Dlaczego to właśnie ich spotkało
– Wszystko nam ich przypomina. Miejsca, w których się spotykaliśmy, przedmioty. Ciągle ich widzimy przywołując wspomnienia... Teraz bez nich nic już nie będzie takie, jak kiedyś – mówią Ania i Oliwia.
– Nie wiemy, jak to teraz będzie bez Wowy i Julki. Byli naszymi najlepszymi przyjaciółmi, zawsze pomocni, oddani... Często to dzięki nim realizowaliśmy wiele planów – mówią Ania i Oliwia, przyjaciółki tragicznie zmarłych 16-latków w wypadku w Gądkowie Wielkim.
– Trudno jest zrozumieć dlaczego tak się stało, że to właśnie ich nie ma razem z nami... To były naprawdę dobre, fajne dzieci... – mówi mama jednej z dziewczynek.
Najbliżsi Julii i Wowy (skrót od imienia Włodzimierz) w całym wypadku widzą splot niefortunnych zdarzeń. Nieustannie starają się odtworzyć ostatnie godziny ich życia i zrozumieć dlaczego tak się stało.
Sprawca wypadku może odbyć karę w poprawczaku albo być sądzony jak dorosły
Przypomnijmy: do tragicznego wypadku w Gądkowie Wielkim, na ul. Dworcowej, doszło przed 1 w nocy z niedzieli na poniedziałek. Renaultem megane jechała Julia (16 l.), Wowa (16 l.) i pani Lucyna (44 l.). Za kierownicą siedział 16-letni znajomy ofiar. Samochód wypadł z drogi, bokiem uderzył w drzewo i spadł z niewielkiej skarpy. Po ok. 20 minutach samochód zapalił się. Julia i Wowa spłonęli w aucie. Pani Lucyna próbowała się ratować, wydostała się z auta... Pomimo reanimacji zmarła. 16-letni kierowca uciekł. W poniedziałek o 12 był już w rękach policji.
Ludzie piszą scenariusz
W niedzielę wieczorem Julia miała jechać do Poznania, gdzie uczyła się w technikum hotelarskim. Zamiast jednak wsiąść do pociągu, postanowiła zostać jeszcze na noc w Gądkowie. Chciała pojechać do szkoły pociągiem o piątej rano. Później mówiła, że spóźnił się pociąg...
– Pewnie zależało jej na tym, by spędzić razem więcej czasu. Podobno miała spać u mnie... – mówi Ania. W końcu Julia (pewnie) dochodzi do wsi, tam spotyka Wowę, który umówiony był z 16-letnim kierowcą auta. W międzyczasie pani Lucyna – nazywana też Lucią – prosi młodych o podwózkę na stację benzynową do Boczowa. Chciała kupić alkohol, a sama kierować nie mogła, bo była już pod wpływem. – Damian (imię zmienione, tak będziemy opisywać kierowcę – dop. red.) zawsze miał ciągoty do kierowania. Niby trzymał się z nami, ale to taki typ kozaka – mówią znajomi. – Damian był cwaniakiem. Nie to co Wowa, który był uprzejmy, pomocny i z pasją. Kochał motory... Damianowi często zdarzało się palić gumę we wsi, albo driftować na zaciągniętym ręcznym – opowiada mama jednej z dziewczynek.
Mając na uwadze to, jaki Damian był, wszyscy przypuszczają, że chętnie zgodził się prowadzić auto.
– Julia pewnie się zgodziła się tylko dlatego, że była już zmarznięta, bo minęło sporo czasu od momentu kiedy miała wsiąść do pociągu. Sama często przywoływała do porządku tych, którzy chcieli jechać bez prawa jazdy. Była bardzo odpowiedzialna. A to pewnie miał być tylko ten jeden, jedyny raz... – opowiada Ania. A Oliwia dodaje: – Wowa był taki, że pomagał wszystkim. Jeśli poprosiło się go o przysługę, to chociaż mógł nie mieć na to ochoty, to i tak to robił... A pani Lucyna była jego przyszywaną ciocią, mieszkali po sąsiedzku. Jak miał jej odmówić? Zawsze chciał dobrze – mówi dziewczyna. Na stacji w Boczowie Lucia kupiła to, co chciała. Wsiedli do samochodu. – Znajomi mówili, że ruszyli z nieprawdopodobnym piskiem opon – mówi mieszkaniec Gądkowa. Finał tej historii jest już dobrze znany.
Nie umiemy wybaczyć
– Trzymaliśmy się razem, a Damian uciekł. Mówił: „Wowa, jesteś moim największym ziomeczkiem, za tobą skoczyłbym w ogień”. I co? Uciekł! A przecież mógł ich uratować, mogli żyć... Minęło 20 minut...
– mówi łamiącym się głosem Oliwia. – Rozumiem wypadek. Wybaczyłabym. Ale tego, że ich tam zostawił, nie potrafię sobie wytłumaczyć. Nie pomógł. Może oni jeszcze żyli?! – zadaje sobie pytanie przyjaciółka zmarłych.
Teraz na otarcie łez młodym zostają tylko wspomnienia i zdjęcia. Dziewczyny pokazują na fotografie. – Widać, że byli takimi dobrymi duszami. Uśmiechnięci, z pomysłami. Byli tymi, którzy potrafili nas zachęcić do działania, a w złych sytuacjach opanować. Bez nich nie będzie już tak samo. I nagle wtrąca pani Dorota. – A Wowa był bardzo przystojny, śliczny chłopak. Jak go tylko widziałam, to mówiłam, że koniecznie musi wystartować w Top Model.
Ta grupa przyjaciół trzymała się razem od kilku miesięcy. – Ta znajomość rozwijała się z dnia na dzień. Dzieci były po prostu szczęśliwe. Chodzili na ogniska, spacery. A Wowa i Julia bardzo podobali mi się jako mamie ich przyjaciółki – mówi mama Oliwii.
Nagle wtrąca się Ania. Wspomina Wowę
– Robiliśmy raz ognisko. Ichciałam też zbierać drewno, ale Wowa mi na to nie pozwolił. Chociaż sam był zmęczony, nie pozwolił dziewczynie na pracę. Niby nic, ale on taki właśnie był – mówi. Z kolei Oliwia wspomina Julię. – Widziałyśmy się w sobotę. Nagle Julia mówi: „Jedziemy w wakacje na biwak, nad morze”. I już miałyśmy cały plan. To była taka pozytywna organizatorka wszystkich wypadków, spotkań. A jak młodzi opisują swoich przyjaciół? – Dobrzy, pomocni, zawsze uśmiechnięci. Prawdziwi przyjaciele. Tacy, których traktuje się jak siostrę i brata. – To, co się stało, było jakimś strasznym splotem nieszczęśliwych zdarzeń... – mówią młodzi.