Podczas jednego spaceru można spotkać bawiące się wydry, czaple, siedem gatunków nietoperzy. Przyroda wie lepiej od ludzi, gdzie dobrze się mieszka. Wybredne i chronione zwierzęta osiedlają się blisko Bytomia.
Wojciech Sokolnicki urodził się we Lwowie, zaraz po wojnie przyjechał z rodzicami do Bytomia, patrzy więc na miasto przez te parę dziesiątków lat. Ma porównanie. Były czasy, gdy myślał, że zostało już na zawsze skazane, zwyciężone przez przemysł. Nic ciekawego tu nie urośnie, nie będzie chciało żyć. Jest fotografem, przewodnikiem, z zamiłowiania przyrodnikiem; obserwował z bólem, do czego to wszystko zmierza. Ale po zamknięciu głównych zakładów i kopalń świat ludzi się skurczył, a przyrody rozbujał.
- Ciągle nie mogę uwierzyć, że rany zadane przez przemysł tak szybko się goją - dziwi się fotograf. - Na zwykłym spacerze po okolicach Bytomia spotykam zwierzęta, których nigdy wcześniej tu nie widziałem.
Ostatnio natknął się na wydry, które wesoło pluskały się w jeziorku w rezerwacie Segiet. To tereny na dawnych wyrobiskach górniczych między Bytomiem a Tarnowskimi Górami. Chociaż rezerwat powstał w 1953 roku, zatrute środowisko dawało mu się we znaki. Gdzie Segietowi było do wydr, które lubią tylko krystaliczną wodę, czyste powietrze, a na przekąskę zdrowe ryby. Niezwykle wybredne. W całej Europie wydry są bardzo rzadkie, pod ochroną, również w Polsce. Teraz uznały, że mogą osiedlić się w Bytomiu.
- Bardzo się ucieszyłem, jak je zobaczyłem, bo to widok optymistyczny - mówi Wojciech. - To są najweselsze zwierzęta na świecie. Dobra wróżba dla miasta.
Fotograf prowadzi wycieczki dla osób, które chcą robić zdjęcia faunie i florze, co nie jest łatwą sztuką. On sam miał już kilka wystaw o tematyce przyrodniczej. Prowadzi też zajęcia fotograficzne dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku, zabiera ich na włóczęgi.
- Może z wiekiem rośnie czułość dla natury, zachwyt nad nią, kiedy nie trzeba już gonić za karierą - zastanawia się Wojciech. - Jestem z moich podopiecznych bardzo zadowolony. Będziemy uczyć się, jak fotografować owady, bo to wspaniała przy-goda.
Nigdy nie wie, co spotka go na kolejnej wyprawie; do Segietu albo w Żabich Dołach, które leżą między Bytomiem, Chorzowem a Piekarami Śląskimi. To zapadliska po działalności górniczej i hutniczej. Ma nadzieję, że natknie się tutaj na czaple. Gdy je zobaczył, zakochał się, bo są przepiękne. Chodzą majestatycznie albo stoją w zadumie na jednej nodze. W Polsce pod ochroną gatunkową.
- Świetnie w Segiecie mają się nietoperze - opowiada Wojciech. - To jakiś cud. Mieszkają w starej sztolni, stale przybywają nowe. Niedawno były trzy gatunki, a teraz mamy już siedem. Wszystkie pod ścisłą ochroną.
Korytarze pod Segietem ciągną się kilometrami, nie ma pojęcia, co jeszcze kryją. Na swoich wędrówkach z aparatem fotograficznym, czasem o świcie, spotyka młodych i starych. Ludzie też zadziwiają.
- Spotkałem panią po 80., która w lesie fotografowała przyrodę - mówi Wojciech. - My wszyscy, z aparatami fotograficznymi, z tym błyskiem w oku, poznajemy się od razu. I pozdrawiamy jak rodzina.