Dr. Elżbieta Leszczyńska: Będziemy zarabiać trzy razy mniej za tę samą pracę
Na dyżurach zakładowych zarabiamy zdecydowanie mniej. A musimy pracować tyle samo, co na kontraktowych - mówi dr Elżbieta Leszczyńska z Ogólnopolskiego Związku Lekarzy w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym
Coraz częściejej się słyszy: biedni lekarze! Niektórzy mówią to z prawdziwym współczuciem, inni - z ironią. Jak wam się żyje w Polsce?
Ciężko. Biedni jesteśmy pod tym względem, że musimy bardzo dużo pracować. Owszem - mamy możliwości zarobku. Ale to jest kosztem naszej rodziny, zdrowia, wolnego czasu. Inni ludzie w tym czasie odpoczywają. My -pracujemy.
Jak wygląda pani czas pracy?
Jestem dziś po dyżurze na SOR-ze, ponieważ tam cały czas musi być pediatra. A bardzo ciężko jest obsadzić te dyżury pediatryczne, ponieważ w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym - wielospecjalistycznym, stawka jest o wiele niższa niż w szpitalach rejonowych, a obciążenie pracą nieporównywalnie większe. Do naszego szpitala przyjmowane są dzieci z całego makroregionu. Mało kto chce za takie pieniądze tak ciężko pracować. Ja już prawie 30 lat pracuję w DSK. Dyżuruję, bo czuję z tym szpitalem dużą więź.
Dlaczego te stawki są u was niższe?
Szpitala nie stać, by zapłacić wyższe. Kontrakty są, jakie są, ponieważ wszystkie szpitale, niezależnie od tego, czy jest to szpital pierwszego, drugiego czy trzeciego stopnia referencyjności - za jednakowe procedury dostaje taką samą punktację i tyle samo pieniędzy. Natomiast leczenie w szpitalu rejonowym, pierwszej referencyjności, jest zdecydowanie mniej kosztochłonne niż w szpitalu wysokospecjalistycznym.
Ja na przykład mam specjalizację z pediatrii, onkohematologii i transfuzjologii. I po tych 30 latach pracy na konto wpływa mi 3900 zł. Może to się wydaje komuś dużo, ale jeżeli ja mam z tego jeszcze pojechać na jakiś zjazd, doszkolić się, to zostaje, niestety, dla mnie zbyt mało. Więc po to, żeby móc się dokształcić, żeby móc godnie żyć, niestety muszę dyżurować.
No właśnie - jak wygląda pani ten ostatni tydzień. Teraz, gdy rozmawiamy, jest środa 6 grudnia.
W sobotę miałam dyżur na SOR-ze. Co prawda tylko do 20. Koleżanka błagała mnie, bym ten dyżur wzięła, bo wyjeżdżała do Warszawy. Koleżanka przyjechała na SOR- bezpośrednio z pociągu, z walizką, po to, żeby mnie zwolnić - bo od 20 miała dyżur.
W dalszej części rozmowy:
- Dowiesz się, jak lekarze motywują swoję postualty o podwyżki
- Przekonasz się jak wygląda praca w białostockim szpitalu
- Przeczytasz o widmie paraliżu w szpitalach i przychodniach
- Poznasz szczegóły dyżurów białostockich lekarz i wiele więcej...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień