Dr Napoleon Waszkiewicz: Nienaturalne emocje na haju
Nie możemy przewidzieć ich skutków, powodują uzależnienia i tzw. bad tripy. Dlatego nie mogę powiedzieć, że narkotyki są bezpieczne - mówi dr Napoleon Waszkiewicz, psychiatra.
Bezpieczne i niebezpieczne. Czy tak możemy podzielić środki psychoaktywne, przede wszystkim narkotyki?
Myślę, że do pewnego momentu. Bo nawet te uznane za bezpieczne - jeśli rozprzestrzeniane są w populacji bardzo mocno - to tak naprawdę stają się niebezpieczne. Bo ludzie zaczynają mieć z nimi problem. Weźmy na przykład alkohol. Czy to jest bezpieczny, czy niebezpieczny środek? Najbardziej rozpowszechniony! A więc chyba też niebezpieczny. Około 4-5 proc. zgonów na całym świecie jest związanych z piciem alkoholu. Więc czy to jest bezpieczne? Moim zdaniem nie. Natomiast rzeczywiście, jest taki podział: twarde, miękkie, bezpieczne, niebezpieczne.
Inaczej mówią wszyscy terapeuci. Bo oni twierdzą: Wszystkie narkotyki są niebezpieczne.
Zależy, z jakiego powodu są brane. Narkotyki są niebezpieczne, ponieważ służą poprawie - czegoś. Albo nastroju - bierzemy, aby się dobrze bawić. Albo możemy w ten sposób jakoś regulować emocje. Generalnie nie jest to zalecane. W tym celu palimy też papierosy, pijemy alkohol. De facto - to również bardzo niebezpieczne substancje. Ale są dopuszczone do używania powszechnego. A reszta? Są takie substancje, których samemu w domu nie odstawimy, jak na przykład opioidy, czyli heroina, morfina, kodeina. Nawet leki przeciwbólowe, które są oparte na opioidach, są niebezpieczne. Bo gdy je odstawiamy, pojawiają się potężne bóle - wręcz dorównujące bólom operacyjnym.
Już po jednym zażyciu?
Nie. Po jednym zażyciu nie pojawi się zależność fizyczna. Natomiast zdarza się, że pojawia się zależność psychiczna. Czyli taka osoba chwilowo lepiej się poczuje. Oczywiście finał będzie taki, że jeśli długo będzie przyjmować ten środek, to nasili wszystkie dolegliwości, z powodu których był brany. To jest tak, jak przy przewlekłym przyjmowaniu leków przeciwbólowych - próg bólu się obniża.
Nie ma bezpiecznych narkotyków?
Jeżeli narkotyk osiąga duże rozpowszechnienie w populacji, jak osiągnęła marihuana, to staje się on już zagrażający. Na przykład w Holandii: można było zapalić tę marihuanę. I okazało się, że było bardzo dużo niebezpiecznych wybryków, zagrożeń życia, agresji. W Holandii ograniczono więc dostęp do marihuany. Nie mogą jej już zapalić na przykład cudzoziemcy. Więc wynika z tego, że jeśli coś osiąga tak dużą skalę, to staje się niebezpieczne. Dlatego ważna jest kontrola. Z góry.
A LSD? Jego twórca mówił, że jeśli jest przyjmowane w dobrych ilościach, w dobrym towarzystwie, i w dobrym miejscu, to otwiera umysł…
Tak, to był Albert Hofmann. LSD odkrył przypadkiem, gdy pracował w laboratorium nad użyciem kwasu lizerginowego w chorobach układu krążenia, oddechowego, ginekologicznych. Przypadkiem kropla tej substancji kapnęła mu na skórę, się wchłonęła i doznał halucynacji.
I pierwsze jego doświadczenia nie były miłe…
Bo jest to bardzo niebezpieczna substancja. Przede wszystkim - bardzo halucynogenna. I często wywołuje flashbacki [nawracające zaburzenia percepcji u osób przyjmujących narkotyki] oraz tak zwane bad tripy, czyli złe odloty. Ktoś bierze LSD i chce widzieć - jak hipisi - piękne kwiaty. Czuć lepiej muzykę. Mieć wgląd w byt. I tak dalej... A się okazuje, że bierze LSD i widzi diabła, który każe mu popełnić samobójstwo. I wylatuje przez okno. To jest tzw. bad trip, czy zła podróż. I w historii LSD, niestety, było trochę tego. A jeżeli ktoś ma podatność w kierunku zaburzeń psychotycznych, jak na przykład schizofrenię, to niestety jest duże prawdopodobieństwo, że to mu się utrwali.
Ale otwiera umysł to LSD? No i inne narkotyki?
Ech, czy narkotyki otwierają umysł?…
Pozwalają lepiej poznać świat?
Myślę, że to jest troszkę taka propaganda, która ma tę prawdę zafałszować. Emocje po narkotykach nie są naturalne. Co z tego, że ktoś weźmie narkotyk, jak wraca zaraz do swego stanu. Chwilę ktoś pobędzie na tym haju tak zwanym, nabierze empatii… Ale później wraz z odstawieniem jest dół. Żeby ten stan trwał cały czas - trzeba to cały czas brać. A jak się odstawi po jakimś czasie, to jest depresja, bardzo często z myślami samobójczymi…
To może nie odstawiać? Może fajnie by było, gdybyśmy sobie tak brali przez cały czas?
No właśnie o to chodzi, że później, niestety, nie da się brać cały czas. Organizm w pewnym momencie odmawia posłuszeństwa. Bo narkotyki, niestety, kumulują się w tkankach. Na przykład stwierdzono, że fencyklidyna, tzw. anielski pył, kumuluje się pięknie w tkance tłuszczowej. I wyobraźmy sobie, że ktoś ma po jednym wzięciu jakieś halucynacje, słyszy głosy, które nakazują mu popełnienie samobójstwa. Jest przerażony. Ale myśli sobie: ok, raz wziąłem, mam spokój. Niekoniecznie! Bo po pół roku idzie sobie na siłownię, bo chce sobie troszkę zmniejszyć masę ciała. I pali tę swoją tkankę tłuszczową. A z niej uwalnia się wtedy właśnie ta fencyklidyna, którą zażył pół roku wcześniej. LSD, ekstaza, ketamina też mają takie właściwości. 15-80 proc. po halucynogenach na flashbacki, czyli właśnie takie nie wiadomo skąd powroty. Może je wywołać też na przykład monotonna jazda samochodem, wysiłek fizyczny, stres. Więc czy można powiedzieć, że to jest bezpieczne? Uważam, że narkotyki są niebezpieczne. Dlatego, że nie można przewidzieć skutków. Już nie mówię o dopalaczach. Bo te stare narkotyki chociaż znamy, po części możemy je wykryć.
Co się dzieje w naszym mózgu, z naszym ciałem, gdy zażywamy narkotyki?
Aktywują się różne układy nagrody. Dlatego to jest później takie nęcące. Bo chwilowo jest poprawa samopoczucia, bo chwilowo jest wydzielana dopamina, później jeszcze wydzielane są opioidy - jako bezpośrednia nagroda. I to jest takie uczucie tego lepszego samopoczucia. Organizm to bardzo łatwo zapamiętuje. Bardzo złe emocje i bardzo dobre - bardzo łatwo nam wchodzą w pamięć. I tego później niejako potrzebujemy: jeszcze raz spróbuję. Bo tak fajnie było. A później - skoro dwa razy spróbowałem, to dlaczego nie trzeci? I później jeszcze raz. A później się okazuje, że bez tego nie możemy sobie radzić. I jak odstawiamy, to mamy po prostu złe samopoczucie. Taki jest mechanizm uzależnienia.
Jak wyjść z tego uzależnienia?
Chyba najlepiej zgłosić się na terapię. Bo tu nie chodzi tylko, żeby odstawić substancję. Tylko dojść do przyczyny, która wywołała to, że taka osoba przewlekle przyjmuje narkotyk, alkohol. Bo jeżeli ktoś raz przyjął i nie ma problemu z uzależnieniem, czyli jest to tzw. eksperymentowanie - to niekoniecznie musi zgłaszać się do ośrodka uzależnień. Natomiast jeśli stale sięgał, to robił to z jakiegoś powodu. I jeżeli to pogorszenie samopoczucia wiąże się z różnymi sytuacjami, ze stresami - to trzeba właśnie tym również się zająć.
Jak się zgłosimy na terapię, to faktycznie terapeuci będą dochodzili do naszych problemów?
To jest główna zaleta psychoterapii. Ona nie polega na tym, żeby odstawić szkodliwą substancję. W tym celu idzie się na detoks. W terapii chodzi o to, by zająć się problemem, z jakiego powodu po to sięgamy. Terapeuta zajmuje się wtedy sposobami radzenia sobie ze stresem. I pomaga takiej osobie radzić sobie z tym inaczej niż za pomocą narkotyków, alkoholu. I to działa, jest naukowo dowiedzione.
Ja wrócę jeszcze do marihuany. To jest narkotyk?
Jest. Dlatego, że bardzo mocno działa psychoaktywnie, uzależnia...
Uzależnia?
No tak! Oczywiście... Przede wszystkim bardzo uzależnia psychicznie.
Fizycznie nie?
To jest na pograniczu. Bo zróbmy sobie takie porównanie. Odstawiamy papierosy. I co się dzieje? Apetyt rośnie czy spada?
Podobno rośnie.
Tak. A jak jest z odstawieniem marihuany?
Apetyt spada?
Tak. Nagle. Dlatego czy nie można wtedy mówić o biologii odstawienia? Jeżeli taka osoba po odstawieniu marihuany po prostu chudnie? Nie ma apetytu? To są objawy odstawienne. Mało tego - jest niepokój związany z nieprzyjmowaniem tej substancji. Teoretycznie jest gorsze samopoczucie - bo przecież do tej pory nastroje były regulowane marihuaną. A teraz jej nie ma. I to się czuje. To jest zespół odstawienny.
W Polsce cały czas trwa dyskusja nad medyczną marihuaną… Wierzy Pan w jej moce?
Wierzę, że jeżeli koncerny farmaceutyczne wyekstrahują pojedynczą substancję, to będzie można nią leczyć. Już jest mnóstwo leków - choć się o tym nie mówi. Mamy dużo pochodnych kanabinoidów, które bardzo pięknie działają. Chodzi o to, że inaczej jest palić marihuanę, która zawiera w sobie tysiące związków choćby karcynogennych, czyli wywołujących nowotwory, a wyekstrahować jedną substancję, która nie będzie powodowała procesów nowotworowych, która nie będzie wywoływała zmian psychicznych. A podniesie na przykład odporność czy zlikwiduje ból. Na bazie marihuany są na przykład różne krople na jaskrę. I to jest ok. Tylko dajmy koncernom farmaceutycznym się tym zajmować. Ale dawanie do palenia trawki choremu: spróbuj, poprawi ci się wiele rzeczy - to nie do końca uzasadnione!
A te psychoaktywne substancje z marihuany też mogą być lecznicze? Bo na ten temat też trwa dyskusja.
Kokaina też kiedyś była używana jako substancja, która pomaga na katar czy kaszel, która podnosi samopoczucie - nawet w procesach psychoterapii kiedyś była używana. Ale daje duże uzależnienie. THC - jeżeli trafi to na osobę, która jest podatna na psychozy, to może wywołać psychozę. To jest nie do końca bezpieczne. Wiadomo, że potrafi uzależnić. Poza tym w marihuanie jest wiele związków - nie tylko tetrahydrokanabinol, który działa halucynogennie. Bo THC samo w sobie aż takiego zbawczego działania nie ma. Natomiast jest kanabidiol, który bardzo uspokaja, poprawia układ immunologiczny, czyli wtedy organizm lepiej walczy z różnymi schorzeniami. Myślę, że w marihuanie jest potencjał. Ale nie w tym całym tysiącu substancji w niej palonych. Są tam też substancje smoliste, które palimy jak papierosy. Komuś to poprawia nastrój - no może tak być, ale to uzależnia. Natomiast jeśli to będzie jedna substancja - to wtedy będzie bezpieczne. Bo będziemy wiedzieć, jakie to jest schorzenie, po co to jest. No i jak to dawkować. No bo jak dawkować paloną marihuanę, kiedy ona może mieć stężenie tego THC od kilku do 20 procent? Bo przecież te genetycznie modyfikowane rośliny mają nawet powyżej 20 proc. THC! To potężna dawka halucynogenów. A jeżeli z tego będzie zrobiony na przykład jakiś olej, ekstrakt i to będzie znane, jednolite stężenie - to czemu by nie? Ale to ciężka na razie dyskusja. Bo jednoznacznie psychiatrzy mogą powiedzieć, że marihuana przede wszystkim szkodzi. I już.
Dr hab. n. med. Napoleon Waszkiewicz
Specjalista w dziedzinie psychiatrii. Kierownik Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Prezes Podlaskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Autor licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych w Polsce i na świecie m.in. w zakresie badania wpływu substancji psychoaktywnych na organizm oraz poszukiwania biomarkerów uzależnień, badania biochemii w chorobach afektywnych, metabolicznych, a także zaburzeń psychicznych w aspekcie zmian w neuroobrazowaniu, metabolicznych oraz hormonalnych. Pracuje także w Ośrodku Leczenia Uzależnień i Współuzależnień OPTIMA w Białymstoku.