Dobra obrona ŁKS 1926 Łomża. Ofensywa do poprawy
Gdyby nie straty goli w końcówkach spotkań to pozycja ŁKS Łomża po jesieni w III lidze była o wiele lepsza.
Bramki w 90 minucie, a nawet już w doliczonym czasie gry łomżanie stracili w spotkaniach z Lechią Tomaszów Mazowiecki, Pelikanem Łowicz, Ursusem Warszawa. Z tym ostatnim rywalem ŁKS do 92 minuty prowadził 1:0, by przegrać 1:2.
- Te straty wynikały z braku koncentracji i nad tym musimy pracować. Gdyby dopisać te pięć, czy siedem punktów to bylibyśmy w środku tabeli, tak jak sobie zakładaliśmy przed sezonem - mówi Mateusz Miłoszewski, trener ŁKS.
ŁKS tracił czasami gole w końcówce, ale i tak z postawy swoich podopiecznych w defensywie trener Miłoszewski może być zadowolony. Mniej goli rywale wbili tylko prowadzącemu w tabeli zespołowi ŁKS Łódź i Huraganowi Morąg.
- Nasz defensywa to jest kapitał na wiosnę. Mamy na czym budować - cieszy się Miłoszewski.
Charakterystyczne dla postawy jesienią łomżyńskiej drużyny było także to, że o wiele lepiej wypadała w konfrontacji z czołowymi drużynami, a bardzo często traciła punkty z ekipami z samego dołu tabeli.
- W tych meczach gdzie musieliśmy prowadzić grę nadziewaliśmy się na kontry i przegrywaliśmy - tłumaczy trener ŁKS. - Z kolei z górą tabeli musieliśmy grać z kontrataku, byliśmy zdyscyplinowani w obronie i to nam przynosiło punkty. Ale też mianownikiem wspólnym dla całej jesieni był brak skuteczności. Mieliśmy wiele niewykorzystanych sytuacji bramkowych. Natomiast rywalom wystarczyła jedna okazja, jakiś stały fragment gry, zdobywali gola i wygrywali mecz.
Właśnie poprawa skuteczności zespołu będzie determinowała zimowe ruchy transferowe.
- Potrzebujemy trzech, czterech klasowych zawodników na pozycje ofensywne: kreatywny środkowy pomocnik, skrzydłowy i napastnik - wylicza Miłoszewski. - I to muszą być piłkarze, którzy od razu podniosą jakość zespołu i to co nam nie funkcjonowało poprawią. Z kolei dwóch, trzech zawodników zimą odejdzie.
Jesienią ŁKS 1926 Łomża w 17 spotkaniach III ligi stracił 15 goli
Szkoleniowiec łomżan zdaje sobie sprawę, że przewaga tylko czterech punktów nad strefą spadkową to niewiele.
- Nawet gdybyśmy mieli około 24, 25 punktów to na wiosnę najprawdopodobniej i tak gralibyśmy o utrzymanie - twierdzi Miłoszewski. - Podejrzewam, że różnica punktowa między zespołami do końca będzie mała.