Falubaz nie tylko wygrał, ale jeszcze dołożył bonus!
Dudek, Doyle, Karpow, Protasiewicz, Pieszczek. Cała drużyna była świetna
Zadanie na wczorajszy wieczór? Wygrać. Najlepiej za trzy, choć w Toruniu „Myszy” przegrały 39:51. Po I wyścigu nie mieliśmy powodów do zadowolenia, bo para gości świetnie wystartowała i przedzielić zdołał ją tylko Patryk Dudek. Niestety, Justin Sedgmen został w blokach, a na trasie zdecydowanie tracił dystans do Adriana Miedzińskiego. W II biegu było tylko odrobinkę lepiej. Krystian Pieszczek zachował wspaniałą dyspozycję z King’s Lynn, wygrał start i wypchnął przeciwnika pod deski, ale Alex Zgardziński nie pojechał otwartą przez kolegę autostradą. Skończyło się remisem. Co ciekawe, III pojedynek wieczoru zaczął się identycznie jak wyścig juniorów. Jason Doyle wygrał start z pierwszego pola i poleciał w stronę płotu, żeby Andriej Karpow mógł się spokojnie usadowić bliżej krawężnika. Wyszło im to wspaniale i w rezultacie na 5:1. Nasi prowadzili w meczu dwoma „oczkami” i chwilę później powiększyli zdobycz.
IV wyścig zaczął się źle. Piotr Protasiewicz i Pieszczek przegrali start z Gregiem Hancockiem. Obawialiśmy się bratobójczego pojedynku, ale junior szybko spasował ustawiając się grzecznie za kapitanem. „PePe” pogonił za Amerykaninem, orbitował, nabierał prędkości i na wyjściu z pierwszego łuku zaatakował z powodzeniem pod deskami. „Herbie” mógł mu tylko bezradnie pomachać, a na tablicy było 14:10.
Sytuacja błyskawicznie się zmieniła, a wszystko za sprawą Doyla i Karpowa. Zestawieni razem po raz pierwszy w sezonie startowali niczym braciszkowie. W V biegu dosłownie przykleili się do siebie i wyszli z pierwszego łuku na 5:1. Zrobili to tak, że z gości nie było co zbierać, a przewaga Falubazu wzrosła do ośmiu „oczek”. Cóż, kiedy zaczęło się robić przyjemnie goście przypomnieli, że mają potencjał i wyciągają wnioski. W VI gonitwie poszła kontra. Rywale podwójnie wygrali po tym jak Kacper Gomólski ostro przypilnował, by „PePe” został na trzeciej pozycji. Było 20:16 i wszystko możliwe. Na półmetku świetnie spisywali się Dudek, Doyle i Karpow. Kapitan też zasygnalizował, że nadal jest szybki przy W69. A „Segment”? W VII wyścigu zdobył na Pawle Przedpełskim pierwszy punkt w ekstralidze. Cenny, bo na 4:2 dla Falubazu. Prowadziliśmy 24:18.
Po remisie w VIII biegu, w którym błysnął Pieszczek, junior pojechał także w następnym za „Segmenta”. Marek Cieślak nie chciał ryzykować w takim meczu. I co? To był wspaniały wyścig. Pieszczek popracował dla Dudka w pierwszym łuku, ten jednak uciekł i zostawił kolegę. Torunianie wzięli juniora w klasyczną kanapkę i zjedli. Wszystko działo się w kontakcie, a na dokładkę defekt ściął „Duzersa” na ostatniej prostej i z 3:3 zrobiło się 1:5 i w meczu 28:26. Nasi nie pękali i kąsali dalej.
W X biegu Doyle i Karpow przez trzy okrążenia jechali z Hancockiem na 5:1 aż starszy pan wyciął Ukraińca na trzecim okrążeniu, ale 4:2 też nas zadowalało. W XI gonitwie popis dał „PePe”. Pieszczek został przy krawężniku, a jego kolega wykonał szaloną woltę po zewnętrznej, wyprzedził rywala i na drugim wirażu dołączył do niebieskiego kasku na 5:1.
Końcówka to było szaleństwo. Goście dali nam w ucho w XII biegu, a Dudek z Karpowem odrobili w następnym. Cios za cios. W biegach nominowanych ... „Myszy” pojechały jak drapieżniki, walczyły na żyletki, poprawiały pozycję i wygrały. Wygrały za trzy!