Europa AD 2018. Wyraźnie widać, że w Unii Europejskiej dalszej integracji nie będzie
Rok, który właśnie się zaczął, przyniesie wiele zmian w Europie i świecie. Nie wszystkie można przewidzieć, ale wśród tych, co do których wiadomo, że będą miały miejsce na pewno, jest definitywny koniec mrzonek o wspólnym państwie, budowanym na rusztowaniach Unii Europejskiej.
Poprawność polityczna, która obowiązuje w Zachodniej Europie, nie pozwala jeszcze głośno o tym mówić i pisać, ale jest jasne, że dożywają swoich dni złudzenia brukselskich biurokratów o europejskim narodzie, który posłusznie podporządkuje się ich władzy, pozbędzie się tradycji, historii i religii, a równocześnie przyjmie pokraczną kulturę konsumpcji, rozmaitych dewiacji i powszechnego zidiocenia.
Ideologiczna konstrukcja tego unijnego rusztowania załamuje się pod ciężarem politycznych faktów, a najważniejsi głosiciele tezy, że na problemy integracji jedynym lekarstwem jest jeszcze więcej integracji, dziś drżą ze strachu przed utratą władzy, a może i rozliczeniem różnych grzechów. Wybory europejskie coraz bliżej i nic nie wskazuje na to, by beztroskie towarzystwo z Brukseli mogło być pewne swojej bezpiecznej przyszłości.
Główny kandydat na przewodnika europejskiego stada poczuł się nagle słabo i usiłuje na innych przerzucić winę za swoje błędy. Kanclerz Merkel nie tylko osłabiła własną partię, nie tylko dała wiatr w żagle antysystemowej opozycji, ale od kilku miesięcy nie jest w stanie sformować rządu i musi odwołać się do zgranej koalicji z socjaldemokratami, co jeszcze bardziej nadwyręży jej pozycję.
W Austrii wygrała eurosceptyczna i antyemigrancka prawica, podobnie zdarzy się na wiosnę we Włoszech. Hiszpania, która uległa mitom o błogosławionej roli samorządów i pozwoliła katalońskim separatystom przez lata umacniać regionalny egoizm, teraz zmuszona jest używać środków, które zastosowane w Polsce czy na Węgrzech, wywołałyby w Brukseli prawdziwą eksplozję oburzenia.
Brytyjczycy na odchodnym trzasnęli drzwiami, Francuzi mizdrzą się do Turcji, bo wobec osłabienia Niemiec, boją się zostać sami z problemami południowej Europy. Wszędzie szerzy się strach, ale nie przed sporadycznymi atakami terrorystów, lecz przed drzemiącą w wielkich miastach bombą zegarową islamskiej rewolty. Unia stoi przed koniecznością politycznych i gospodarczych reform, a przede wszystkim duchowej odnowy, ale rządząca elita nie jest już zdolna do podjęcia żadnej odważnej decyzji.
Wyraźnie widać, że dalszej integracji nie będzie. Dobrze, jeżeli uda się zachować to, co jeszcze łączy unijne kraje. Utopia, w którą uwierzyły nowobogackie koterie, także w Polsce, powoli przechodzi do lamusa niespełnionych prognoz. To sprawia, że Nowy Rok witany jest z troską, ale i z optymizmem.