Ekologiczni sprzedadzą wszystko
Przetwórnie żywności bio nie mają problemów ze zbytem. Niektóre nie nadążają z produkcją.
- Zainteresowanie naszymi towarami jest tak duże, że mamy problem, by nadążyć z produkcją - mówi Mieczysław Babalski, rolnik z Pokrzydowa (koło Brodnicy), który od 1986 roku z żoną Aleksandrą prowadzi gospodarstwo ekologiczne. Od 1991 roku przy tym gospodarstwie działa Wytwórnia Makaronu BioBabalscy.
Niewiele przetwórni
W ich wytwórni powstaje m.in. makaron razowy orkiszowy, który zwyciężył w plebiscycie „Nasze Dobre z Kujaw i Pomorza 2016. Znak jakości Gazety Pomorskiej” w kategorii „Produkty ekologiczne”. - Cieszy się ogromnym zainteresowaniem naszych klientów, którzy zamawiają towar także przez internet - mówi Babalski. - Cała produkcja schodzi na bieżąco.
Pomimo rosnącego zainteresowania taką żywnością, przetwórni surowców bio jest wciąż niewiele. Z danych za 2015 rok wynika, że w woj. kujawsko-pomorskim działa ich 18 (o trzy więcej niż trzy lata temu). - To między innymi efekt braku surowców - mówi Agnieszka Dobosz-Idzik z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie, która jest gł. specjalistą ds. ochrony środowiska i rolnictwa ekologicznego. - Istnieje nisza na rynku, popyt na żywność ekologiczną rośnie, więc warto zachęcać do takiej produkcji rolników i przetwórców.
- Przetwórni ekologicznych wciąż nie jest dużo, szczególnie tych, które przetwarzają tylko surowce ekologiczne - ocenia Babalski. - Niektóre zakłady mają tylko wydzielone linie do przetwarzania surowców bio.
Dlaczego tak się dzieje? Babalski podaje ten sam powód: - Jest duży problem z dostarczeniem surowca ekologicznego - uważa rolnik i przetwórca z Pokrzydowa.- My zaczynaliśmy wiele lat temu i w okolicy mamy około stu rolników, który dostarczają surowiec do naszej wytwórni i pod nasze potrzeby produkują zboża odpowiednich gatunków takich jak samopsza, płaskurka i orkisz.
- W poprzednim roku, w stosunku do 2015, zwiększyliśmy sprzedaż o 25 procent - mówi Tadeusz Szynkiewicz, prezes i współwłaściciel przetwórni BioFood w Ciechocinie (pow. golubsko-dobrzyński). Najwięcej sprzedają soków kiszonych (np. z buraczków).
Brakuje ogórków i jabłek
Żeby nie brakowało im surowca, współpracują z rolnikami, z którymi wiążą się umowami, organizują dla nich szkolenia. Mimo tego i tak brakuje im m.in. ogórków. - Chętnie kupimy ich dwa razy tyle co obecnie, bo moglibyśmy znacznie więcej ich wyeksportować - dodaje Szynkiewicz. - Brakuje nam też na przykład jabłek, bo większych sadów ekologicznych w naszym regionie nie ma i musimy owoce sprowadzać z innych części kraju.
W 2015 roku w Kujawsko-Pomorskiem było 385 gospodarstw ekologicznych, za miniony rok danych jeszcze nie ma, ale można się spodziewać, że ta liczba będzie nieco wyższa.
Zdaniem Mieczysława Babalskiego, w Kujawsko-Pomorskiem nawet klimat sprzyja prowadzeniu produkcji bez sztucznej chemii, więc np. walkę z owadami można wygrać także stosując metody naturalne. - Poza tym dla mniejszych gospodarstw to bardzo dobra alternatywa - przekonuje.
- Rolnictwo ekologiczne nie jest łatwe, dlatego ci gospodarze stanowią elitę - uważa Tadeusz Szynkiewicz. - Trzeba mieć dużą wiedzę na ten temat, bo „samo na polu nie urośnie”.
- Tego można się nauczyć, jeśli ktoś naprawdę chce - twierdzi rolnik, który zamierzał przestawić gospodarstwo konwencjonalne na ekologiczne. - Gorsza jest biurokracja. Ona najbardziej zniechęca.
Gospodarzom starają się pomóc doradcy. Przetwórcom także. - Coraz częściej zgłaszają się do nas przetwórcy, którzy szukają dostawców surowca, ale i rolnicy szukający odbiorców - mówi Agnieszka Dobosz-Idzik. - Kontaktujemy ich ze sobą, organizujemy szkolenia, spotkania.
KPODR stworzył też bazę gospodarstw ekologicznych. - W związku z ochroną danych osobowych nie mogliśmy dotrzeć do wszystkich - dodaje doradca. Chętni mogą do tego wykazu dołączyć, wystarczy skontaktować się z ośrodkiem.