Fala nowych emerytów zatopi ZUS
Urzędnicy ubezpieczają się od skutków błędnych decyzji. Już jest ich za mało, a będą musieli załatwić o 1/3 wniosków więcej niż teraz.
- Od 1 października będzie obowiązywał obniżony wiek emerytalny wynoszący 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W Oddziale w Białymstoku i w terenowych placówkach spodziewamy się dodatkowo ponad 8 tys. wniosków. Osoby te będą musiały zdecydować, czy przejść na emeryturę - wyjaśnia Katarzyna Krupicka, regionalny rzecznik prasowy ZUS województwa podlaskiego.
W ciągu kwartału białostocki oddział ZUS zwykle przyjmuje blisko 27 tys. wniosków. W związku ze zmianą przepisów, w IV kwartale br. takich wniosków będzie 35 tys.! W kraju - ponad 331 tys. wniosków, czyli o 100 tys. więcej niż średnia z ostatnich lat.
- Tych ludzi i dokumenty trzeba przyjąć i - jak my to mówimy - „obrobić”, co często nie trwa krótko. I mamy problem, jak bezbłędnie i terminowo wykonać to dodatkowe zadanie - mówi Beata Wójcik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników ZUS. - Przed rokiem zwolniono tysiąc pracowników w wieku emerytalnym. Teraz nie ma kto pracować, więc będą nadgodziny - dodaje.
Urzędnicy będą zmuszeni do brania nadgodzin, ale niektórzy z nich już mają ich ponad 100. A Kodeks Pracy zezwala na 150 godzin nadliczbowych w roku kalendarzowym.
- Już wcześniej informowaliśmy kierownictwo Zakładu, że - zgodnie z wewnętrznymi normami - będziemy mieli około 7 minut na klienta. To stanowczo za krótko, by rzetelnie obsłużyć interesanta i sprawdzić poprawność wniosku - podkreśla szefowa związku zawodowego.
Dodaje, dla wielu urzędników, z których aż 86 proc. to kobiety, codzienna praca do godz. 18 będzie oznaczała inną organizację życia prywatnego.
- Nie wspomnę o tym, że praca po 10 godzin dziennie to wielkie obciążenie dla organizmu. Na zwiększonych obrotach pracujemy od 1999 r., czyli od reformy systemu emerytalnego - zauważa Beata Wójcik.
Dlatego związkowcy (z ZZP ZUS i dziewięciu innych organizacji związkowych działających w ZUS-ie) weszli w spór zbiorowy. Zażądali 700 zł podwyżek, podkreślając, że wiele osób pracuje za 2 tys. zł brutto. Kierownictwo ZUS-u zgodziło się najpierw na 150 zł brutto z wyrównaniem do końca 2017, a w ostatni czwartek na jeszcze 200 zł.
- Na rękę dostaniemy mniej, więc jak ktoś otrzyma 1200 zł plus około 200 zł z tych podwyżek to sukces umiarkowany. Ludzie już są przemęczeni i boją się nawału pracy po wejściu ustawy wiekowej - tłumaczy szefowa ZZP ZUS.
Pracownicy ZUS-u są na tyle przerażeni przyszłym nawałem pracy, że ubezpieczają się od odpowiedzialności cywilnej. Nie chcą bowiem płacić odszkodowań za ewentualne błędne decyzje wynikające z przepracowania.
Gdy poprosiliśmy rzecznika centrali ZUS (podlaski odmówił, tłumacząc się brakiem kompetencji) o ocenę konfliktu płacowego w związku ze zwiększoną obsługę petentów, usłyszeliśmy, że został powołany mediator i „na dziś nikt o żadnym strajku nie mówi”. „Kwestia ubezpieczeń od tzw. błędów urzędniczych jest nam nieznana, ponieważ pośrednikiem w zawieraniu tych umów są same organizacje związkowe. Nie ma jednak zagrożenia, że ktoś kto działa w zgodzie z przepisami prawa i swoją najlepszą wiedzą będzie musiał płacić odszkodowania” - napisał Wojciech Andrusiewicz.
- Ubezpieczenia OC mamy od dwóch lat. Teraz uruchomimy trzecią transzę, bo ludzie bardzo proszą - wyjaśnia przewodniczaca Wójcik.
Dodaje, że kierownictwo ZUS-u zapewnia, iż do końca I kwartału 2018 r. nie będzie zwolnień.
- Czyli obsłużymy ten nawał wniosków i co? Murzyn zrobi swoje i będzie musiał odejść - mówi z goryczą.