Dwa lata prezydenta Biedronia. Podsumowanie "Głosu"
Robert Biedroń zorganizował obchody drugiej rocznicy objęcia funkcji prezydenta Słupska. Wydał swój „Raport Słupski”. Chwali się, tym, co zrobił i zrobi. Dziś podsumowanie „Głosu”. Prezydentem Robert Biedroń nie jest złym. Jest słabiutkim.
Z wydanej za miejskie pieniądze gazety promocyjnej z okazji dwulecia rządów Roberta Biedronia wynika, że jego największym sukcesem jest ustabilizowanie finansów miasta i powstające... murale. Przyjrzyjmy się jednak wnikliwiej. Najpierw stylowi sprawowania funkcji prezydenta.
Prezydent na wyjeździe
Robert Biedroń podkreśla w mediach centralnych, że przesiadł się z limuzyny prezydenckiej na rower. Prawda jest jednak inna, mieszka tak blisko ratusza, że roweru nie używa. Jeździ zaś miejskimi samochodami. Podróżuje głównie do Warszawy i na lotniska. W tej kadencji więcej dni pracy spędził poza ratuszem (ponad siedem pełnych miesięcy!) niż w Słupsku. W tym było mnóstwo wyjazdów na imprezy UE i LGBT. Okrążył równik ponad dwa razy. Do tego co parę tygodni na dwa-trzy dni wyjeżdża w delegacje do Warszawy, gdzie ma mieszkanie, czasem nawet nie wpisując do kalendarza spotkań kierownictwa sensownych pretekstów. Wtedy słupszczanie widzą go w centralnych mediach. A tam, obok promocji miasta, ataki na PiS. Nie dziwmy się, że wicepremier Jarosław Gowin, który był w Słupsku ostatnio się z nim nie spotkał. Utknął też bez centralnej decyzji (choć miasto wydało za poprzedniej władzy setki tysięcy na plany) kolejny etap ringu. Prezydent Słupska nie pojechał do ministerstwa infrastruktury, by o to walczyć. Nie był też w ministerstwie kultury, gdy ważyły się losy milionów na rozbudowę filharmonii. Dotacji miasto nie dostało.
Trzy sukcesy
Zostawmy już samego prezydenta, a wróćmy do sytuacji miasta na półmetku kadencji samorządowej. Trzeba zauważyć trzy bardzo ważne pozytywy tego, co się udało od ustabilizowania finansów miasta, przez dokończenie pierwszych trzech etapów ringu do pozyskanie pomocy rządowej od premier Ewy Kopacz. W dwa lata dług Słupska zmniejszył się z 278 milionów złotych o ok. 30 mln złotych. Zrównoważono dochody miasta z wydatkami i prezydent proponuje radnym budżety z nadwyżką. To największe osiągnięcie Roberta Biedronia. Ale czy konieczne? To sprawa sporna, bo by osiągnąć papierowe wyniki finansowe, przez dwa lata w mieście zatrzymano inwestycje, od robienia dróg, przez chodniki, ścieżki rowerowe do wszelkich innych, z wyjątkiem budżetu partycypacyjnego. A i tak za wszystko zapłacili mieszkańcy miasta, bowiem władza podniosła stawki podatków lokalnych, głównie podatku od nieruchomości. Podniosła opłaty w strefie płatnego parkowania i rozszerza strefę opłat. Co więcej planuje kolejne podwyżki, choćby cen biletów autobusowych.
Konieczna była polityka oszczędnościowa i na początku kadencji Robert Biedroń radził sobie z tym sprawnie. Ruchy takie jak zmniejszenie rad nadzorczych, obcięcie pensji prezesom spółek miejskich wzbudziły uznanie. Tak jak polityka cięć etatów w ratuszu i podległych jednostkach. Im dalej jednak w las, czyli prezydenturę, tym więcej niekonsekwencji.
Okazało się, że etatów w urzędzie mniej, a wydatki na pensje urzędników większe. A zatrudnieni znajomi prezydenta, choć bez doświadczenia samorządowego, zarabiają więcej od doświadczonych urzędników. W przyszłym roku administracja ratuszowa będzie nas np. kosztować o ponad 2 miliony zł więcej, niż w tym. A kolejne cięcia wywoływały coraz większy ferment w mieście. Mowa choćby o zwolnieniach obsługi w miejskiej oświacie. Tu każdy ze słupszczan sam musi sobie odpowiedzieć, czy zwolnienia sprzątaczek lub wymuszanie dywidendy ze spółek (a my, mieszkańcy płacimy za ich usługi) są ważniejsze od słupków księgowych w budżecie w sytuacji, gdy dług miasta, to zaledwie połowa rocznych dochodów?
A swoją drogą nawet tu zamieniano obligacje, płacąc wyższe niż za czasów Macieja Kobylińskiego prowizje. Rekord to 2,2 proc., zamiast 0,4 proc.
Zrobiono to po to, by miasto mogło znowu się zadłużyć, kończąc akwapark i biorąc kredyty pod przyszłe inwestycje z nowego rozdania unijnego. Tu nic nowego władza nie wniosła, będzie realizować to, co ustalono pod koniec poprzedniej kadencji.
Okazało się, że w sprawie akwaparku popełniono sporo błędów na początku kadencji. Ratowano się angażując kancelarię bez doświadczenia i w konsekwencji miasto musiało zapłacić wykonawcy Trzech Fal ok. 13 mln zł gotówką, i zrezygnować ze swoich roszczeń wobec niego. A na koniec prezydent zaproponował powołanie spółki i kończenie akwaparku siłami miasta na kredyt, za ok. 25 mln zł.
Prezydent zapewnia, że w sprawie tej inwestycji powstaje biała księga. Ale obecna władza, choć mówi o winie poprzedników i narażeniu Słupska na straty, nie zrobiła nic, by ponieśli oni konsekwencje.
Inna biała księga, czyli zapowiadany przez Biedronia w programie wyborczym bilans otwarcia po 100 dniach prezydentury, okazał się tylko propagandowym dokumentem, z którego nie wynikło nic.
Większość pomocy rządowej Słupsk oddał wykonawcy akwaparku. Ale wyremontowanie teatru Tęcza jest sukcesem, co do mieszkań, to więcej w tym propagandy niż sensu.
Propaganda jest najważniejsza
Cechą charakterystyczną władzy jest ścisły związek podejmowanych decyzji z polityką. Nawet harmonogram dokończenia akwaparku zrobiono tak, by budowa zakończyła się w październiku 2018 roku, akurat tuż przed wyborami samorządowymi.
Propagandowy przekaz słychać też w sprawie remontowanych mieszkań. W tym tygodniu pisaliśmy o tym, że jedno z mieszkań wyremontowano z pomocy rządowej w kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Zresztą za Macieja Kobylińskiego też remontowano lokale, wystarczy zajrzeć w protokoły sesji. W 2008 roku remont 150 mieszkań, zdaniem ówczesnego prezydenta nie był niczym niezwykłym.
Wciąż zaś nie widać całościowej propozycji, czyli planu miasta na poprawę sytuacji z brakiem mieszkań komunalnych. Są zaś pojedyncze, ciekawe rozwiązania, takie jak abolicja dla zadłużonych, która zakończyła się umiarkowanym sukcesem.
Teraz uchwałę o bonifikatach na wykup mieszkań przeforsowali radni PO. Zobaczymy, jak będzie realizowana.
W innych dziedzinach miejskiego życia też przez dwa lata nie powstały całościowe rozwiązania problemów.
Pozwolimy sobie na cytat z Roberta Biedronia z 2014 roku dla „Dziennika Bałtyckiego”, gdy jako poseł zaatakował prezydenta Gdyni:
„Prezydent Szczurek świetnie radzi sobie z promocją swojej osoby i Gdyni. Mamy dzisiaj świetny PR, który nie pokrywa się z rzeczywistością. Festiwale, imprezy kulturalne, muzyczne itp. nie wystarczą. Może zamiast budować Infoboxy, lotniska i kolejki linowe powinno się budować nowe żłobki i mieszkania? Gdynia, jako ostatnia w Trójmieście ma budżet obywatelski. Będziemy mogli przynajmniej rozmawiać o ułamkach dysponowania naszym budżetem. Może nadszedł czas, żeby prezydent Szczurek i jego współpracownicy skupili się na realnych potrzeby mieszkańców?”
Niech każdy sam podpowie sobie, czy te słowa na półmetku nie pasują lepiej do samego Roberta Biedronia?
Fasada, zaniechania, chwiejna przyszłość
Listę błędów prezydenta Biedronia otwiera brak dokonania porządnego bilansu rządów jego poprzednika Macieja Kobylińskiego. Mimo deklaracji powstania wspomnianej już tu białej księgi, takowa się nie pojawiła. Bo trudno uznać za nią, zamówiony zewnętrznie prosty audyt finansowy. Zresztą takowe powstawały również za rządów Kobylińskiego. Zresztą zamawiane w tej samej firmie. Siłą rzeczy wiele konsekwencji tych poprzednich rządów, w drugiej połowie kadencji Biedronia będą obciążać już bardzo mocno jego konto. Na to konto pójdzie przede wszystkim brak wizji rozwoju miasta. Bo za takową obiektywnie trudno uznać przygotowaną przez niego strategią wieloletniego rozwoju. Słusznie dwukrotnie odrzuconą przez radę miejską. Ona zupełnie nie przystaje do intensywnego rozwoju samorządów charakterystycznego dla okresu pozyskiwania zewnętrznych środków.
- Robert Biedroń zupełnie bezrefleksyjnie zdaje się nie dostrzegać swojej ważnej roli - mówi jeden z ościennych samorządowców. - Roli regionalnego lidera na rzecz wielu projektów strukturalnych. My jesteśmy za mali. Musimy działać w oparciu o miejsce. To on powinien inicjować działania, strategie. Tymczasem z panem Biedroniem w ogóle trudno się spotkać. To on powinien nas ciągle zapraszać proponując przystąpienie.
Co gorsza Robert Biedroń ma chyba świadomość swoich niedoskonałości. Ratuje się jak zwykle w swoim przypadku - kamuflażem i propagandą. Ba, nie stroni od przypisywania sobie zasługi innych.
Na przykład Robert Biedroń ogłosił niedawno, że dzięki staraniom Słupska powstał program pozyskania znacznych środków na dodatkowe zajęcia dla przedszkolaków. Na tych działaniach miały też skorzystać ościenne gminy.
- No to jest oburzające - mówi przedstawiciel samorządu w Kobylnicy. - Jest dokładnie odwrotnie. To jest nasz program. Przez nas opracowany, przy którym chodziliśmy ponad dwa lata. I to dzięki naszym staraniom słupskie dzieci też na nim skorzystają.
No, ale to prezydent Biedroń występuje w ważnych telewizjach i to jego słowa idą w świat jako prawdy, które czasami mają zupełnie inne odcienie.
Uczyć się od innych? Niekoniecznie
Początek kadencji nawet zapowiadał co innego. Prezydent i jego zastępcy chcieli np. korzystać z doświadczeń innych. Powołano ciała konsultacyjne w postaci rad doradczych. Spotykano się z innymi samorządami by korzystać z doświadczeń sąsiadów. I tak wiceprezydent Koszalina Przemysław Krzyżanowski, swego czasu sekretarz stanu w ministerstwie oświaty, wyjaśniał władzom Słupska, jakie błędy popełniają w zarządzaniu oświatą. Błędy, której powodują, że Słupsk proporcjonalnie wydaje na oświatę o 30 - 40 proc. więcej, niż Koszalin. Wiedzę pozyskano, ale dynamicznej, strukturalnej zmiany nie przeprowadzono. Nawet teraz, kiedy rząd ma determinację przeprowadzenia reformy oświaty, i można tę oświatę zmieniać, Robert Biedroń staje na czele krytyków rządu, co jak widać, jest działaniem bezcelowym.
Podobnie było z podglądaniem Lęborka i jego doświadczeń i sukcesów w zakresie budownictwa komunalnego. Przełożenie tych doświadczeń okazało się za skomplikowane. Słupsk skupia się więc na wyrywaniu kolejnego miliona na kilka remontów.
Rady przy prezydencie umierają zaś naturalną śmiercią. - Przestałam na nie chodzić, bo nic nie wnoszą - mówi jedna z członkiń rady gospodarczej. -Zresztą sam prezydent się na nich nie pojawia.
Nie wiadomo, bo tego nie ogłoszono nigdy, aby jakakolwiek inicjatywa tych licznych rad została zgłoszona i przeprowadzona do szczęśliwego końca. Zaś prezydent powołał nową radę, ds kobiet. Akurat po czarnych protestach...
Plusy prezydentury
Najważniejszy: poprawa stanu finansów miasta, przygotowanie finansowe do kolejnej perspektywy unijnej, czyli znowu miasto może się zadłużać.
-Wywalczenie pomocy rządowej od Ewy Kopacz.
-Dokończenie inwestycji z poprzedniej kadencji: ring i zmiany w transporcie MZK.
-Medialna ofensywa prezydenta, przy okazji promująca też miasto.
-Więcej pieniędzy przeznacza się na kulturę.
-Zwrócenie uwagi na przestrzeń w centrum miasta. Porządkowanie spraw własnościowych i murale.
Minusy prezydentury
Wstrzymanie inwestycji miejskich przez dwa kolejne lata.
-Brak pomysłu na dokończenie akwaparku, poza lansowanym też przez poprzednika, kolejnym kredycie i kończeniu obiektu tylko siłami miasta.
-Rozregulowanie pracy ratusza przez zmiany i zlecanie zadań zewnętrznym firmom.
-Zatrudnienie znajomych w ratuszu, z wyższymi pensjami niż inni urzędnicy, mający samorządowe doświadczenie.
-Ataki słowne na rząd w centralnych mediach. I brak rozmów w sprawie kolejnych etapów ringu.
Program wyborczy
Robert Biedroń w swoim programie w 2014 r. wyłuszczył, co zrobi jako prezydent.
Wybrane punkty
-Zlikwiduję zbędne spółki, a w pozostałych zmniejszę rady nadzorcze.
-Ograniczę korzystanie ze służbowych samochodów, podróży i funduszy reprezentacyjnych.
-Prezydent przesiądzie się z eleganckiej i drogiej limuzyny z kierowcą na rower. Należy bardziej zaangażować straż miejską, aby szybko i skutecznie reagowała na prawdziwe problemy w życiu miasta.
-W ciągu pierwszych 100 dni prezydentury miasta przedstawię bilans otwarcia i pokażę, jaki jest stan finansów. Wprowadzę szerokie konsultacje, debaty i otwarte spotkania z mieszkańcami.
-Internet za darmo w całym mieście! Dotychczasowa władza bała się Internetu, ponieważ ludzie używali go w sposób, który włodarzom miasta się nie podobał (np. do krytyki działań ratusza).
-Władze Słupska powinny stale zachęcać do przesiadania się do autobusów i na rowery. Komunikacja miejska - obniżymy ceny biletów.
-Preferencyjne ceny biletów dla mieszkańców i mieszkanek Słupska, tak żeby osoby, które w nim pracują, a płacą podatki w innych miejscach, chętniej rejestrowali się u nas. Idea dwumiasta Słupska i Ustki wzmocniona musi być przez lepszą drogę, a także ścieżkę rowerową. Należy przywrócić debatę nad potrzebą uruchomienia Słupskiej Kolei Morskiej.
-Zabiegać będziemy o powołanie województwa środkowopomorskiego. Powstanie Instytut Zielonej Energii.
-Większy budżet obywatelski - obecny stanowi tylko 0,5 proc. budżetu Słupska. Zamiast likwidować kolejne szkoły, będziemy podnosić jakość uczenia w nich.
-Chcemy zmniejszenia liczby uczniów w klasach.
-Zwiększymy inwestycje w kulturę wprowadzając kartę słupską, gwarantującą ulgi w opłatach. Nowa filharmonia byłaby wspólnym mianownikiem dla wszystkich środowisk kulturotwórczych...
Realizacja programu
Na półmetku prezydentury czas na sprawdzenie realizacji programu Roberta Biedronia.
Wybrane punkty
-Tu prezydent zadziałał, jak obiecywał. Przełamując w sprawie BUMS opór rady. To ograniczenie dotyka zwykłych urzędników, ale nie prezydenta i jego współpracowników.
-Ci sami kierowcy i limuzyny wożą Biedronia, co poprzednika. Rower? Jak jest TVN. W straży miejskiej nastąpiły spore zmiany. A sama służba z roku na rok coraz więcej kosztuje, a mniej mandatów wypisuje.
-Bilans otwarcia, czyli stan finansów powstał. Propagandowy, a nie rozliczający poprzednika. Po dwóch latach mieszkańcy rzadziej w nich uczestniczą, widząc, że władza i tak robi swoje.
-Internetu za darmo w całym mieście dotąd nie ma! Obecna władza też. A Robert Biedroń sam blokuje krytykujących go na portalach społecznościowych, na które idą też miejskie środki.
-W praktyce wygląda to tak, że rozszerzają strefę parkowania i likwidują miejsca parkingowe w centrum. Komunikacja miejska - planują akurat podwyżkę cen biletów.
-Niestety, to jedna z tych prostych rzeczy, która dawno powinna działać, a nie widać działań w tym kierunku. Tymczasem Słupsk się wyludnia najszybciej w historii. Idea dwumiasta w zasadzie kończy się na podpisach na dokumentach. W praktyce burmistrz skarży się na niemożność wspólnych działań z Biedroniem, choćby w sprawie PKP.
-Powołanie województwa środkowopomorskiego raz jest ważne, raz nie. O zapowiadanym Instytucie Zielonej Energii, coraz... ciszej.
-Budżet obywatelski - obecny stanowi już mniej niż 0,5 proc. budżetu Słupska. Doszło do likwidacji szkół. A co do podnoszenia jakości uczenia w nich oby też doszło.
-Liczba uczniów w klasach wzrosła. Miasto oszczędza.
-Karta słupska to oczywisty pomysł i pewnie byłby strzałem w dziesiątkę. Prace ponoć... trwają. Zapowiadana latem rozbudowa filharmonii okazała się klęską, miasto nie zdołało pozyskać środków z ministerstwa.