Z Ewą Lieder, szefową regionu pomorskiego .Nowoczesnej, rozmawia Łukasz Kłos.
Próbując podsumować mijający rok, wypadałoby - chcąc nie chcąc - zacząć od pytania o wydarzenia ostatnie. Dokąd doprowadzi nas ten bój w parlamencie?
Inaczej nie mogliśmy zareagować. Dłużej nie można już było udawać, że w Polsce nie są łamane standardy demokratyczne. Przelała się czara goryczy.
Co dokładnie złożyło się na tę „czarę goryczy”?
Między zdemolowaniem TK przez partię rządzącą a grudniowymi głosowaniami na Sali Kolumnowej nastąpił cały szereg poważniejszych lub drobniejszych deliktów. Dziś byśmy musieli poświęcić odrębną rozmowę tylko temu tematowi. Niemniej zwieńczeniem tej karygodnej działalności PiS było nielegalne przegłosowanie ustawy budżetowej na 2017 rok. To jest coś, co nie mieści mi się w głowie. Musimy dziś rozwiązać ten konflikt. Nam nie zależy na jego eskalacji. Potrzebny jest gest dobrej woli ze strony PiS. Potrzebne jest powtórzenie głosowania nad ustawą budżetową. PiS i tak przegłosuje ją w takim kształcie, w jakim będzie chciało.
Musimy dziś rozwiązać ten konflikt. Nam nie zależy na jego eskalacji. Potrzebny jest gest dobrej woli ze strony PiS
Politycy PiS wykluczają ponowne głosowanie.
Oczywiście, że powtórzenie głosowania jest możliwe. To, że ludzie z partii rządzącej opowiadają w mediach, że tak się nie da, to jest jedno. A to, co nakaże prezes Kaczyński, to jest drugie. Wszystko jest możliwe, jeśli tylko będzie dobra wola. Myślę zresztą, że porozumienie wciąż jest możliwe.
To wyraz Pani wiary czy kwestia sygnałów, jakie docierają z PiS?
To prawda, że przekaz medialny PiS nie brzmi optymistycznie. Ale słyszymy z drugiej strony, że jest wola porozumienia. Niemniej wciąż to nie jest nic pewnego.
A dostrzega Pani jakieś inicjatywy PiS, w tym mijającym roku, które uznaje za pozytywne?
Wśród tych wszystkich ustaw i zmian, które PiS wprowadza, dobrym pomysłem jest inwestowanie w rodzinę. Natomiast sposób, w jaki to chce robić PiS, jest nie najlepszy. Podobnie też dostrzegamy potrzebę zmian w edukacji, ale już kierunek reformy minister Anny Zalewskiej jest fatalny.
A plan Morawieckiego?
Wicepremier Morawiecki to jest mądry człowiek, który wiele dobrego mógłby zrobić dla Polski, ale jemu najzwyczajniej się na to nie pozwala. Pierwsze jego zapowiedzi dawały nadzieję na pozytywne zmiany, ale już ich realizacja mocno nas zawodzi. Rząd z tym planem utkwił nawet nie w połowie, ale w jednej trzeciej drogi.
Jaki to był rok dla Pomorza?
Bez wątpienia polityka krajowa wyraźnie wpływała na sytuację w regionie. To, co niesamowicie nas zawiodło, to kwestia obwodnicy metropolitalnej i rozbudowy trasy S6. Inwestycje te oddalają się o kolejne długie miesiące. Niemniej trzeba też mieć świadomość tego, że Platforma za swoich rządów także w tym temacie „nawaliła”.
Jak ocenia Pani zaangażowanie pomorskich samorządowców w sprawy ogólnopolskie?
Zaangażowanie samorządowców na szczeblu krajowym jest niezgodne z panującymi zwyczajami, to prawda. Ale też w sytuacji, kiedy łamane są standardy demokratyczne, wręcz filary naszego ustroju jak trójpodział władzy, to trudno oczekiwać, by świadomi wagi wydarzeń samorządowcy nie reagowali.
Czego życzyłaby Pani w nowym roku?
Ogólnonarodowego pojednania - jakkolwiek patetycznie to by nie zabrzmiało. Dojmujące są te podziały, jakie uwydatniły się w ostatnim czasie. Marzy mi się wzajemne pogodzenie, tak byśmy mimo różnicy poglądów mogli wspólnie pracować na rzecz Polski.