Dziki mają duży apetyt, a rolnicy z regionu spore problemy
- Gdy zobaczyłam flaki na naszym polu, poczułam się poniżona - mówi Anna Partyka. - Chcę być traktowana przez myśliwych po ludzku! Żebym nie musiała za każdym razem walczyć o odszkodowanie!
Coś mnie tknęło, gdy nad naszym polem zobaczyłam drapieżne ptaki - wspomina pani Anna, która wraz z mężem Piotrem prowadzi rodzinne gospodarstwo w miejscowości Plemięta (gm. Gruta). - Nad czymś krążyły. Poszłam sprawdzić. To był chyba kwiecień 2016 roku; pamiętam,że panował upał.
Gdy doszła do tego miejsca, stanęła jak wryta. - Zobaczyłam porozrzucane wnętrzności, m.in. serce, a nad nimi pełno much - opowiada rolniczka. - Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić. Męża akurat nie było w Polsce. Skontaktowałam się z sanepidem. Tam poradzili mi, żebym zadzwoniła na policję jeśli nie wiem, czyje to serce. Może ludzkie? Podejrzewałam, że ktoś zastrzelił dzika i takie świństwo nam zostawił, ale pewności nie miałam.
Przyjechali policjanci. - Z Radzynia Chełmińskiego - dodaje. - Gdzieś dzwonili, a potem odwieźli mnie na podwórko.
Polował w nocy, przez pomyłkę nie zakopał pozostałości
Chciała udokumentować znalezisko. - Szybko poszłam do domu po aparat fotograficzny i wróciłam na pole - dodaje. - Zdziwiłam się, że już wnętrzności nie było. Ktoś je szybko posprzątał. Ciekawa byłam, jak się ta sprawa zakończyła, ale nikt mnie o tym nie informował.
Kto sprzątnął te szczątki? Czy policja zajęła się wyjaśnieniem, kto je zostawił? Co o tym sądzi prezes grudziądzkiego Koła Łowieckiego? Czytaj w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień