rośnie liczba dzików, doszło do tego, że jedynym rozwiązaniem jest grodzenie pól.- tłumaczy.- Dziś zgodnie z wytycznymi na obszarze na którym jest kilkaset dzików, powinno być 10. Pola są wręcz zdeptane. Nie ma metra kwadratowego, że nie ma śladów dzika.