Stało się to, o czym plotkowano w zakamarkach internetu (czyli na Twitterze). W sondażu prezydenckim (wybory w 2025 r.!) jako potencjalny kandydat Zjednoczonej Prawicy pojawił się Marek Magierowski.
I od razu zajął pozycję lidera, wyprzedając: Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołownię, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Krzysztofa Bosaka i Adriana Zandberga. I choć przewaga nad prezydentem Warszawy nie jest duża (27,87 proc. kontra 27,59), to sam sondaż coś nam mówi. No właśnie, co?
Oczywiście - Czytelnikom „Dziennika Polskiego” i "Gazety Krakowskiej" zapewne nie trzeba przedstawiać Marka Magierowskiego. Wieloletni dziennikarz „Rzeczpospolitej”, poliglota (dziewięć języków), b. szef Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, wreszcie dyplomata - najpierw w Izraelu, od 2021 r. w USA. Od lat widywany za kulisami najważniejszych wydarzeń.
No dobrze. Tyle tylko, że sondaże nie są prowadzone wyłącznie wśród sympatyków Magierowskiego, czytelników „Dziennika”, "Krakowskiej" „Rzeczpospolitej” i polskich widzów CNN lub FOX News, w których to stacjach jest częstym gościem ze względu na aktywność Polski w pomoc Ukrainie czy współpracę na linii Warszawa - Waszyngton. Dość powiedzieć, że nazwiska lidera prezydenckiego sondażu nie zna nawet najnowsza wersja edytora Word, na której powstał ten komentarz (trzeba oddać, że Adriana Zandberga też nie zna, no ale to raczej efekt jego bezskutecznych starań o rozpoznawalność).
Co takie więc się stało, że sondażownia (Instytut Badania Spraw Publicznych) uwzględniła Magierowskiego w swoich rozważaniach? - Ten sondaż może być początkiem castingu na kandydata partii rządzącej w wyborach prezydenckich - powiada w portalu salon24.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Cóż, to nie odkrycie, tak się robi. Wrzucamy do bębna z sondażami potencjalnego kandydata i sprawdzamy, „co ludzie powiedzą”. Przy okazji można sprawdzić, kto zareagował nerwowo, kto przemilczał sprawę i kto będzie ją wyśmiewał. Daje to także możliwość wczesnej reakcji na kryzysy wizerunkowe. Komuś nagle przypomni się, że ten czy ów w dzieciństwie palił trawkę albo wykrzykiwał niecenzuralne słowa podczas meczu piłkarskiego, „a taki ktoś nie ma prawa…” itd.
Ale może to także być odczytywane jako próba spalenia tematu i zwarcia szyków. Gdy okazuje się, że w okolicy pojawia się potencjalny lider sondaży, ktoś spoza bieżącej polityki, nieumoczony w afery”, dobrze jest wcześniej wiedzieć, czy ludzie także dobrze go postrzegają. Do wyborów prezydenckich jeszcze przecież sporo czasu, można obmyślić strategię i zająć się „robotą na zapleczu”.
I choć na analizę trzeba będzie poczekać, to po świeżych reakcjach „anonimowych internautów” widać, że Magierowski jest podgryzany przez internetowych trolli m.in. za nie dość (ich zdaniem) twardą politykę wobec Izraela, na co rzekomym dowodem ma być incydent z 2019 r, gdy 65-letni Żyd opluł i zwyzywał polskiego ambasadora. Taka narracja pojawia się wśród radykalnych zwolenników prawicy, także tej Zjednoczonej. Z kolei użytkownicy Twittera sympatyzujący z Rafałem Trzaskowskim (wyraźnie zaskoczeni wynikiem sondażu) ograniczyli się do kpin, że oto znajomość języków wystarczy, by elektorat Prawa i Sprawiedliwości popadł w ekstazę.
To jednak wszystko próbne balony i badanie gruntu. Jedno, co jest pewne, to to, że jeśli ktoś nie wiedział, kim jest Marek Magierowski (a szczerze wątpię, by znała go ponad 1/4 Polaków), to właśnie się dowiaduje. W związku z tym kolejne sondaże będzie można uznać bardziej miarodajne. Ale pewne jest także to, że całej dyskusji przygląda się sam zainteresowany, ale jak na dyplomatę przystało, prędko nie doczekamy się wiążącego komentarza na temat akcji #Magierowski2025.