Gdy młodzi ludzie tracą kogoś bliskiego, trzeba odbudować w nich poczucie bezpieczeństwa [ROZMOWA]
Dorosłym jest trudno rozmawiać o śmierci. Jak przez te emocje przejść, kiedy umiera dziecko? Zostawia kolegów i koleżanki. Jak pomóc im odzyskać poczucie bezpieczeństwa? Wioleta Baraniak, psycholog z Regionalnego Ośrodka Edukacyjnego Metis w Katowicach, radzi zachować spokój, być cierpliwym i nie irytować się, kiedy z ust dzieci padną te same pytania po raz setny.
W ostatnich tygodniach tragicznych śmierci młodych ludzi, którzy mieli przed sobą całe życie w regionie było aż za dużo. Pod koniec lutego w Częstochowie zmarła 16-letnia Julia. Dziewczyna przegrała walkę z rakiem. Kilka dni później w Piekarach Śląskich na lekcji w-f zmarł 16-latek. Kolejna tragedia to Gliwice. Tam 9-letni chłopiec stracił brata. Zabił go dziadek, który później wyskoczył przez okno. Kilka lat wcześniej jego tata pobił mu mamę. Kobieta zmarła. Sam temat śmierci, nie tak tragicznej, tej zwyczajnej jest trudny. Jak przekazać dzieciom tak przykre wiadomości?
Śmierć w naszej kulturze jest tematem tabu. Rozmowy o niej mogą być trudne bez względu na wiek. Młodym ludziom trzeba pomóc zrozumieć zaistniałą sytuację i wspomóc ich w przeżyciu i poradzeniu sobie z aktualnym doświadczeniem emocjonalnym. W przypadku każdej śmierci ważne jest, by dzieci i młodzież mieli obok siebie kogoś bliskiego. Kto jest stabilny emocjonalnie. Udzieli informacji o tym co się stało. Odpowie na pytania, a tych może być sporo, empatycznie potowarzyszy, wesprze emocjonalnie.
Czym jest śmierć dla dziecka?
W zależności od wieku dzieci mają różne wyobrażenie na temat śmierci. Rozumienie śmierci dopiero się u nich kształtuje. Zresztą popatrzmy na siebie, jak odpowiadaliśmy sami sobie na pytanie co to znaczy umrzeć, jak odpowiadamy sobie na nie teraz? W pewnym sensie, ta odpowiedź kształtuje się w nas przez całe życie. Warto jednak wspomnieć, że np. małe dzieci nie rozumieją pojęć takich jak "ostatecznie", 'na zawsze", "nieodwracalnie". Mogą wyobrażać sobie śmierć w oparciu o swoje dotychczasowe doświadczenia, np. mogą sądzić, że zmarli nie mogą otworzyć oczu, bo wsypał się im tam piasek, albo wyobrażać sobie śmierć jako rodzaj snu, albo uważać, że owszem zmarły nie może się w trumnie poruszać, ale może jeść i pić. Nieco później mogą mieć jakieś symboliczne, zakorzenione w kulturze lub zwyczajach domu wyobrażenie śmierci, np.anioł śmierci. Już ok.8-10 letnie dzieci mogą traktować śmierć jako karę za czyjeś lub swoje zachowanie. Później pojawia się rozumienie śmierci podobne do tego, jakie mają osoby dorosłe. A rozumienie tego: co to znaczy umrzeć, jak już powiedziałam, także w dorosłości się może zmieniać. Im dłużej pracuję, tym więcej przykładów tego widzę.
Jak z nimi rozmawiać?
W pierwszej kolejności to dorośli muszą przygotować się na taką rozmowę. Trzeba mówić spokojnie. Być niezwykle cierpliwym. Bardzo często możemy być zaskoczeni reakcją dzieci. Małe dziecko przez chwile może się zasmucić, chcieć się przytulić, by za moment zająć się już czym zupełnie innym. Kilka godzin czy dni później może powrócić pytania o osobę, która odeszła. To sposób, w jaki dzieci przyswajają sobie wiedzę o śmierci, pytają, upewniają się. Ważne, by w takich momentach obok zawsze byli dorośli. I co ważniejsze, by takie zachowanie ich nie dziwiło. Bo mogą usłyszeć te same lub podobne pytania co miesiąc czy tydzień po śmierci osoby, która odeszła.
Jak więc tłumaczyć im śmierć?
Co to znaczy umrzeć? To znaczy, że z dziadkiem czy kolegą już się nie spotkasz, nie pograsz z nim w piłkę, nie obejrzycie razem bajki, nie przyjdzie do nas na obiad. Dziecko musi usłyszeć od nas, że akceptujemy jego emocje „Pewnie z tego powodu jest ci smutno. Mi też”. Choć może warto dodać, że nie tylko smutek jest tą emocją która, może być przeżywana. Dziecko może tęsknić, albo być rozżalone albo się złościć. Zasada jest jedna: ile razy dziecko zapyta, tyle razy od rodziców, nauczycieli, opiekunów musi usłyszeć spokojną odpowiedź. Zdarzają się sytuacje, w których nawet po pół roku czy roku dziecko potrafi zapytać, widząc w telewizji ulubioną bajkę, którą z nim oglądał dziadek, czy on dzisiaj zejdzie i usiądzie z nim przed telewizorem. To też jest naturalne zachowanie dziecka. Dorośli powinni o tym wiedzieć. Warto może dodać, że obecnie jest już dostępnych sporo książeczek adresowanych dla dzieci, które poruszają temat straty, odejścia, śmierci. Rodzice w rozmowach z dziećmi mogą się nimi wspierać.
W tych przypadkach, o których mówimy jest drugi wątek. Odszedł kolega, koleżanka z klasy. Piszą o tym media. Młodzi ludzie zostali wyrwani życiu w bardzo brutalny sposób. Jak szkoła powinna zachować się w stosunku do uczniów?
Z jednej strony dorośli muszą przyjąć, że dzieci mogą być poruszone. Że przeżywają śmierć kolegów. Są zaniepokojone. Nie wiedzą, co się stało. Mają potrzebę opowiadania o tym. Z drugiej strony – będę to powtarzać jak mantrę - spokojnie trzeba im odpowiedzieć na wszystkie pytania. Pokazać, że łączymy się z nimi. Powiedzieć, że też jesteśmy poruszeni. Nie wolno nam przy tym spekulować. Nie podsycać atmosfery pytaniami „Dlaczego to się stało, co o tym wiesz, co słyszałeś”. Takie zachowanie dodatkowo potęguje lęk i chaos, a zadaniem dorosłych jest pomoc młodym ludziom w odzyskaniu tego, co utracili.
O co chodzi?
O poczucie bezpieczeństwa. Odzyskanie kontroli nad swoimi emocjami. To jest klucz. Wszystkie sytuacje traumatyczne łączy nieprzewidywalność, głębokie poruszenie, które w jakimś sensie połączone jest z bezradnością osób doświadczających traumy. One nie mają gotowej strategii działania, nie wiedzą, co robić, nie wiedzą, co myśleć, nie wiedzą czy to, co czują jest normalne. Potęgowanie niewiadomych poprzez dodatkowe pytania wywołując spekulacje, jest działaniem wbrew temu, by stworzyć warunki do przepracowania traumy.
W jaki sposób można przyspieszyć to dojście do zdrowia?
Żyjemy szybko, zatem i radzenie sobie z takimi sytuacjami chcielibyśmy "przyspieszyć". Szybko powinna zostać zaoferowana pomoc osobom, o których literatura mówi, jako o osobach "dotkniętych zdarzeniem", natomiast równie ważna jest uważność na ich indywidualny sposób radzenia sobie z tym doświadczeniem. Tego procesu nie wolno przyspieszać, ale też nie wolno spowalniać.
Czyli trzeba dać im czas. Tyle ile potrzebują.
Tak. Poza czasem trzeba zapewnić im też mądre odpowiedzi „Rozumiem, że chciałbyś wiedzieć, rozumiem, że jesteś zaszokowany, że chciałeś mu pomóc, że się martwisz. W tej chwili nie wiemy dlaczego tak się stało”, jeśli np. nie znamy przyczyny śmierci. No i empatyczne towarzyszenie, emocjonalne wsparcie.
Po której stronie zostawić inicjatywę takich rozmów?
Faktem jest, że dorośli powinni być przygotowani na coś, co czasem nazywa się w literaturze ”przewidzeniem nieprzewidzialnego”. Muszą być gotowi, by zebrać osoby "dotknięte zdarzeniem", nie pozwolić im się rozproszyć, dać im możliwość odreagowania, porozmawiania o tym, co się stało. W naturalny sposób obydwie strony chcą się zająć tym zdarzeniem. Dorośli powinni stworzyć ramy takich rozmów. Ważne jest, by klasa wiedziała, że ma z kim porozmawiać.
W Piekarach Śląskich 16-latek zmarł na oczach swoich kolegów.
Takie sytuacje, kiedy ktoś ginie lub umiera na naszych oczach, to coś więcej niż odejście kolegi. Wówczas doświadcza się śmierci każdym zmysłem, a to nie jest codzienne. Widzieć, słyszeć, być może dotykać, obserwować reakcje innych, patrzeć na próby reanimacji. W przypadku takich zdarzeń, ważnym i koniecznym jest mieć możliwość odreagowania sytuacji, uzyskania wsparcia i pomocy, ale i świadomość, że w takiej sytuacji powinniśmy zadbać o siebie.
Zadbać, czyli?
Czyli być wobec siebie samego troskliwym, być może odpocząć, porozmawiać, zająć się czymś, co sprawia im przyjemność, odpuścić jakieś obowiązki. To są bardzo indywidualne kwestie. Można porównać to do sytuacji, gdy po chorobie wracamy do zdrowia i potrzebujemy rekonwalescencji. W tym przypadku potrzebujemy troski i uwagi. Osoby wówczas mogą czuć się smutne, poirytowane, nie pamiętać czegoś, nie rozumieć swojego zachowania. Mówi się, że zespół stresu ostrego może trwać nawet do miesiąca. Mądrzy dorośli -w odniesieniu do młodzieży- powinni natomiast uważnie czuwać nad tym, jak sobie z tym radzą młodzi ludzie.
Uważa się, że żałoba obowiązuje najbliższych zmarłych. Czy w wypadku śmierci Julii czy chłopca z Piekar Śląskich, koledzy ze szkół będą ją odczuwać?
Żal po stracie, to złożona i zazwyczaj długotrwała reakcja w odpowiedzi na utratę ważnego dla nas obiektu. Trudno jednak a priori rozstrzygnąć jak ona będzie przebiegała. Możliwe, że dla tych, dla których relacja z osobą, która zmarła była ważna lub bardzo ważna, oni będą potrzebować więcej czasu do zaakceptowania doznanej straty. Współcześnie rozumienie żałoby się zmienia. Pani w swoim pytaniu użyła sformułowania „obowiązuje”. To jest zapewne odniesienie do pewnych koncepcji, które mówią, że żałoba przechodzi pewnymi etapami. Były próby wyliczenia ile trwa, kto ją przeżywa. [Kliknij i posłuchaj] Dzisiaj wiemy, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Kiedyś mówiliśmy o żałobie patologicznej, dziś mówimy o żałobie rozwiązującej się w czasie czy o żałobie o powikłanym przebiegu. To pokazuje, jak zmienia się nasze myślenie na ten temat.
W jaki sposób będą przeżywać tę żałobę?
Trudno powiedzieć jak. Tego nikt nie wie. Wiemy jedynie, że jako dorosłe osoby powinniśmy zrobić wszystko, by dzieciom proces żałoby pomóc przejść. Jeśli umiera ktoś bliski, to rodzą się w nas różne uczucia. Smutek, ból, bunt, niezgoda, zdziwienie, lęk, właściwie każda emocja może się pojawić w przeżywaniu osoby osieroconej. Emocje pojawiają się, znikają, znów się pojawiają. Dorośli powinni wyłapać te zmiany i pomagać je przejść. Podpowiedzieć jak to zrobić, przypomnieć, że kultura wymyśliła różne rytuały. Pogrzeb, udział w uroczystościach religijnych, refleksja na cmentarzu czy zapalenie znicza na grobie ale także wspominanie w gronie znajomych, księgi kondolencyjne. Czasami osoby znajdują swoje własne, prywatne sposoby pożegnania się. Ważne, by żałoba rozwiązywała się w czasie.
Co to znaczy?
Że w sytuacji utraty, po pewnym czasie, potrafimy już rozmawiać o osobie, która odeszła. Nie w taki sposób, że nie będziemy płakać. Zawsze możemy się wzruszać. Ale nie unikamy rozmowy, nie unikamy miejsc, w których razem byliśmy. Możemy wspominać przeszłość. Dobre i złe momenty czy relacje, w których byliśmy razem. Do tego zaczynamy myśleć o nowych zadaniach. Potrafimy cieszyć się chwilą. Ważna jest też uważność na rocznice czy inne okazje, w których można będzie wspominać tych, którzy odeszli. Pamiętajmy, że w takich momentach emocje mogą wracać, znów mogą pojawić się pytania.
Co, kiedy ten 9-latek czy koledzy z klasy, którzy biegali z 16-latkiem na boisku, zaczną się obwiniać. Chłopiec uzna: mogłem szybciej pobiec po sąsiadów. Może powstrzymaliby dziadka. Może powinienem kopnąć go w nogę, nie trafiłby nożem w brata. Uczniowie powiedzą: może powinniśmy wolniej biegać, wtedy nie zmęczyłby się tak bardzo.
Nie odniosę się do powyższych przykładów, bo intencją naszej rozmowy nie jest spekulacja, ale rozumiem, że pyta Pani o możliwość pojawienia się poczucia winy. [Kliknij i posłuchaj] I rzeczywiście poczucie winy jest charakterystyczne dla procesu przeżywania żałoby. Może się ono pojawić w postaci pytań czy wszystko zostało zrobione. Trzeba za każdym razem na nie odpowiadać. Zwłaszcza w przypadku takim, gdy sami usiłowaliśmy pomóc, ale równocześnie powiadomiliśmy odpowiednie służby, ważne by to spokojnie wybrzmiało w odpowiedzi „ Zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. Zawiadomiliśmy odpowiednie służby. Ci, którzy przyjechali postępowali wedle procedur”. Młodym osobom musimy dać informacje, że ta śmierć, która miała miejsce nie dokonała się z ich winy. Zawsze pytamy się siebie czy moglibyśmy zrobić coś więcej. Dzieci również mogą mieć takie wątpliwości. Nie wolno ich ignorować. Tylko cierpliwie, spokojnie i dokładnie znów odpowiadać na ich pytania. Wyjaśnić im, że zostało zrobione wszystko, co tylko się dało, by uratować życie. Zresztą dobrze jest też rozumieć, co stoi za mechanizmem poczucia winy - jest to chęć posiadania wpływu na sytuację, a jeśli wpływu, to chęć zapobieżenia śmierci, nie dopuszczenia do niej, czyli de facto życzenie życia dla osoby, która zmarła.
Czy na śmierć można się przygotować. Koledzy Julii ze szkoły wiedzieli, że dziewczyna choruje, że może przyjść taki dzień, kiedy nie wróci.
To trudne pytanie. Mówi się o takim zjawisku, jak żałoba antycypowana. Występuje, kiedy wiemy, że osoba choruje w sposób długotrwały czy terminalny. Wtedy jest świadomość, że ktoś może umrzeć. Ale czy to oznacza, że można się na nią przygotować? I tak i nie. Czasami pomoc, jaką trzeba udzielić osobom osieroconym czy poruszonym tym zdarzeniem, po odejściu chorującej osoby różni się detalami od tej, jaką trzeba zapewnić, gdy ktoś odchodzi nagle. Jednak zasada radzenia sobie ze stratą jest taka sama. Podobnie jest w przypadku, kiedy w wakacje ginie kolega. We wrześniu jego krzesło w klasie jest puste. Trzeba wziąć pod uwagę, że młodzi ludzie mogli o śmierci kolegi już coś słyszeć. Dynamika naszych działań jest inna, ale rodzaj zwrócenia uwagi na uczniów, wysłuchania ich, uważności na ich reakcje jest taki sam
Jak dobierać słowa w takich rozmowach?
[Kliknij i posłuchaj] Słowa powinny być proste i prawdziwe. Mówimy spokojnie i uczciwie. Bez spekulacji. Przekazując informacje, odnosimy się wyłącznie do faktów.
W jakie szczegóły wchodzić? Mówić o cierpieniu w chorobie czy strachu, jaki musiał odczuwać kolega, kiedy jego auto wypadło z drogi?
Rolą osoby pomagającej nie jest szczegółowe relacjonowanie przebiegu zdarzeń. Ma dokładnie wysłuchać i pomoc młody ludziom zacząć radzić sobie ze stratę. Jeśli zaczynają opowiadać o szczegółach, oczywiście wysłuchajmy ich, to bywa naturalną potrzebą w takich sytuacjach, jednak odpowiadajmy wyłącznie faktami, nie spekulacjami. Pewnie historie, jakie padną z ust osób dotkniętych stratą, będą się różniły od siebie. Różne osoby różnie zapamiętują wydarzenia. Rolą osoby pomagającej nie jest rekonstrukcja faktów, od tego są odpowiednie służby. Pamiętajmy, że mówienie odciąża. Dlatego dorosły powinien działać jak kontener, do którego trafiają wszystkie wątpliwości młodych ludzi. Kierujmy się też zasadą: zanim odpowiesz, wysłuchaj do końca. Dopiero wtedy dowiemy się o co dokładnie chodzi.
Czego nie mówić, nie robić?
Nie używać sformułowań, które mówią wszystko będzie dobrze, bo tego nie wiemy. Nie uspokajać za szybko, nie pocieszać na siłę. Mądrze i empatycznie być, towarzyszyć, wspierać. Tylko tyle i aż tyle.