Fajdek pokonał demony, siła spokoju Nowickiego
Paweł Fajdek (76.82) i Wojciech Nowicki (76.85) pewnie awansowali do piątkowego finału konkursu rzutu młotem na mistrzostwach świata.
Jeśli ktoś zastanawiał się, co oznacza zwrot „londyńska pogoda” to w środę mógł się o tym przekonać. Nad Stadionem Olimpijskim lało cały dzień – od rana, do wieczora. Już przejście od stacji metra do bram samego stadionu sprawiało, że na człowieku nie było suchej nitki, a to przecież spacer zaledwie 15-minutowy. Przy takich warunkach pogodowych można było mieć obawy przed kwalifikacjami rzutu młotem mężczyzn.
Jak się okazało – bezpodstawnie, bo Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki poradzili sobie z tym etapem rywalizacji świetnie. Ten pierwszy minimum zaliczył w drugim podejściu, Nowicki już za pierwszym razem.
– Londyn odczarowany, kwalifikacje przebrnąłem, najtrudniejsze już za mną – uśmiechał się Fajdek po zejściu z koła. Trudno się dziwić, że odetchnął z ulgą, gdy przypomnimy sobie wszystkie jego eliminacyjne problemy z ostatnich lat. Na tym samym stadionie podczas igrzysk olimpijskich w Lo¬ndynie nie zaliczył ani jednej próby. Do igrzysk w Rio też był niepokonany, a potem ledwie przekroczył 72 metry i nie awansował do finału. Dlatego ten środowy krok był dla niego najważniejszy.
W dniu finału ma już ponoć nie padać, ale na Polakach nie robi to żadnego wrażenia. Mało tego : Fajdek twierdzi, że londyńskie koło w deszczu jest super. – W takim mokrym kole to można bić rekordy świata – twierdzi. – Ono jest bardzo szy¬bkie, a przy tym trzyma. Rzadko się spotyka takie rzeczy – dodaje. Czyżby coś planował? Tego nie wiemy, ale z kronikarskiego obowiązku przypomnimy tylko, że obecny rekord ma 31 lat i należy do reprezentanta Związku Radzieckiego Jurija Siedycha – 86.74. Starszy od niego jest tylko męski rekord w rzucie dyskiem.
Tu nie o rekordy jednak chodzi, ale o pokonanie demonów, które gdzieś tam zawsze czają się w głowie Fajdka. Na razie wygląda, że udało mu się to zrobić i w piątek będzie głównym faworytem do złota.
– Ciekawe jak się potoczy konkurs. Minimum było bardzo słabe – 75.50. Nie oszukujmy się, ja tyle rzucam codziennie – analizował obrońca tytułu. Faktycznie, w grupie A, w której rzucał Fajdek osiągnęło je aż siedmiu młociarzy. W grupie B sprostał mu jednak już tylko Wojtek Nowicki.
Jak może potoczyć się piątkowy konkurs?
– Wszystko zależy od tego, kto zbliży się do granicy 80 metrów. To jednych pobudzi, drugich usztywni i wtedy zaczną się zawody. Zobaczymy. Ja presji już nie czuje. Stresowałem się od pierwszego dnia mistrzostw. Nie mogłem się doczekać tych zawodów i to było najgorsze – mówi Fajdek. – Teraz j wiem, że sobie dam radę zdecydowanie lepiej, bo uwielbiam finały. Dla mnie to będzie zwykły start. Jak każde zawody. Nie ma się czym denerwować – twierdzi nasz zawodnik.
Skoro mają to być zawody „jak każde”, to możemy być chyba spokojni o medal. Dlaczego? Rzut oka na tegoroczne najlepsze wyniki na świecie wszystko wyjaśnia – dziewięć pierwszych należy właśnie do Fajdka.
Dziesiąty – do Nowickiego, którego postawę eliminacjach można podsumować „siła spokoju. – Zrobiłem swoje. Pogoda mi nie przeszkadza. Byle się nie przeziębić. Na treningach też rzucam w takich warunkach, albo nawet gorszych. Trzeba stanąć i rzucić – tłumaczył dziennikarzom brązowy medalista z Rio.
Nowicki w tym sezonie już dość regularnie rzuca pod 80 m. Co tu dużo kryć – brak medalu dla niego byłby niespodzianką.
– Chciałbym się teraz ustabilizować na takim poziomie – mówił Polak. Prowokowany pytaniami o to czy może pokonać Fajdka stwierdził, że aktualny mistrz świata dla niego „zawsze będzie najlepszy”.
– Jak uda mi się dojść do poziomu, że będę drugi, tuż za nim, to będę zadowolony – zakończył.
Początek piątkowego konkursu o godz. 21.30. Transmisja w TVP i Eurosporcie..