Dzwonią na numer alarmowy 112 i niepotrzebnie blokują linię. Bydgoscy operatorzy mają sporo takich zgłoszeń
- Dzień dobry, podaje stan licznika prądu, albo córka nie chce iść do szkoły, wezwijcie policję, żeby ją doprowadziła - takie sygnały trafiają do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy. Niestety, bezzasadne alarmy na numer 112 stanowią aż 76 proc. wszystkich zgłoszeń. Dziś (11 lutego) przypada Europejski Dzień Numeru Alarmowego. Z tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się pracy operatorów numeru alarmowego.
- To nie jest łatwy kawałek chleba - zastrzega już na wstępie Radosław Bogusławski, kierownik Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Bydgoszczy. - Tu trzeba mieć nerwy jak ze stali.
Służba jest w trybie 12-godzinnym zmianowym. Nie wszyscy wytrzymują jej trudy. Niektórzy odpadają już na etapie szkoleń, inni trochę popracują i dochodzą do wniosku, że to jednak praca nie dla nich.
Z czym przychodzi się zmierzyć operatorom numeru alarmowego? - Czasem zdarzają się trudne przypadki, np. próby samobójcze - mówi Radosław Bogusławski. - Takie osoby często nie chcą podać swojej lokalizacji. Możemy określić, że są np. w promieniu od 0,5 do 1 km, ale od umiejętności poprowadzenia rozmowy przez operatora zależy, czy szybko namierzymy desperata i udzielimy mu pomocy. Bywało, że operatorzy 2 lub 3 godziny podtrzymywali rozmowę z takimi osobami. To bardzo obciąża psychicznie, dlatego jeśli, jest taka potrzeba, nasi pracownicy mogą skorzystać z pomocy psychologa.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień