Emerytura szybciej, ale niższa [infografika]
Rząd, bez nakładania dodatkowych warunków, poparł prezydencki projekt przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego.
Ma być, jak było do końca 2012 roku: kobiety odchodzą na emeryturę po ukończeniu 60 lat, mężczyźni - 65.
Teraz - przypomnijmy - jesteśmy w trakcie podnoszenia i wyrównywania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat.
Rząd, bez dodatkowych warunków, poparł prezydencki projekt przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego.
Stało się to po wielu tygodniach odwlekania sprawy. Paweł Szałamacha, minister finansów, nie przekonał prezesa PiS, że ten wariant spełnienia obietnicy z kampanii prezydenckiej jest najbardziej kosztowny dla budżetu. Szałamacha oraz wicepremierzy: Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin opowiadali się za tym, by niższy wiek powiązać z minimalnym stażem ubezpieczeniowym, wynoszącym 35 lat składko-wych dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Tego z kolei obawiało się OPZZ.
Według wyliczeń Ministerstwa Finansów, przywrócenie poprzedniego wieku kosztowałoby w 2017 r. 8,6 mld, w 2018 - 10,2 mld, w 2019 - 11,9 mld zł. Jednak w 2017 roku koszty będą niższe, bo przepisy mają wejść w życie nie wcześniej niż 1 października 2017 r., choć uchwalone mają być do końca bieżącego. ZUS musi mieć czas na przygotowanie systemu do zmian.
Staż odpadł
- Jako centrala związkowa stanowisko rządu przyjęliśmy z rozczarowaniem - nie ukrywa Wiesława Taranowska, wice-przewodnicząca OPZZ, członek Rady Nadzorczej ZUS. - Myśleliśmy, że jednak dorzucona zostanie druga możliwość, czyli przejście na emeryturę po osiągnięciu lat składkowych, 35 dla kobiet i 40 dla mężczyzn, bez względu na wiek. To byłyby warunki wygasające.
Skorzystałoby z tego pokolenie pracowników, które jeszcze uczyło się w szkołach przyzakładowych, byli traktowani jak pracownicy, odprowadzano za nich składki. - To także około miliona osób, którym odebrano wcześniejsze emerytury z powodu pracy w szczególnych warunkach - wylicza Taranowska. - Coraz trudniej udowodnić taki długi staż składkowy, więc ludzi, którzy mogliby skorzystać z tej możliwości, ubywałoby.
Po obniżeniu wieku emerytury będą niższe. To wynika z matematyki: mniejsza uzbierana kwota dzielona będzie przez większą liczbę lat.
- Na razie nie będzie miało to takiego znaczenia, bo ratuje nas kapitał początkowy - mówi Ta-ranowska. - Bardziej odczują to roczniki bez kapitału. Każdy jednak musi zdawać sobie sprawę z tego, że tyle dostanie, ile uzbiera. Widać, że to już do ludzi dotarło.
Kto ma prawo - odchodzi
Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Pracodawców „Lewiatan”, stanowisko rządu podsumowuje krótko: - To spowoduje wolniejsze doganianie bogatszych państw UE.
Przypomina, że w najbliższych pięciu latach, mimo stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego, w wiek poprodukcyjny wejdzie 600 tys. osób. - Cofnięcie podwyżki spowoduje, że liczba ta podwoi się. To twarde dane demograficzne.
Nie wiemy co prawda, jak się zachowają, czy przejdą na emeryturę, ale raczej tak. Pokazują to dane GUS: ponad 90 procent osób, które nabywają prawo do emerytury, od razu z tego korzysta.
- Wtedy znacząco spada motywacja do pracy - zauważa Mordasewicz. - Ludzie albo pracują na część etatu, albo na umowę zlecenie czy o dzieło lub wręcz w szarej strefie. Nie chcą płacić składek.
Skąd dorzucić?
Odejście z rynku pracy tak dużej grupy osób to z jednej strony mniejsze wpływy do ZUS z płaconych składek, z drugiej zaś - większe wypłaty emerytur. Tym samym konieczność wyższych dopłat z budżetu, bo wpływy ze składek pokrywają tylko część kwoty na wypłaty emerytur.
- Kluczową kwestią jest, ile osób będzie pracowało? - zastanawia się Mordasewicz. - Od 10 lat wolno, ale systematycznie rośnie wskaźnik zatrudnienia osób w wieku 55-60. Teraz to się odwróci.
Dopłaty z budżetu do ZUS będą musiały być coraz większe.
Z czego rząd może sfinansować deficyt? - Na razie z deficytu, czyli długu, oraz rosnących wpływów podatkowych - uważa Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR. - W obecnej kadencji o sfinansowanie deficytu nie obawiałbym się, jeśli nie nastąpi jakiś kryzys. Gorzej, co będzie w następnej. Bo z roku na rok koszty będą coraz wyższe.
Przypomina, że choć obecnie mamy względnie dobrą koniunkturę, to gospodarka rozwija się cyklicznie. Mamy niepewną sytuację w gospodarce chińskiej, nieuregulowane problemy strefy euro. - To może spowodować pogorszenie koniunktury.
Zakaz pracy na emeryturze?
W rządowej opinii do prezydenckiego projektu obniżenia wieku eme-rytalnego są haczyki. Po pierwsze, nie ma być przywilejów dla rolników, sędziów i prokuratorów po 2017 roku.
Po drugie, ale chyba ważniejsze, w opinii znalazło się zdanie: „Rada Ministrów wnosi o rozważenie przez Sejm możliwości uzupełnienia prezydenckiego projektu ustawy o modyfikację rozwiązań dotyczących łączenia dalszej aktywności zarobkowej z pobieraniem emerytury i jej wysokości”.
Wynika z tego, że rząd chce, by posłowie wprowadzili albo całkowity zakaz łączenia emerytury z pracą, albo ograniczyli wysokość emerytury, jeśli ktoś jednocześnie pracuje.
To, prawdopodobnie, miałoby zniechęcać ludzi do przechodzenia na emeryturę. - Problemem nie jest to, że ludzie pracują, problemem jest niski wiek emerytalny - zauważa Mordasewicz.
Posłowie prezydenckim projektem zajmą się po wakacjach.