Felieton. Prof. Tadeusiewicz o emocjach - naukowo
Trzeba przyznać, że ostatnie dni nie szczędzą nam emocji. Nie chcę jednak w tym felietonie poruszać kwestii źródeł tych emocji ani - tym bardziej - ich multiplikować, tylko spróbuję opowiedzieć w skrócie, co nauka ma do powiedzenia na temat emocji jako takich.
O emocjach pisali już starożytni myśliciele, tacy jak Arystoteles czy Hipokrates. Potem badaniem właściwości emocji i ich kategoryzacją zajmowali się liczni uczeni starożytni i nowożytni, w szczególności Karol Darwin, twórca teorii ewolucji (która wywołała sporo emocji!), który napisał w 1872 roku dzieło „O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt”.
Emocjami zajmowali się najwybitniejsi filozofowie: Immanuel Kant i David Hume, a także artyści, usiłujący za pomocą swoich dzieł wywoływać określone emocje u widzów lub słuchaczy. Biologicznymi podstawami emocji zajmował się między innymi António Damásio, który badał współdziałanie czynników nerwowych i hormonalnych w powstawaniu i rozwoju emocji, co opisał w książce „Błąd Kartezjusza: emocje, rozum i ludzki mózg” prze-tłumaczonej na 30 języków.
Rozważania na temat emocji same wywołują emocje, więc żeby podejść do nich naukowo (bez emocji!), dobrze jest odwołać się do jakiejś ich systematyzacji. Można więc mówić o znaku emocji (pozytywne lub negatywne) i o ich natężeniu, co opisał J.A. Russell.
Najpopularniejszą obecnie klasyfikację ekspresji (uzewnętrzniania) emocji podał Paul Ekman. Wyróżnił on 6 stanów: radość, smutek, strach, złość, obrzydzenie i zaskoczenie. Warto zwrócić uwagę, że w tej klasyfikacji tylko jedna jest emocja pozytywna, pozostałe natomiast są negatywne.
No bo takie właśnie są nasze emocje: łatwiej jest nam wyrażać (w różny sposób) negatywne nastawienie do świata i innych ludzi niż po prostu się cieszyć. Może spróbujmy to zmienić?