Furia Sebastiana M. Na celowniku: była partnerka, adwokat, sympatycy PiS-u
Sebastian M. nie trzymał emocji na wodzy, szczególnie po amfetaminie. Najpierw nękał byłą partnerkę, ciągle jej grożąc. Potem groził jej adwokatowi, zarazem posłowi PiS-u. A potem groził już wszystkim sympatykom tej partii.
Kawaler, 37 lat, dziecko, na które płacił alimenty, praca w Niemczech - tak można opisać Sebastiana M. W maju 2017 roku zawrócił w głowie Wiktorii, młodej dziewczynie spod Tarnowa.
Był okres wzajemnej fascynacji, a w połowie 2019 roku na świat przyszedł ich syn. Kres związku nastąpił niespodziewanie pół roku później, 13 grudnia. Sebastianowi zawalił się świat. A jeszcze niedawno namawiał partnerkę, by przyjechała do niego do Niemiec. Obiecywał wspaniały dom, gromadkę dzieci, znakomitą pracę, wymarzone zarobki.
Wiktoria miała jednak inny plan.
Rozstanie i atak
Zaczął dziewczynę bombardować wiadomościami za pośrednictwem komunikatorów messenger i whatsapp. Domagał się, by wróciła, przypominał prezenty, jakie kupił, ile zainwestował w remonty, by mogli godnie żyć. Jego monologi zdawały się nie mieć końca. Wiadomości było kilkadziesiąt na dobę - o jej różnych porach.
Z czasem zaczęły się pojawiać groźby, a od świąt Bożego Narodzenia Sebastian M. zaczął nachodzić byłą partnerkę pod pretekstem odwiedzin syna. Był kłótliwy i prowokacyjny. Próbował się wdzierać do jej domu.
Sebastian M. stawał się agresywny. Padały wyzwiska, groźby, obietnice, że rozpowszechni kłamstwa na temat Wiktorii, by straciła pracę. W wiadomościach zapowiadał, że ją pobije, wyśle do szpitala, spali, oskalpuje. To samo zrobi jej bliskim.
Jego groźby niebezpiecznie ewoluowały. Gdy Wiktoria zablokowała na telefonie i w komunikatorach jego numer, Sebastian zaczął nachodzić jej koleżanki z pracy. Obserwował jej dom, zainicjował też interwencje policji pod zmyślonym pretekstem. Z jego inicjatywy była też u niej niezasadna wizyta pracowników MOPS.
15 maja 2020 zabrał auto Wiktorii, przejechał kilkaset kilometrów i zaparkował je niezgodnie z przepisami na schodach Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Wymusił tym samym interwencję służb, holowanie pojazdu i uruchomił lawinę formalności, które musiała załatwiać Wiktoria. Fakt, potem wyrównał finansowe szkody, ale nie krył satysfakcji, że dziewczyna miała kłopoty.
Ona prosiła, by przestał ją nękać, on nie słuchał.
Adwokat i poseł
Gdy Sebastian zaczął grozić, że zabierze byłej partnerce dziecko, kobieta postanowiła na drodze sądowej uregulować jego kontakty z synem. Skorzystała z porady adwokata Piotra Saka, który jednocześnie był posłem. Na co dzień prawnik, członek partii Solidarna Polska, współpracował ze Zbigniewem Ziobro, reprezentował nawet ministra w sprawach sądowych. Tym razem zajął się jednak sporem o dziecko, jaki toczyli między sobą Weronika i Sebastian.
Sebastianowi poseł Sak nie przypadł do gustu. W maju 2020 roku, za pośrednictwem aplikacji tiktok, nagrał filmik, w którym pod adresem adwokata Saka padły groźby podtapiania. M. w nagraniu znieważał też sympatyków i członków PiS-u, groził im. Filmik zobaczyła Wiktoria, poinformowała Saka.
1 czerwca 2020 roku Sebastian został zatrzymany na kilka godzin. Miał przy sobie porcję amfetaminy, za posiadanie której otrzymał zarzut. Pod koniec czerwca trafił na cztery miesiące do aresztu tymczasowego.
Sąd Okręgowy w Tarnowie nie miał wątpliwości, że zasadnie mężczyźnie postawiono cztery zarzuty: posiadania narkotyków, nękania Weroniki, stosowania gróźb bezprawnych w stosunku do mec. Saka oraz członków i sympatyków PiS. Kara: 15 miesięcy więzienia, 10 tysięcy zadośćuczynienia dla Wiktorii i trzyletni zakaz zbliżania się do byłej partnerki (na odległość mniejszą niż 50 metrów). Nie może też się z nią kontaktować.
Mężczyzna ma też trzyletni zakaz kontaktu z mec. Sakiem.
Narkotyczne stany
Zdaniem sądu zeznania Wiktorii były spójne, logiczne i pozbawione cech nienawistności w stosunku do oskarżonego. Dziewczyna wiązała jego zachowania nie z cechami charakteru, a z środkami psychoaktywnymi, których nadużywał.
Sebastian M. zgodził się na terapię uzależnień. Przyznał się do winy i chciał dla siebie kary. Biegli nie mieli wątpliwości, że jest uzależniony od amfetaminy, niedojrzały emocjonalnie i ma osłabioną tolerancję na stres. Bywa impulsywny, zwłaszcza po zażyciu środków psychoaktywnych.
Zdaniem sądu w sprawie było sporo dowodów, bo oskarżony emocje i zamiary w sposób bogaty zechciał uzewnętrzniać za pomocą nagrań i komunikatorów. Na sali sądowej zaprzeczał, by Wiktoria wzywała go do zaprzestania nękania.
Sąd w te słowa nie uwierzył. Zauważył za to, że mężczyzna odczuwał niepohamowaną złość wobec byłej partnerki. Intencjonalnie więc tworzył atmosferę osaczenia i pełnej kontroli każdego aspektu życia dziewczyny.
Oficjalnie jako powody swojego zachowania podawał chęć utrzymywania kontaktów z dzieckiem. Ale przecież - jak pisze sąd - poniżanie i nękanie matki dziecka nie tworzy właściwej atmosfery dla wychowania syna. Przeciwnie - stanowi wyraz postawy egoistycznej, nacechowanej chęcią postawienia na swoim. Mężczyzna nie liczył się z potrzebami dziecka, traktując je jako kartę przetargową.
Sprawa Saka
Według sądu Sebastian M. chciał, by zniewagi, groźby i szantaże dotarły do Piotra Saka. I tak - za pośrednictwem Wiktorii - rzeczywiście się stało. Mecenas, zdaniem sądu, miał podstawy ku temu, żeby bać się, że Sebastian M. je spełni.
Poseł i adwokat przed sądem zaznaczył, że ma świadomość emocji towarzyszących przeciwnikom procesowym, ale postawa Sebastiana M. wykroczyła poza znaną mu z dotychczasowego życia zawodowego normę i zaowocowała realną obawą.
Co więcej bezprawne postawy oskarżonego ewoluowały w kierunku zachowań coraz bardziej śmiałych, nienawistnych i dręczących, a przyjmowanie substancji psychoaktywnych nie dawało gwarancji nieprzekroczenia kolejnej granicy, poza którą znajdowały się już tylko konkretne akty przemocy wobec osoby.
To już przeszłość
Sebastian M. przyznał fakt sformułowania bezprawnej wypowiedzi pod adresem PiS w wiadomości filmowej. Nie ulegało wątpliwości, że treść nagrania odnosiła się do osób, które wiązał z tą partią polityczną.
Zdaniem sądu groźba pod adresem sympatyków i członków partii miała charakter jednorazowy, niemniej poprzedzona została nienawistną akcją obfitującą w zniewagi.
To świadczyło o szczególnie złowrogim - nieograniczającym się do jednorazowego ekscesu - nastawieniu Sebastiana M. do pewnej grupy osób.
W apelacji oskarżony chciał uniewinnienia lub mniejszej kary, ale Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku nie zmienił, jest on już prawomocny.
Piotr Sak, mecenas i poseł, nie chce rozmawiać o tej sprawie. - To już przeszłość, nie ma o czym mówić - stwierdził w rozmowie z Gazetą Krakowską.
[polecane]21551679, 21581535, 21571471, 21594775, 21586139, 21676287[/polecane]