Reporter Rafał Betlejewski w ogniu krytyki za „eksperyment społeczny” z Radomia. Nagrywali ukrytą kamerą szukających pracy, często doprowadzając ich do łez.
Pomysł na program z cyklu „Prowokacje” to nic innego jak ukryta kamera, która ma pokazać prawdziwe życie. Nagrywani ludzie nie wiedzą, że są filmowani, o tym dowiadują się dopiero na końcu. W niedzielę wyemitowano kolejny odcinek, w którym Rafał Betlejewski zorganizował w Radomiu fikcyjną rekrutację pracowników do nieistniejącej firmy. Role pracodawców grali aktorzy, którzy dość zręczenie manipulowali bezrobotnymi, aby ci zgodzili się na wszystkie proponowane warunki. Ludzie, którzy przyszli na rozmowę w sprawie pracy, nie domyślali się, że są obiektami prowokacji. Aktorzy sprawdzali zaś jakie granice przekroczą radomianie, aby otrzymać dobrze płatną pracę.
„To jest obrzydliwe i odrażające. Tej sprawy nie wolno tak zostawić. Powinny być pozwy do sądu o ochronę dóbr osobistych tak zwanych bohaterów programu i w mojej ocenie z urzędu powinien zająć się tym panem prokurator. Jest to ewidentne oszustwo” - komentuje na facebooku Włodzimierz Wolski, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu.
- Nie spodziewałem się takiej fali krytyki po moim tekście o eksperymencie w Radomiu. Myślę, że zadziałała tu wyobraźnia czytelników, którzy wyobrazili sobie, że „jakiś bubek z Warszawy pojechał do Radomia upokarzać ludzi dla kasy”. (...) Na planie mamy obsługę medyczną, mamy psychologa, jeśli wiemy, że emocje mogą być duże - pisze z kolei Betlejewski.
Telewizyjny performer Rafał Betlejewski wybrał Radom, aby jego mieszkańcy wzięlu udział w jak to określa „eksperymencie”. Najpierw twórcy programu ogłosili, że robią nabór do pracy. Miejsce rozmów kwalifikacyjnych uzbroili w ukryte kamery, a z aktorami, grającymi rekruterów oraz poszukujących pracy przygotowali trudne wyzwania. Przyszli tam zwykli ludzie, poszukujący pracy, a padały pytania o życie intymne, były rozmaite krępujące zachowania, seksistowskie żarty, przemoc werbalna, czy warunki uwłaczające godności.
Program miał sprawdzić jak daleko można posunąć się, żeby dostać pracę. Czy ludzie będą potulnie godzić się na uchybienia pracodawcy, na wyzysk i niegodne zachowanie.
- W Radomiu posunęliśmy się daleko, ale odstąpiliśmy od publikacji tych scen, które mogłyby być uznane za nieetyczne (...) jest to eksperyment telewizyjny, społeczny - twierdził wczoraj autor programu Rafał Betlejewski.