Drobiazgi kultury. Dlaczego traktują nas niepoważnie?

Czytaj dalej
Zofia Gołubiew

Drobiazgi kultury. Dlaczego traktują nas niepoważnie?

Zofia Gołubiew

Szanowni Państwo, mam znajomego, który jest dość niecierpliwy i ma wybuchowy temperament. Otóż on bardzo często złości się i wykrzykuje: „Oni przecież traktują mnie jak idiotę!”. A co go tak wkurza? Ano, mnóstwo drobnych rzeczy, które dotyczą nas na co dzień. Na przykład niektóre reklamy - „Czy oni myślą, że ktoś uwierzy, iż zachowa zdrowie, gdy będzie stosować coś, co reklamuje osoba z plakietką <lekarz>? Przecież to oczywiste bzdury i robienie wody z mózgu!”.

Faktycznie, mnie też złości, gdy słyszę w reklamie historyjkę o psie, który szczekaniem doprowadza jakąś panią do szału, a po zażyciu przez nią pastylki… wszystko się uspokaja.

Czyżby ten pies nagle przestał ujadać? Albo gdy próbuje się mnie przekonać, że po przyjęciu jakiegoś specyfiku „podniesie mi się owal twarzy” lub na pewno schudnę nawet gdy jest to „tylko efekt uboczny”. Co gorsza, jesteśmy przekonywani, że zamiast wizyty u dentysty wystarczy zacząć stosować pastę „x”, a włosy przestaną wypadać i siwieć dzięki szamponowi „y”. W takich przypadkach ja również czuję, że nie jestem traktowana poważnie.

Spieram się jednak ze znajomym, twierdząc, że przesadza, że z pewnością „oni” nie widzą w nas osób bezrozumnych, ale wtedy on przypomina mi słynną już końcówkę 99 groszy i pyta czy rzeczywiście ludzie są tak niemądrzy, by dać się na to nabrać. Tego, oczywiście, nie wiem, ale coraz częściej okazuje się, że ten pozornie głupi chwyt bywa jednak skuteczny.

Nie jestem tak wybuchowa, jak mój znajomy, ale przyznam, że również nie lubię być traktowana jak osoba niemyśląca czy choćby łatwowierna. Złości mnie na przykład sposób opakowywania niektórych kosmetyków. Kupuję spore pudełko kremu, a po rozpakowaniu okazuje się, że wewnątrz znajduje się bardzo mały słoiczek, a resztę przestrzeni wypełniają przemyślne konstrukcje z powyginanego kartonu. „Myśl sobie, że kupujesz dużo, a tymczasem…”.

Przypomina mi to dawne czasy, gdy w małych prywatnych sklepikach lub na targu kupowało się masło w formie walca wyjętego z garnuszka, a po przekrojeniu takiej osełki okazywało się, że chłopka wydrążyła w środku całkiem spory otwór, który - dla zachowania wagi - wypełniła wodą.

Nikt nie lubi, gdy się go oszukuje, gdy się go „traktuje jak idiotę”, ale przyznam się Państwu, że szczególnie mnie złoszczą te nieuczciwe metody dużych, bogatych producentów, a mniej jakaś-tam wiejska kobieta, która chciała dorobić parę groszy.

Zofia Gołubiew

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.