Tajna operacja nazistów o kryptonimie „Bernhard” polegała głównie na produkcji fałszywych funtów brytyjskich. Ich zalew miał zdestabilizować Wielką Brytanię. Operację uważa się za największe fałszerstwo finansowe w historii
od koniec kwietnia 1945 roku do alpejskiej wioski Gössl w Austrii w okolicy Salzkammergut na terenie Styrii zajechały nocą samochody z esesmanami. Żołnierze wyciągnęli z łóżek dwóch chłopów, kazali im zaprzęgać wozy i jechać w nieznanym początkowo kierunku. Okazało się, że celem podróży jest pobliskie jezioro Toplitz - trudno dostępne ze względu na okalające je skalne zbocza i drzewa, niewielkie, zimne i głębokie. Najpierw jednak wozy dotarły do ciężarówek załadowanych drewnianymi skrzyniami różnej wielkości. Wewnątrz nich znajdowało się coś, co zostało hermetycznie zamknięte w metalowych pojemnikach. Część skrzyń załadowano na furmanki, które ruszyły drogą zbyt wąską dla samochodów ciężarowych w kierunku brzegu jeziora. Tam na przesyłkę czekał już mały stateczek. Skrzynie załadowano i przetransportowano na środek jeziora, a tam wylądowały w wodzie. To był końcowy - ale nie ostatni - akt „Operacji Bernhard”, największego fałszerstwa pieniędzy w historii.
„Operacja Andreas”
Wszystko zaczęło się w 1940 roku od człowieka, który rozpoczął drugą wojnę światową - i nie był to nasz poczciwy Franek Dolas, lecz Sturmbannführer SS Alfred Naujocks, 28-letni wówczas oficer, który rok wcześniej kierował słynną prowokacją gliwicką.
Naujocks wpadł na pomysł całkiem przypadkowo - dowiedziawszy się, że brytyjskie samoloty zrzucają nad Niemcami podrobione kartki na żywność, próbując doprowadzić do problemów zaopatrzeniowych. Chciał zemścić się na wrogu i rozrzucać nad Wielką Brytanią sfałszowane funty. Projekt szybko zyskał akceptację zastępcy szefa SS Reinharda Heydricha oraz samego Adolfa Hitlera… Takie były początki „Operacji Andreas”. Prace ruszyły w 1940 r. Zakład, w którym fałszowano banknoty, urządzono w podberlińskiej papierni Spechthausen, a rolę podrabiających walutę pełnili więźniowie. Szefem produkcji został ekspert w swoim fachu, jeden ze stołecznych fałszerzy, odbywający wówczas karę więzienia Salomon Smolianoff, Żyd urodzony w Kremieńczuku na Ukrainie, dawny student malarstwa, uciekinier z Rosji Sowieckiej, kryminalista poszukiwany w wielu krajach w Europie.
Za kratki wsadził Smolianoffa w 1936 roku funkcjonariusz SD specjalizujący się w fałszerstwach Bernhard Krüger, późniejszy kierownik „Operacji Bernhard”, nazwanej tak od jego imienia. Wyciągnięty ze swojej celi przez niemieckich strażników Smolianoff rozpoczął pracę, w której mógł się w pełni realizować. Jednak do 1942 roku zdołano wyprodukować 3 mln podrobionych banknotów o różnych nominałach, które nie miały charakteru idealnej kopii, a niedoskonałości były łatwo dostrzegalne dla fachowców. Z operacją pożegnał się Naujocks, który popadł w konflikt z Heydri-chem. Jego szef odesłał go na obowiązkowe szkolenia do Leibstandarte, przybocznej straży Adolfa Hitlera. „Operacja Andreas” została zakończona, ale rozpoczął się nowy etap fałszerstw. Ściągnięto nowych drukarzy - Żydów - i urządzono im profesjonalnie wyposażony warsztat w dwóch całkowicie odizolowanych blokach 18 i 19 w KL Sachsenhausen.
„Warsztat diabła”
… tak nazwał swoje wspomnienia z pracy w obozie w Sachsenhausen w ramach „Operacji Bernhard” Adolf Burger, wśród fałszerzy jedyny specjalista od światłodruku, niezwykle cenny dla przedsięwzięcia, drugi po Smolianoffie najważniejszy człowiek w ekipie. Był ostatnim świadkiem całej operacji - zmarł w grudniu w Pradze w wieku 99 lat.
W chwili wybuchu wojny Burger, który urodził się w żydowskiej rodzinie w słowackiej Wielkiej Łomnicy, pracował w Bratysławie i miał wielkie szczęście. Kraj rządzony był przez sprzymierzeńca Hitlera księdza Tisę odpowiedzialnego m.in. za wymordowanie 94 tys. Żydów ze Słowacji, ale specjaliści - drukarze, lekarze, chemicy, technicy - byli traktowani wyjątkowo. Nie musieli nosić żydowskich gwiazd i mogli pracować.
Burger miał kontakt z komunistycznym podziemiem i drukował metryki chrztu i inne dokumenty ratujące Żydom życie. Wpadł i został wraz z żoną umieszczony najpierw w Auschwitz, a potem w Birke-nau. Znowu miał szczęście, gdyż zaraz na początku pobytu w Birkenau do obozu dotarł rozkaz, żeby wszystkich Żydów, którzy byli z zawodu drukarzami, wysłać do Sachsenhausen. Burger tam trafił, wraz z innymi sfałszował 134,6 mln funtów i przeżył.
Życie za mistrzostwo
Żeby podrobić Bank of England, w wydzielonych dodatkowym ogrodzeniem barakach 18 i 19 pracowało około 144 więźniów, mężczyzn 15 narodowości i kilkudziesięciu różnych profesji - drukarze, malarze, poligrafowie, fotografowie, grawerzy, retuszerzy, księgowi, elektrycy, inżynierowie chemicy...
Komando tworzyli Żydzi z Polski, Niemiec, Węgier, Czech, Austrii, Danii, Holandii, nawet Chorwacji i Norwegii. Żydzi polscy to była prawie połowa z nich. Najwięcej z Będzina i Białegostoku. Jednym z nich był Rafael Rajzner, który kilka miesięcy wcześniej cudem przeżył powstanie w białostockim getcie, dwa razy zawrócony spod komory gazowej, więzień Stutthof i Auschwitz.
Drukarze byli traktowani wyjątkowo. Wiedzieli, co się dzieje dookoła ich zamkniętego terenu, że codziennie giną ludzie, ale oni mieli w porównaniu z tamtymi na zewnątrz komfortowe życie - byli czyści, odpowiednio ubrani, syci, spali na wygodnych materacach… Tymczasową gwarancją życia był sukces w pracy. Kiedy ktoś stawał się niepotrzebny, ginął. Dla wszystkich jednak było jasne, że niezależnie od powodzenia akcji, fałszerze zostaną zabici.
Ich zadaniem było stworzenie banknotów idealnej jakości. Fałszerze musieli odwzorować każdy szczegół z największą starannością i precyzją. Podrobienie obrazka widniejącego w lewym górnym rogu banknotu, nazywanym „Britannią”, zajęło im siedem miesięcy. Kolejnym problemem, który fałszerze napotkali w toku produkcji, był materiał, którego używano do druku. Niemcy doskonale wiedzieli, że nie jest to papier, a całkowicie pozbawiony celulozy materiał lniany. Aby uzyskać doskonałą jakość i idealne podobieństwo, płótno zamawiano w Turcji, u tego samego dostawcy, u którego zaopatrywał się Bank Anglii. Po licznych próbach i eksperymentach żydowscy fałszerze doszli do perfekcji.
Dystrybucja, rozwój i klęska Niemiec
Nawet zdaniem współczesnych specjalistów, banknoty produkowane przez ekipę Krügera to najlepsze fałszywki w dziejach. Ówczesne funty Bank of England zabezpieczał na 150 różnych sposobów, fałszerzom udało się wykryć i podrobić 148 z nich. Najprawdopodobniej też dzięki informacjom zdobytym przez niemiecki wywiad od któregoś z brytyjskich bankowców matematykom udało się złamać algorytm, na podstawie którego banknoty numerowano. Z Wielkiej Brytanii pochodził tusz, którym drukowano funty.
Celem Heydricha było zachwianie brytyjską gospodarką, a przede wszystkim brytyjskim systemem walutowym, poprzez zrzucanie nad Wyspami wielkiej liczby banknotów lub dostarczać je poprzez kraje neutralne. Jednocześnie III Rzesza zamierzała kupować za fałszywe funty w krajach trzecich surowce i uzbrojenie lub wymieniać fałszywki na prawdziwe dewizy. Wstępny plan wprowadzenia banknotów w obieg, zakładający zrzucenie paczek z walutą z samolotów nad terytorium Wielkiej Brytanii, nie został zrealizowany. Zabrakło samolotów, które mogłyby przetransportować podróbki.
Dystrybucją fałszywych funtów kierował Sturmbannführer Fritz Paul Schwend. Jego kwaterą główną był pałac Labers w pobliżu Merano we włoskim Tyrolu Południowym. We Włoszech prano pieniądze, płacąc nimi za importowane towary oraz wynagradzając nimi niemieckich agentów (m.in. słynnego Cicero - Elyasa Baznę - działającego w Turcji, który po wojnie bezskutecznie domagał się od Niemiec zapłaty w prawdziwych banknotach). Pewną rolę w rozprowadzaniu fałszywek odegrał niejaki Yakov Levy (vel Jaac van Harten) urodzony w Gliwicach w 1902 roku. Pozostając człowiekiem wolnym, wpływowym i bardzo bogatym, mieszkał w Budapeszcie i jako agent SS rozprowadzał funty. Trochę pieniędzy zachował dla siebie, a część przekazał po wojnie organizacjom syjonistycznym.
Początkowo pieniędzy nie wpuszczano do obiegu na rynek brytyjski, lecz państw neutralnych: Hiszpanii i Portugalii. Później pojawiły się również w Danii, Norwegii, Szwajcarii, Turcji, a nawet w Egipcie. W 1944 roku fałszywki zaczęły już krążyć po Wielkiej Brytanii, z fatalnym skutkiem dla jej gospodarki. Falsyfikatów było na tyle dużo, że funt stracił 75 proc. swojej wartości. Zachodnie banki przestały w ogóle przyjmować brytyjską walutę. Bank Anglii musiał szybko zareagować - wycofał z obiegu wszystkie swoje banknoty, by zweryfikować ich pochodzenie, pozostawiając tylko te o nominale 5 funtów. Akcja Niemców powoli spowalniała, a ich coraz trudniejsza sytuacja na frontach wojennych nie ułatwiała im zadania. Zaczęły się kłopoty ze sprowadzaniem materiału z Turcji, która coraz bardziej skłaniała się do popierania aliantów. Krüger i spółka zmienili więc produkt, przerzucając się na dolary. Był grudzień 1944 r.
Na początku 1945 roku Armia Czerwona dotarła nad Odrę i Niemcy postanowili przenieść „warsztat diabła”, który - po licznych opóźnieniach powodowanych celowo przez więźniów - był gotowy do znakomitego fałszowania dolarów.
Krüger oznajmił drukarzom, że się pakują. Maszyny i banknoty trafiły do wodoodpornych skrzyń, a więźniowie znaleźli się w pociągu towarowym. Przez Drezno i Pragę dotarli do Austrii - do obozu w Mauthausen. Umieszczono ich niedaleko bloku 20, który był ostatnim przystankiem przed komorą gazową. Czekając na przybycie Krügera, zastanawiali się, czy za chwilę nie wylądują kawałek dalej… W końcu Krüger przyjechał. Mówił otwarcie więźniom, że teraz ich perspektywy wyglądają lepiej niż jego. Po jakimś czasie zniknął. Z więźniami zostało ledwo paru strażników. Skierowano ich do obozu w Ebensee, do kotliny nad jeziorem Traun. Jedni zostali zapakowani na ciężarówki, inni szli piechotą. Szli bardzo wolno, blisko pięć dni. 6 maja 1945 roku Niemcy uciekli, a do obozu weszli Amerykanie. To był koniec „Operacji Bernhard”.
Świadkowie i tajemnice
Niemal wszyscy spośród 144 członków ekipy fałszerzy przeżyli wojnę. Salomon Smolianoff wyemigrował do Urugwaju, gdzie sprzedawał namalowane przez siebie rosyjskie ikony, podając je za oryginały. Kiedy w latach 50. zaczęła się nim interesować policja, przeniósł się do Brazylii. Tutaj zajął się produkowaniem zabawek. Zmarł w Porto Alegre w 1976 roku. Fortuny nie zrobił, człowiek, który - żeby uratować siebie - zachwiał Bankiem Anglii, wiódł skromne życie.
Adolf Burger pracował po wojnie w Pradze jako drukarz. Był zaangażowany w działalność Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego. Był też wiceprezydentem organizacji byłych więźniów Sachsenhausen. Jego historia zainspirowała filmowców. W 2008 roku Austriacy i reżyser Stefan Ruzowitzky otrzymali Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego za „Fałszerzy”. Nie żyje już żaden z uczestników operacji, ale żyje za to legenda o ich dziele - skarbie na dnie jeziora Toplitz.