Libańczycy nie są licznym narodem. Na obszarze liczącym niewiele ponad 10 000 kilometrów kwadratowych zamieszkuje cztery i pół miliona osób, z czego około 40% stanowią chrześcijanie podzieleni na różne wyznania. Liban jest ojczyzną maronitów, katolickich chrześcijan obrządku wschodniego, którzy obecnie stanowią mniejszość we własnym kraju.
Malutki skrawek chrześcijańskiej ziemi najpierw przyjął znaczącą ilość uchodźców palestyńskich, później przynajmniej dwa miliony Syryjczyków… Dziś cały kraj ledwo zachowuje pokój i pogrążony jest w permanentnym i pogłębiającym się kryzysie, głównie dlatego że granice administracyjne państwa i jego instytucje powstały kilka dekad temu dla zupełnie innych warunków społecznych…
Libańscy maronici drżą o swoją przyszłość. Wielu z nich czuje, że Liban już nie jest ich krajem, ale terenem rozgrywek między wielkimi państwami, potęgami takimi jak Iran, Stany Zjednoczone, Francja, Rosja… Wielu straciło nadzieję, chce wyjeżdżać, szukać nowej ojczyzny. Prawie dwadzieścia milionów osób, które deklarują się jako mające korzenie libańskie, mieszka w diasporze rozproszonej w obu Amerykach, Afryce i Europie…
W Libanie chce pozostać garstka. Szarbel, niezwykle uzdolniony muzycznie chłopak, którego ojciec bił, gdy zbliżał się do pianina, na którym miała rozwijać swój talent tylko jego siostra. Ten siedemnastolatek z talentem godnym Mozarta wygrywa na pianinie swoje kompozycje. Cloe, młoda psycholog, która w ciągu dwóch lat przywróciła do życia przynajmniej siedem innych młodych osób, których sytuacja w Libanie pchnęła w stronę używek, tanich radości i depresji. Antony, który dopiero kończy liceum, ale oprócz pasji do filmowania czuje w sobie pragnienie przyjęcia święceń i służenia Kościołowi, któremu wiele zawdzięcza.
Wszyscy oni, pełni nadziei i obawy, żyjący w kraju dumnym, wielkim swoją historią, ale równocześnie mierzącym się z niezwykłymi wyzwaniami otaczającego ich świata, zmęczeni ciągnącym się kryzysem w ich ojczyźnie i brakiem perspektyw na jakiekolwiek zmiany, usłyszą tej niedzieli słowa Pana z Ewangelii według świętego Łukasza: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”.
W Polsce bardzo przejmujemy się spadkiem powołań kapłańskich, spadkiem ilości osób uczestniczących w niedzielnej mszy świętej, spadkiem liczby młodzieży uczestniczącej w katechezie w szkole. W Libanie chrześcijanie przejmują się zdecydowanie bardziej Słowem Boga, które obiecuje małej trzódce Królestwo, czyli zdolność wpływania na świat i kształtowania go.
Nawet jeśli chrześcijanie Bliskiego Wschodu – w Libanie, Syrii czy Egipcie – będący w swojej ojczyźnie marginalizowaną lub nawet prześladowaną mniejszością nieustannie potrzebują naszego wsparcia w codziennych sprawach, mogą ubogacić nas głębszym zrozumieniem logiki Bożego Słowa, które nie wiąże siły z liczbą wiernych, ale z wiernością. Mała trzódka otrzymuje Królestwo podczas gdy wielka armia traci siły.
Spróbujmy zrozumieć tej niedzieli, skąd płynie siła Kościoła, jego zdolność kształtowania świata.