Empatia empatią, ale odchudzamy straż
Dyskusja o reorganizacji straży miejskiej w Chojnicach nadal nie milknie.
- Mają mi za złe, że zdecydowałem się na drugie referendum - mówi burmistrz Arseniusz Finster o swojej szczerej rozmowie ze strażnikami miejskimi w ramach wykładu o empatii. - I mają obawy.
Straż miejska przechodzi reorganizację. To nie tylko cykl szkoleń, w tym o empatii, które zyskały niejaki rozgłos, bo przyciągnęły nawet ogólnopolskie telewizje. To także decyzje o zmianach w samej formacji, które skutkują zmniejszeniem stanu liczebnego tej formacji i mniejszymi kosztami jej utrzymania. - To był przecież główny powód krytyki - podkreśla burmistrz. - Że straż za dużo kosztuje.
Więc są cięcia. W 2015 r. na straż miejską planowano wydać 2 mln 100 tys. zł, a faktyczne wydatki wyniosły ok. 1 mln 800 tys. zł. Na ten rok plan zakłada 2 mln z kawałkiem, ale wykonanie ma być na poziomie 1,7 mln zł. Tyle że te oszczędności nie są do końca czyste, bo ze struktur straży ubyło pięć osób, ale nadal są trzy etaty ochrony ratusza i dwa etaty do obsługi strefy płatnego parkowania. Ale nie będą one już obciążać budżetu straży miejskiej. - Czysta oszczędność to będzie około 130 tys. zł - mówi burmistrz. - Mam zamiar je przekazać na ratowanie zabytków, a konkretnie murów miejskich przy ul. Sukienników. Tam jest fragment ogrodzony płotkami, który wymaga pilnej interwencji.
W planach jest zdjęcie jeszcze dwóch kolejnych etatów w straży. Skutek? Gdy w ubiegłym roku liczyła ona 29 etatów, ma liczyć tylko 21. I podobno to wystarczy, by strażnicy mogli wykonywać dotychczasowe funkcje. Ba, mają teraz jeszcze dodatkowe zadania, bo została wprowadzona funkcja „dzielnicowego”, czyli strażnika, który na wzór policjanta identyfikuje się ze swoim terenem, zna go na wylot, ma dobry kontakt z mieszkańcami i potrafi właściwie reagować. Tyle że strażnik będzie miał dwa samorządy do obsługi. Właśnie zostały wyprodukowane ulotki, które strażnicy będą rozdawać mieszkańcom. Będą tam przydatne informacje, które pozwolą na zacieśnienie kontaktów.
A strażnicy muszą się przyzwyczaić także do tego, że ich praca będzie baczniej kontrolowana, bo w czasie interwencji mają ją nagrywać. Ten materiał może mieć kapitalne znaczenie przy ocenie pracy municypalnych, gdy zdarzą się ewentualne skargi. Ale nie tylko kamerki będą służyły do monitorowania pracy strażników. Wciąż aktualna jest zapowiedź, że to burmistrz ubierze kamizelkę i wybierze się ze swoimi podwładnymi na patrole. Po co? Żeby zobaczyć ich w akcji. No i żeby ocenić, jak sobie radzą.
Komendant straży miejskiej Arkadiusz Megger też przyznaje, że decyzja o kolejnym referendum to dla municypalnych stres.
- Ale co robić - mówi. - Musimy sobie poradzić z tym wyzwaniem. Innego wyjścia nie ma. To jest bardzo trudne, wręcz karkołomne, bo takich służb jak nasza to się raczej nie kocha…
Kolejne referendum - za rok - ma być połączone z innymi pytaniami, jakie władze miasta chcą zadać mieszkańcom.