Elon Musk - wizjoner, dziwak, geniusz biznesu

Czytaj dalej
Kazimierz Sikorski

Elon Musk - wizjoner, dziwak, geniusz biznesu

Kazimierz Sikorski

- Nie boję się porażek - mówi. Niewiele brakowało, a ambitny program podboju kosmosu Elona Muska runąłby jak domek z kart. - Na kolejną próbę z rakietą nie mieliśmy już po prostu pieniędzy - przyznał po pewnym czasie Musk. Pytany czy wtedy by się poddał, odpowiedział: nie, za nic w świecie.

Porażki są jego zdaniem nieodzowną częścią drogi do sukcesu, choć jego współpracownicy pamiętali, jak był potwornie spięty jesienią ubiegłego roku, kiedy jego rakieta Falcon 9 runęła z hukiem na wieży startowej na Florydzie. Kiedy Musk złapał już dystans do porażki na Instagramie pojawiło się wideo z zapisem... nieudanych prób lądowania jego rakiety. - Może Falcon zdał sobie sprawę, że jednak nas kocha...Albo przeczytał instrukcję - zabrzmiał komentarz Muska, który podszedł do porażek z przymrużeniem oka.

Wszystko na jedną kartę
Taki był od małego, uparcie dążył do celu, choć niekiedy stawiał wszystko na jedną kartę, byle osiągnąć to, co sobie zamierzył, a mogło być różnie. Dziś, jako dojrzały facet powtarza ze śmiertelną powagą, że życzeniowe myślenie jest bardzo ważne w naszym życiu. Musi być dla człowieka czymś, co go napędza, by przeżyć swoje lata odpowiedzialnie i ciekawie. Przyznał w jednym z wywiadów, który krąży w sieci, że nigdy nie wolno się poddawać, na błędach trzeba się uczyć i iść do przodu. No i trzeba marzyć.

Wydaje się, że dzisiaj Musk coraz częściej patrzy w gwiazdy. Musi tam być coś, co go najbardziej pociąga, kręci. Sam mówi, że chciałby skolonizować Marsa. A potem? Zobaczy się... Na Marsie też chciałby … umrzeć, skoro nie ma innego wyjścia. Nie traci więc czasu, pracuje bez wytchnienia, po sto albo nawet więcej godzin w tygodniu!. Tak w tygodniu! - To proste, kiedy ludzie przeciętnie pracują po 40 godzin, ja ze swoją wydajnością mogę zrobić w cztery miesiące to, co oni w rok - wyjaśnia.

Amerykański sen Muska
Mówi to facet, który dokonał już bardzo wiele w swoim życiu. Urodzony 1971 roku w Pretorii (RPA), przedsiębiorca i filantrop, założył takie firmy jak PayPal, SpaceX i Teslę. Od lat mieszka w Ameryce Północnej, ma obywatelstwo kanadyjskie i amerykańskie. Republika Południowej Afryki była dla niego za mała, dusił się, poza tym nie ta technologia, nie te warunki do robienia rzeczy naprawdę wielkich.

Tylko w Stanach mógł założyć SpaceX, która wysyła dziś więcej rakiet w kosmos niż Rosja, tylko tam mógł wymyślić Teslę, która elektrycznymi samochodami chce podbijać świat, tylko tam mógł dorobić się bajecznej fortuny, szacowanej na 15 miliardów dolarów. Przez jednych uwielbiany za rozmach działania i wyobraźnię, przez innych znienawidzony za styl zarządzania swoimi firmami. Pracownicy Tesli na przykład narzekają, że normy w jego fabryce są tak wyśrubowane, że trudno się z nimi wyrobić. Musk na to: płacę lepiej niż w innych firmach motoryzacyjnych, stąd i wymagania są większe.

Dzieciństwo spędził w Republice Południowej Afryki. Jego ojciec był inżynierem, matka zaś dietetyczką i modelką. Tak naprawdę nic nie zapowiadało, że ze spokojnego dzieciaka wyrośnie prawdziwy wizjoner, człowiek o przeogromnych horyzontach i zarazem nieznośny w obcowaniu. Choć na filmach prezentujących osiągnięcia jawi się jako dostojny biznesmen, zawsze uśmiechnięty i opanowany, to jednak pod skórą drzemie prawdziwy diabeł, który raz na jakiś czas wybucha. Nie brakuje opinii, że Musk jest po prostu chory… psychicznie!

Sam zresztą kiedyś wypaplał w sieci pytany przez internautę o stan swojego ducha, że ma problemy z psychiką, szybko się jednak zreflektował, że wszystko jest w porządku, bo przecież lekarze nie stwierdzili u niego choroby psychicznej. Ale czy facet, który jest liderem na wielu biznesowych polach, który nie liczy czasu swojej pracy, który do każdego pomysłu zapala się jak dziecko, może być całkiem normalny? Pozostańmy przy niewiadomej i stwierdzeniu, że to właśnie dzięki takim ludziom jak Musk idziemy do przodu.

Pierwsze 500 dolarów
Kiedy miał 10 lat, rodzice kupili mu pierwszy komputer, więc nauczył się programować. Dwa lata później sprzedał swój pierwszy program - grę komputerową Blastar i zarobił 500 dolarów. Nieźle jak na dzieciaka! Może to wtedy postanowił sobie, że biznes będzie jego przeznaczeniem?

Za nic w świecie nie chciał pójść do wojska, a ponieważ w RPA służba wojskowa była obowiązkowa jako 17-latek wyjechał do Kanady. Zamieszkał u rodziny swej matki. To był jednak tylko przystanek, bo jego prawdziwym celem była Ameryka. To było potem, bo najpierw w Kanadzie pracował u kuzyna na farmie i czyścił kotły w tartaku w Kolumbii Brytyjskiej. Najmował się też do prac leśnych. Praca fizyczna nie była mu pisana i po dwóch latach ruszył szukać szczęścia do Toronto w branży internetowej.

Po tym epizodzie ostatecznie w 1992 roku przyjechał do Stanów Zjednoczonych. Miał w kieszeni stypendium na uniwersytecie stanowym w Pensylwanii, gdzie studiował ekonomię. Potem miał krótką przygodę na słynnym uniwersytecie Stanforda, gdzie studiował fizykę. Studiował to może za dużo powiedziane, bo po pierwsze chciał tam zrobić doktorat, po drugie porzucił uczelnię zaledwie po dwóch dniach i z bratem Kimbalem założył firmę Zip2.

Pozostało jeszcze 67% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Kazimierz Sikorski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.