W dwa lata rządów Roberta Biedronia długi mieszkańców wobec PGM wzrosły z 14,6 do 28,3 mln.
Wynika to z corocznych sprawozdań z wykonania budżetu miasta. W najnowszym za 2016 rok zapisano, że aż do 28,3 mln zł na koniec ubiegłego roku wzrosły zaległości najemców wobec Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. Skąd tak wielka suma, skoro na koniec 2014 roku, czyli gdy rządy obejmował Robert Biedroń, w rozliczeniu budżetu miasta dziura w PGM wynosiła 14,6 mln zł?
Gdy to zauważyliśmy w dokumentach, zdziwieni próbowaliśmy ustalić, skąd tak drastyczna zmiana i dlaczego tej niewygodnej dla rządzących sprawy nie omawiano na komisjach rady miejskiej.
Zapytaliśmy o to radnych z komisji gospodarki komunalnej. To był dla nich szok. Dziwił się Jan Lange, szef komisji i Paweł Szewczyk, radny, ale pracownik PGM. Obiecali dokładnie zbadać sprawę na komisji.
Natomiast jak niewygodna jest to informacja dla rządzących miastem, pokazuje fakt, że wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka nie chciała o tym rozmawiać, odsyłając nas do prezesa PGM, tłumacząc, że to sprawa spółki.
Kulisy odkrycia braku kilkunastu milionów odsłania miejski skarbnik Artur Michałuszek. - Zrobiliśmy dokładną inwentaryzację finansów PGM. Wyszło tak.
- A przyczyny tego, że brakuje aż tyle i wcześniej miasto tego nie wiedziało? - dopytujemy.
- Nie mnie to oceniać. Ja mam obowiązek przedstawić stan faktyczny - padła odpowiedź.
- Ale w takim razie, jeśli to nie wina obecnie rządzących i wpływy z czynszów nie spadły przez abolicję, to ktoś coś przed nami ukrywał przez lata? - drążymy.
- Tak to wygląda - usłyszeliśmy.
Zadaliśmy więc pytania o to prezes PGM Ewie Wach. Poprosiła o e-maila i obiecała odpowiedzieć, tak byśmy zdążyli przed zamknięciem tego wydania gazety. Nie odpowiedziała.