Firmy z regionu nie odczuły „dobrej zmiany" [infografika]
Firmy nie odczuły „dobrej zmiany”, co może przełożyć się także na ich pracowników i klientów - tak regionalni przedsiębiorcy podsumowali 2016 rok.
- Biznes źle znosi brak stabilizacji i niepewność, a, niestety, obie towarzyszyły mu przez cały 2016 rok - uważa Mirosław Ślachciak, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw.
Mniej inwestycji i zamówień
- Był to rok zamrożonych unijnych pieniędzy, co przełożyło się na spadek zamówień i inwestycji. Przedsiębiorcy odczuli to w swoich portfelach. Obiecywano im niższe podatki, ale, jak dotąd, nie doczekali się spełnienia tych obietnic. Były forsowane różne pomysły, na jakich zasadach mają je płacić, co tylko powodowało strach przed nowym i również miało wpływ na decyzje, by wstrzymywać się z inwestowaniem. Ponadto dochodzą do nas sprzeczne opinie, co i ile podrożeje, a każda podwyżka, choćby zapowiadana energii, to wzrost kosztów dla przedsiębiorców i osłabia konkurencyjność firm. W takiej sytuacji trzeba bowiem podnosić ceny dla klientów. Pensje będą rosły wolniej. Od początku 2016 roku zadawaliśmy sobie też pytanie: komu rząd zabierze, by spełnić wyborcze obietnice. To wszystko budziło ogromną niepewność i nie służyło gospodarce.
- W 2016 roku, w porównaniu do 2015, sprzedaż w jakże ważnym dla gospodarki budownictwie spadła aż o 25 procent - podkreśla Józef Gramza, prezes Pomorsko-Kujawskiej Izby Budownictwa. - Wierzę, że w tym roku będzie łatwiej, że wreszcie nabiorą rozpędu unijne dotacje. Przedsiębiorcy otrzymają więcej zleceń.
Za nami bardzo trudny rok - uważa też Marek Gotowski, prezes firma Gotowski Budownictwo Komunikacyjne i Przemysłowe w Bydgoszczy. - Na szczęście, nie musiałem zwalniać pracowników, ale nie mogę na sto procent powiedzieć, że w konsekwencji tego, co działo się w branży - było mniej zleceń, a koszty wcale nie malały - nadal uda mi się utrzymać całą załogę. Nie doczekaliśmy się prostych rozwiązań podatkowych, a urzędnicy wciąż, bo to się nie zmienia od lat, traktują przedsiębiorców jak potencjalnych przestępców.
- Niestety, pod tym względem niewiele się zmieniło, w tym choćby aparat skarbowy - potwierdza Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. - Rząd otrzymał po poprzednikach listę kilkunastu tysięcy złych przepisów, głównie podatkowych, które szkodzą gospodarce - ich przygotowanie zleciła kiedyś Platforma Obywatelska. Przez nie polska gospodarka traci 70 mld zł rocznie. Politycy dostrzegają, że z powodu oszustw na podatku VAT do budżetu państwa nie wpływa 40 mld zł rocznie, ale braku wspomnianych 70 miliardów nie widzą. Nie likwidują złych przepisów, a wręcz przeciwnie, dokładają nowych. Z tego powodu nasza gospodarka nie rozwija się tak, jakby mogła. Bo, jeśli posiadamy fabryki zbudowane według najnowszych technologii, także w Kujawsko-Pomorskiem, które mogłyby pracować na trzy zmiany, a nie pracują, to coś musi być nie tak.
To oni tworzą PKB i zatrudniają
Według Sadowskiego, nowy rząd nie zauważył w przedsiębiorcach zwykłych obywateli i nadal są oni karani za swoją życiową zaradność:
- Wciąż łatwiej im prowadzić firmę za granicą, np. w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Czechach, a w Polsce są dyskryminowani. W 2016 roku nie było żadnych dobrych zmian dla firm, polepszyła się jedynie sytuacja materialna rodziców, którzy korzystają w 500 plus. W nich politycy dostrzegli ludzi i problemy, a o biznesie, niestety, jak poprzednie rządy, zwyczajnie zapomnieli. A to mali i średni przedsiębiorcy tworzą PKB (dochód państwa - red.) i dają miejsca pracy.
Według doktora Czesława Giryna, eksperta ekonomicznego Nadwiślańskiego Związku Pracodawców Lewiatan, „Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” Mateusza Morawieckiego należy uznać za zbiór pobożnych życzeń, a nie plan mający poprawić stan gospodarki i zwiększyć poziom zaspokojenia potrzeb społeczeństwa.
Rząd zrezygnował z pomysłu jednolitego podatku, którym miał zastąpić składki na ZUS, NFZ oraz PIT. Od tego roku zmieniają się natomiast zasady korzystania z kwoty wolnej od podatku. Przedsiębiorcy, ponieważ często zarabiają więcej niż przeciętni obywatele, złożą się, by biedniejsi nie płacili wcale. Trzy mln osób zyskają, a 21 mln nie odczuje zmiany.
Nowa kwota wolna to 6,6 tys. zł rocznie. Osoby takim z dochodem nie zapłacą podatku. Dla osiągających od 6, 6 tys. zł do 11 tys. zł rocznie kwota będzie się stopniowo maleć (od 6,6 tys. zł w dół). Polacy z dochodami od 11 tys. zł do 85 528 zł rocznie, skorzystają z dotychczasowej kwoty wolnej (3091 zł), a dla dochodów od 85 528 zł do 127 tys. zł kwota będzie się stopniowo zmniejszać (od 3091 zł w dół).
Ci z dochodami powyżej 127 tys. zł rocznie (10,6 tys. zł miesięcznie) w ogóle nie skorzystają z ulgi. - Trzy miliony osób zyskają na obniżeniu kwoty wolnej od podatku, a 21 mln w ogóle nie odczuje zmiany - podsumowuje dr Czesław Giryn.