Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy: Media nie są zwykłym biznesem
- Mamy ogromną lukę w prawie, wokół której nie powinniśmy przechodzić obojętnie. Założono „firmę krzak” w Holandii, więc nie można mówić, że nic się nie dzieje, zaraz inna stacja komercyjna dojdzie do wniosku, że można robić tak samo. To jest ogromnie niebezpiecznie - mówi Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jakie jest stanowisko Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w sprawie ustawy medialnej, zwanej potocznie „lex TVN”, przegłosowanej w tym tygodniu w Sejmie?
Wyraziliśmy swoją opinię w stanowisku z trzeciego sierpnia. Popieramy zmiany, które zostały zaproponowane w nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. „Proponowane zmiany nie naruszają zasady wolności słowa, a ich celem jest jedynie ochrona rynku medialnego przed przejmowaniem kontroli nad nadawcami przez podmioty spoza EOG (spoza Unii Europejskiej), a więc również z państw mogących stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Państwa Polskiego” - brzmi w skrócie nasze stanowisko.
Czy jest to projekt wymierzony w jedną, konkretną stację, czy próba uporządkowania rynku?
W mojej ocenie jest to próba likwidacji powstałej przed laty luki prawnej. Wykorzystała ją stacja TVN, kiedy wykupiło ją amerykańskie konsorcjum Scripps Networks Interactive w marcu 2015 roku. Nie zareagowano wtedy we właściwy sposób, nie blokowano tej transakcji, by dostosować się wtedy do przepisów rynku mediów w Polsce, gdy przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji był związany z PO Jan Dworak. Było to pogwałcenie polskiego prawa! Potem Amerykanie zarejestrowali firmę „krzak” w Holandii, która jest formalnie właścicielem wszystkich kanałów telewizji TVN, ale tak naprawdę pełni rolę wirtualnego słupa, bez zatrudnionych pracowników. To jest to grubymi nićmi szyte obchodzenie nawet obecnie obowiązujących przepisów. I to trwa do dzisiaj, zatem procedowana nowelizacja jest - w moim przekonaniu - symptomem, że Polska jest państwem prawa również na gruncie medialnym, gdzie każdego obowiązują te same reguły.
Kiedy sześć lat temu amerykański biznes przejmował większość udziałów w TVN, to obóz rządzący nie dostrzegał problemów. Poza tym wielu prawicowych publicystów oczekiwało, że stacja siłą rzeczy „zbastuje” w krytyce PiS i sprzyjaniu opozycji, bo władzę w USA dzierżył Donald Trump.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak długo zajęło sporządzenie odpowiednich zmian. Teraz z jednej strony większość sejmowa uzupełnia ustawę medialną, a z drugiej trzeba odnieść się do prostego faktu, którym jest wygaśnięcie koncesji 26 września dla TVN24. Rzeczywiście, ta koincydencja wydaje się niezręczna. Politycy nie powinni jednak rezygnować z zabezpieczenia rynku elektronicznego przed wpływem ingerencji innych państw. To, co mamy obecnie, ułatwia występowanie patologii na rynku mediów. Media nie są „zwykłym biznesem”, podlegają oczywiście prawom rynku handlowego, ale przede wszystkim kształtują opinię publiczną, wpływają na poglądy ludzi. I ze względu na bezpieczeństwo nas wszystkich nie mogą pozostać poza sferą zainteresowania państwa. Chodzi więc teraz tylko o to, by uporządkować lukę w prawie wokół mediów.
Nie da się też wykluczyć, że Prawo i Sprawiedliwość traktuje Discovery jako kartę przetargową w interesach i polityce. USA wielokrotnie wspierało Izrael w sytuacjach konfliktowych z Polską, więc obóz rządowy teraz grozi odebraniem „zabawki”, jaką jest Discovery. I szczerze mówiąc, tak bym interpretował ostatnie wydarzenia, niezależnie od ocen.
To scenariusz, który brałabym pod uwagę, jako motyw działania PiS - ekspert od politologii rozważałby taki argument. Z punktu widzenia medioznawcy, powtarzam: mamy ogromną lukę w prawie, wokół której nie powinniśmy przechodzić obojętnie. Założono „firmę krzak” w Holandii, więc nic się nie dzieje, zaraz inna stacja komercyjna dojdzie do wniosku, że można robić tak samo. To jest ogromnie niebezpiecznie, tym bardziej, gdy spojrzymy na polski rynek. Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej wyglądało to zupełnie inaczej, koncesje mogły otrzymać tylko firmy z mniejszościowym udziałem kapitału zagranicznego. Dlatego tak ważna jest obecna nowelizacja przepisów, by nie utrwalać w prawie medialnym fikcyjnych zapisów.
Czyli nie podpisze Pani listu dziennikarzy w obronie TVN?
Nie, nie podpiszę tego listu, także dlatego, że obecnie w SDP zajmuję się problemami dziennikarzy i pracowników twórczych, między innymi operatorów telewizyjnych, którzy są przez TVN skrzywdzeni. Dostrzegam w tym pewien rodzaj hipokryzji. W obecnej sytuacji są możliwe są przecież rozwiązania kompromisowe, na przykład zawarcie umowy dwustronnej z USA dotyczącej TVN. Ważne jest jednak, by przepisy realnie chroniły koncesje telewizyjne przed sprzedażą podmiotom spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego w interesie nas wszystkich.
TVN z okazji 20-lecia całkowicie pominął materiały archiwalne z Kamilem Durczokiem w roli głównej. Nie ma go nigdzie, choć był wieloletnim szefem redakcji „Faktów”. Można się domyślać, dlaczego tak postąpiono - wszak Durczok ma poważne zarzuty. Czy to jest fair?
Nie, to nie jest ok, nie powinno się usuwać ze strony wcześniej opublikowanych materiałów. Widać, jak bardzo do dzisiaj jest to niewygodny temat dla TVN. Ma służyć poprawie ich wizerunku, ale z rzetelnością dziennikarską nie ma nic wspólnego.
Bartosz Węglarczyk, komentując lex TVN, napisał tak: „Podane przez rzecznika rządu przykłady Austrii i Francji jako krajów, gdzie obowiązuje lex TVN, są mylące. Tak, Francja jako jedyny kraj UE nie pozwala firmom spoza UE inwestować w naziemną TV. W Austrii jest po prostu państwowy monopol naziemnej TV. Francuzi zawsze trzymali swoje media z dala od innych, bo uważają swoją kulturę za wyjątkową. Trzymali się też z dala od USA. Mogą, bo leżą w troszkę innym miejscu Europy niż my. My nie możemy tak działać. Odrywanie się od USA jest dramatycznym działaniem na szkodę Polski”. Różne argumenty padają w tej dyskusji, także przekonujące, ale czegoś takiego się nie spodziewałem.
Nasi sojusznicy powinni nas szanować i nie lekceważyć prawa, które u nas obowiązuje, a po prostu sześć lat temu to niestety zrobiono. Takie wpisy dowodzą tylko tego, że szef Onetu chciałby, byśmy ciągle godzili się z sytuacją, że są „równi i równiejsi” np. na rynku mediów i jednego podmiotu nie obowiązują takie reguły, jak innych. Mam nadzieję, że rządzący nie podzielają tych poddańczych poglądów, a konflikt z TVN uda się rozwiązać kompromisowo - mimo niepotrzebnie podsycanej histerii wokół tego tematu.
W Sejmie doszło do reasumpcji głosowania nad nowelizacją ustawy medialnej. Dziennikarze TVN, politycy opozycji, część prawników oceniło zachowanie marszałek Elżbiety Witek za bezprawne, bo nie było uzasadnionego powodu do powtórzenia procedury. Paweł Kukiz, głosujący wspólnie z PiS, może przeczytać wszędzie na swój temat, że jest “szmatą” - to najłagodniejsze określenie. Czy ta temperatura sporu na Wiejskiej będzie coraz silniej oddziaływać na media? Mamy się do tego przyzwyczaić?
Temperatura sporu politycznego jest wysoka od pierwszych wygranych przez PiS wyborów, każda próba zmiany czegokolwiek, co narusza interesy podmiotów wykorzystujących nasze państwo i nas wszystkich przez lata III RP, jest nagłośniona jako zamach na prawa obywateli i chęć tłumienia wolności słowa. To jest działanie, które ma odwrócić uwagę opinii publicznej od istoty sporu i obliczone jest na maksymalne rozhuśtanie emocji między nami. Nie należy im ulegać.
Niedawno dziennikarze wp.pl ujawnili, że Donald Tusk przepisał nieruchomości na żonę. Spotkała ich za to fala krytyki, wymieszana z pogróżkami i argumentami ad personam. Obserwowała pani te wpisy na Twitterze?
Z wieloma się zapoznałam, choć nie dało się przeczytać wszystkich. Sama treść komentarzy nie zrobiła na mnie wrażenia, z jednego powodu - jest ich zawsze wiele i jestem już do tego przyzwyczajona. W momencie, gdy na przykład w opozycyjnych mediach pojawia się doniesienie nieprzychylne dla liderów politycznych, to natychmiast dziennikarze muszą mierzyć się z bluzgami i hejtem, deprecjonowaniem pracy. Taki proceder nie powinien mieć miejsca. Polaryzacja polityczna w mediach jest faktem, funkcjonują bańki informacyjne. Dziennikarz myślał, że za ujawnienie faktów na temat polityka nie może spotkać go nic przykrego, ale tak nie jest, to środowisko uważa, że krytykować można tylko PiS, opozycja musi być pod ochroną, stąd ta fala hejtu za złamanie tej reguły. Nic nowego.
Szymon Jadczak - współautor doniesień o majątkach polityków - ocenił, że wysyłane do niego wiadomości od zwolenników opozycji były na podobnym poziomie wulgarności z tymi, które otrzymywał od pseudokibiców Wisły Kraków po swoim materiale na ich temat. Może ma to związek z silną chęcią dehumanizacji kogoś, kto nie jest „z nami”?
Zapewne tak. Dlatego coraz trudniej wykonywać zawód dziennikarza. Taka ogromna fala krytyki bywa bolesna dla kogoś, kto wierzył, że jak rzetelnie kogoś opisze to spotka się z rzetelną oceną, a czytelnicy to docenią. Niestety tak nie jest, reakcje są negatywne, bo ośmielił się ujawnić niewygodne dla ich zwolennika informacje. Dziennikarze musieli się przyzwyczaić do tego, że tak jest.