Dziki straszą mieszkańców Rzepina
Mieszkańcy: Dziki to nasza plaga. Wchodzą na ogrody. Niedaleko jest szkoła i przedszkole! Gmina załamuje ręce: Starostwo nie pozwoliło na odstrzał, inne metody nie działają. Co robić?
Zadzwonił do nas zdenerwowany mieszkaniec jednego z domków jednorodzinnych w Rzepinie. - Mam już dość! Dziki robią szkody w moim ogrodzie, wyżarły jabłka, ogórki, teraz się zabrały za dynie. Żona wiesza pranie, a tu dzik w pobliżu chrumka, siedzimy w altance, a obok dziki żerują na naszym ogrodzie. Próby wypłoszenia nie dają nic. Ja już nie mam siły, nikt się nie chce przyznać się do tych dzików. Pytam więc co mamy robić? Co robić z dzikami w mieście? - pyta Wiesław Kołosza.
Pan Kołosza zwrócił się z tą sprawą do burmistrza, do powiatu, do wszystkich możliwych instytucji, które by mogły pomóc w rozwiązaniu problemu. - Nie ma prawa, które mówi co robić z dzikami, które są w mieście. Koło łowieckie mówi, że nie może na tym terenie nic zrobić. Burmistrz, że dziczyzna nie jest jego, marszałek, że nie ma tytułu, a wojewoda: to nie jest zagrożenie tego typu bezpieczeństwa, żeby coś tam robić - mówi pan Wiesław. - Były tego typu idiotyczne pomysły, że urzędnicy proponowali mi żebym wziął od fryzjera włosy, bo dziki nie lubią włosów, albo żebym kupił trutkę, albo jakieś pachnidło, bo dziki też tego nie lubią. Przecież te propozycje są niepoważne - dodaje.
Obok jego domu jest kamienica, w której mieszkają dzieci.- Ostrzegałem je, pokazywałem w internecie jak dzik wygląda i mówiłem, żeby nie chodziły tutaj, gdzie może być ta zwierzyna-mówi Kołosza.
Poszliśmy do sąsiada naszego rozmówcy. - Proszę zobaczyć co dzisiaj w nocy zrobiły - mówi Henryk Śnigir i prowadzi nas przez swój ogród. Dochodzimy do miejsca, gdzie widać wyraźnie świeże ślady przeorane przez dziki. W pobliżu domów pana Wiesława i pana Henryka jest przedszkole, ale dziki w Rzepinie to plaga nie tylko przy tych ulicach. 100 metrów od szkoły są ogrody działkowe i tam również dziki sobie chodzą jak chcą.
Gminie sprawa jest znana. Zastępca burmistrza wystąpił do starostwa z wnioskiem o wydanie decyzji odstrzale redukcyjnym dzików. - Zakupiliśmy środki zapachowe, środki hukowe, ale to był efekt tymczasowy. Wobec zagrożenia bezpieczeństwa i zdrowia naszych mieszkańców zwróciliśmy się z prośbą o odstrzał dzików. Niestety starostwo nie wyraziło na to zgody - mówi Krystian Pastusza, zastępca burmistrza.
Pastusza mówi też, że myśleli o odłowie dzików, ale nadleśnictwo nie przyjmie od nich zwierzyny, bo przepisy ze względu na AS ( afrykański pomór świń) tego zabraniają. Pozostaje więc tylko odstrzał.
Dlaczego starostwo nie pozwala na odstrzał? - We wniosku gmina wskazała ogródki działkowe, które nie są obiektami produkcyjnymi ani użyteczności publicznej. Poprosiliśmy gminę o wskazanie obiektów użyteczności publicznej oraz podanie rodzaju zagrożeń. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pismo. Ponadto burmistrz ma prawo na etapie opiniowania zaproponować większą ilość dzików do odstrzału w obwodzie najbliższym ogródkom działkowym, dzierżawionym przez Koło Łowieckie Jeleń w Rzepinie - tłumaczy Krzysztof Derejsabicz, główny specjalista ds. ochrony środowiska w starostwie.