Drugie śniadanie z przewodniczącym. Wspomnienie o Wojciechu Grzeszku
Miałem z nim spotkanie w Zarządzie Regionu. Wiele lat temu. Mały pokoik, biurko pod ścianą i dwa krzesła. Sekretarka przyniosła herbatę w szklance na spodku. Przewodniczący wyciągnął kanapkę i położył na parującej szklance. Widząc moje zdumienie Wojciech Grzeszek uśmiechnął się i powiedział: - Widzi Pan, bo ja lubię na ciepło.
Pomyślałem sobie wtedy i myślę dzisiaj, kiedy nie ma Go wśród nas, że taką scenę chciałbym zobaczyć w filmie o działaczach związkowych. To wspomnienie mówi o czymś jeszcze: o świecie, który już przeminął. Skromna kanapka ogrzana herbatą - prosty, sposób na ciepły posiłek. Kto dziś pamięta o drugim śniadaniu? Komu robi je żona? Zamiast tego idziemy na lunch, do restauracji serwujących wynalazki dla dbających o dietę pracowników korporacji.
Wojciecha Grzeszka zabraknie nie tylko w jego gabinecie w gmachu Zarządu Regionu Solidarności przy Placu Szczepańskim. Zabraknie go na patriotycznych uroczystościach - przed Krzyżem Katyńskim - miejscu, któremu nadał rangę spotkań wspólnotowych dla wszystkich, którzy w Polsce po 1989 roku wołali o pamięć dla bohaterów zamordowanych w Katyniu i którzy domagali się szacunku niepodległego już państwa dla nich samych - działaczy Solidarności i organizacji antykomunistycznych. Dla ich zaangażowania i poświęcenia, walki o wolność.
Oni nie mogli pogodzić się z lekceważeniem, pogardą, biedą a w końcu zapomnieniem jakiego doświadczali przez wiele lat po odzyskaniu niepodległości. Wojciech Grzeszek chciał to zmienić.
Walczył o medale dla nich - te najważniejsze, bo elitarne - Krzyże Wolności i Solidarności. O swojej przeszłości milczał. Nie wypinał piersi. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał od Prezydenta RP dopiero pośmiertnie.