Felieton redaktora naczelnego. To nie Szyszko biega z siekierą
Drwale będą wspominać ten czas z łezką w oku. Jak Polska długa i szeroka trwa wycinka drzew. Przed piłą i toporem nie chronią ani zapisy w planach miejscowych, ani przepisy o ochronie przyrody. Padają drzewa rosnące w lasach i parkach krajobrazowych. Nikt też nie zawraca sobie głowy okresem lęgowym ptaków, który rozpoczął się 1 marca. W Krakowie urzędnicy przyznają, że wycinek jest tak dużo, ale stracili nad nimi kontrolę. Niedawno w Lesie Borkowskim na południu Krakowa padło po toporem 500 drzew. Mimo że w duszącej się smogiem stolicy Małopolski na wszystko, co żywe i zielone, powinno się chuchać i dmuchać.
Winny? Wiadomo. Minister Jan Szyszko, dzięki któremu każdy właściciel może na swojej działce zmasakrować zieleń, o ile nie wiąże się to z działalnością gospodarczą. Szyszko stał się obiektem ataków, kpin i powszechnego potępienia. Słusznie.
Ale warto uświadomić sobie, że z piłą nie biega owładnięty nienawiścią do chlorofilu Szyszko. Drzewa i krzewy wycinamy my. Pan, pani, sąsiad, kolega. Polacy. I jeżeli można mieć pretensje do ministra, to tylko o to, że wprowadzając bazujące na zaufaniu do mądrości jednostki prawo, zachował się jak ożywiona nagle skamielina z neoliberalnego skansenu. Prominentny działacz PiS pozwolił, by po siekierę sięgnął wulgarny homo oeconomicus. A ten, jak wiadomo, zawsze dąży do maksymalizacji osiąganych zysków i dokonywania wyborów ze względu na wartość ekonomiczną efektów tych wyborów.
Mało kto pozbywa się drzew, bo ich nie lubi lub dlatego, że zaraz zwalą mu się na dach domu. Masowa wycinka trwa, bo przynosi zysk: tartak zawsze kupi drewno, a jak jeszcze uda się sprzedać ogołocony z zieleni grunt komuś, kto chce czerpać z niego korzyści (postawić np. hotel czy osiedle), to ho, ho… Taka transakcja może zapewnić spokojny byt pokoleniom. To zwykła chciwość w połączeniu z naszą polską, chłopską tradycją utylitarnego traktowania przyrody sprawiła, że drzewa w całym kraju kładą się pokotem.
Szyszko to nieudolny, niemądry polityk. Krótkowzroczni i bezmyślni rzeźnicy drzew - to my.