Eurowybory? To nie jest temat dla ambitnego politologa

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Marek Kęskrawiec

Eurowybory? To nie jest temat dla ambitnego politologa

Marek Kęskrawiec

Nie istnieje żadne sensowne kryterium doboru kandydatów do europarlamentu, dotyczy to zarówno rządzących, jak i opozycji - mówi prof. Marek Bankowicz, kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Kiedy zadzwoniłem do pana z propozycją rozmowy o polskiej polityce w kontekście zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego, nie był pan zachwycony. Czy ona jest aż tak nudna, a kandydaci tak nieciekawi, że nie wstydzi się pan przyznać, iż przestał interesować się polskimi elitami politycznymi?

Rzeczywiście, nie wzbudzają one entuzjazmu i ambitny politolog, a za takiego się uważam, znajduje sobie ciekawsze tematy do analizy niż polska polityka, która od lat podąża bardzo utartym torem. Nie ma w niej ciekawych idei i postaci, wszystko przebiega schematycznie. A poza tym poziom sporu, ale takiego mało twórczego, karmiącego co najwyżej ego jego uczestników, przekracza już wszelkie dolne granice. W związku z tym nie jest to wdzięczny obiekt moich zainteresowań, musi mi pan to wybaczyć.

Wydawałoby się, że akurat eurowybory mogą być dobrym tematem do rozważań, bowiem - teoretycznie - powinniśmy słać do Brukseli ludzi, którzy w imię dobra Polski będą rozpychać się tam łokciami, starać się nadawać ton dyskusji o przyszłości Europy, walczyć o jak najsilniejsze w niej miejsce dla naszego kraju. Czy patrząc na listy kandydatów najważniejszych partii jest pan w stanie rozpoznać klucz doboru tych ludzi? Dlaczego jednych ślemy w świat, a innych zostawiamy w Polsce? Dostrzega pan jakieś kryterium?

Nie ma takiego kryterium, wszystko jest dziełem raczej przypadku. Strategia partii rządzącej jest taka, by do Brukseli wyekspediować jak najwięcej postaci z tzw. pierwszej ligi, co jest moim zdaniem dość zaskakującą sytuacją, bo nagle się okazuje, że np. pełnienie funkcji ministerialnych nie jest koroną aktywności polityków, ale tylko stacją przesiadkową, z której wsiada się do euroexpressu. Na dodatek dzieje się to w trakcie ich kadencji. Ludzie ci odchodzą, nie poddając się weryfikacji wyborców, bo eurowybory nie mogą być przecież odpowiednią płaszczyzną dla oceny ich poczynań na scenie wewnętrznej. I dlatego sprawia to wręcz wrażenie ucieczki przed taką oceną. Ale nawet jeśli byśmy nie patrzyli aż tak pesymistycznie, to ewidentnie mamy do czynienia z przerwaniem ciągłości i na pewno nie jest to zbieżne z duchem demokracji. Ktoś idzie do sejmu czy rządu coś zrobić i nagle w pół drogi mówi cześć i jedzie w kierunku, na który się z obywatelami nie umawiał. To wszystko jest tym bardziej niesmaczne, że problematyka międzynarodowa jakoś dotychczas nie przykuwała uwagi sporej części kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Po prostu wysuwa się ludzi, którzy znani są z tego, że są znani, bo sprawowali jakieś prominentne funkcje.

Czytaj dalej o tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego w oczach prof. Marka Bankowicza.

Pozostało jeszcze 68% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Marek Kęskrawiec

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.