W kwietniu miną dwa lata od dnia wypadku. Spowodował go prokurator z Nowej Soli i uciekł z miejsca zdarzenia. Dlaczego czynności trwały tak długo?
Po wielu miesiącach do sądu trafił w końcu akt oskarżenia przeciwko prokuratorowi z Nowej Soli, który w kwietniu 2014 spowodował groźny wypadek samochodowy, po czym zbiegł z miejsca zdarzenia. Gdy kilka godzin później stawił się na policji, miał 0,7 promila. Od początku twierdził, że pił już po wypadku. Podróżujący z nim drugi prokurator miał dwa promile. Niedługo później obaj śledczy zostali zawieszeni w czynnościach służbowych, ucięto im też pensje.
- Michał J. oskarżony jest o spowodowanie wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia - mówi Arkadiusz Kulik z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. To, co od razu rzuca się w oczy, to brak wzmianki o wypitym alkoholu w kwalifikacji tego czynu. - Oczywiście nie budzi wątpliwości fakt, że oskarżony w chwili zatrzymania był pod wpływem alkoholu. Tyle że z jego relacji wynika, iż pił go już po całym zdarzeniu i tej wersji nie udało się w żaden sposób podważyć - wyjaśnia Kulik. - Powołani biegli nie byli w stanie określić, czy oskarżony pił przed, czy po wypadku. Mamy tu do czynienia z czymś, co w medycynie sądowej nazywa się „nadpiciem”.
Sprawa przeciągała się głównie z powodu prokuratorskiego immunitetu, który trzeba było uchylić w pierwszej kolejności
Co grozi Michałowi J.? Za spowodowanie wypadku Kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia. Z kolei ucieczka z miejsca zdarzenia może zwiększyć karę o połowę. Prokuratorowi grozi więc maksymalnie cztery i pół roku pozbawienia wolności. - Co ciekawe, modyfikacja kary wynikająca z ucieczki jest identyczna, jak w przypadku zarzutu spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu - zauważa Kulik.
Warto dodać, że sprawa przeciągała się głównie z powodu prokuratorskiego immunitetu, który trzeba było uchylić w pierwszej kolejności. Gdy nadeszła z Warszawy stosowna decyzja, Michał J. odwołał się od niej. Uchylenie immunitetu uprawomocniło się dopiero pod koniec minionego lata.
Prokuratora czeka też postępowanie dyscyplinarne, o którym wiadomo dziś tylko tyle, że jest zawieszone do czasu zakończenia postępowania karnego. Zajmuje się tym sąd dyscyplinarny przy prokuraturze generalnej w Warszawie. Co może orzec? Od upomnienia, przez naganę lub przeniesienie do innej prokuratury, po wyrzucenie z zawodu.
Ten sam sąd w tzw. międzyczasie zdążył oczyścić z zarzutów Tomasza S., który w kwietniu 2014 jechał z Michałem J. Prokurator pasażer wznowił pracę w rejonówce w Nowej Soli jeszcze na długo przez poznaniem wyroku sądu dyscyplinarnego. W związku ze sprawą przez pewien czas pobierał tylko 80 proc. wynagrodzenia, wynoszącego średnio 6,5 tys. zł. Michał J. wciąż pobiera połowę pensji, choć do pracy w prokuraturze nie wrócił.