Dawnych wspomnień czar czyli drugoligowa Lechia na boisku
Byli zawodnicy drugoligowej Lechii spotkają się w najbliższy świąteczny czwartek by rozegrać mecz wspomnień.
Zapewne młodsi kibice tego nie wiedzą, ale jednym z niewielu momentów w całej historii zielonogórskiego futbolu by wskoczyć na wyższy poziom był awans zielonogórzan do drugiej ligi w 1995 roku. Prowadzoną przez, niestety, już nieżyjącego trenera Bronisława Przygrodzkiego zespół niemal w całości tworzyli młodzi, żądni sukcesów zawodnicy, wychowankowie Lechii i Zrywu. W sezonie 1994/95 zespół w trzeciej lidze stoczył zacięty bój o awans z Moto Jelczem Oława. Oba zespoły wywalczyły tyle samo punktów, o awansie Lechii zadecydował lepszy bilans bezpośrednich spotkań bo w Oławie przegraliśmy 1:3, wygrywając w Zielonek Górze 2:0.
Warto przypomnieć że ówczesna druga liga to był rzeczywiście drugi szczebel rozgrywek. Lechia grała w niej przez cztery sezony, a stadion przy ulicy Sulechowskiej odwiedzały takie ekipy jak Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, Lechia Gdańsk czy Piast Gliwice. Warto przypomnieć, że na inaugurację drugoligowych rozgrywek w sierpniu 1995 roku na pierwszy mecz z Polonią Szombierkami Bytom na trybunach stadionu przy ulicy Sulechowskiej zasiadło ponad sześć tysięcy widzów, co dziś wydaje się czymś nieprawdopodobnym. Niestety, wówczas nie potrafiono pójść za ciosem i sukces jakim był awans do drugiej ligi jednak nie oznaczał czegoś nowego dla futbolu w Winnym Grodzie. Zespół przez trzy sezony bronił się przed spadkiem, by po czwartym spaść. Zielona Góra nigdy potem nie miała drużyny grającej na drugim szczeblu rozgrywek i biorąc pod uwagę jak wygląda dziś zainteresowanie futbolem we współstolicy województwa, długo mieć nie będzie. Potem Lechia przestała istnieć, klub wchłonął UKP, nie dało to spodziewanego impulsu do czegoś nowego i ówczesna fuzja, a właściwie wymuszone zlikwidowanie Lechii dziś z perspektywy kilku lat zdaje się błędem.
To oczywiście temat na inną okazję. Byli piłkarze Lechii chcą jednak powspominać tamte fajne czasy i w świąteczny czwartek umówili się na stadionie na którym kiedyś grali. Głównym pomysłodawcą meczu jest Robert Kitowicz, w przeszłości bramkarz zielonogórskiego klubu, który dziś z racji wykonywanego zawodu wiele czasu spędza za granicą.
- Skończyłem z graniem jakiś czas temu, ale wiem, że wielu kolegów nadal biega za piłką w różnych rozgrywkach oldbojów - mówi Kitowicz. - Stąd pomysł na spotkanie się w gronie sprzed lat i rozegranie meczu w dawnych składach. Myślałem o tym już wcześniej, ale brakowało nam determinacji do zorganizowania się i zrealizowania pomysłu. Myślę, że kibicom spodoba się ta idea i przyjdą popatrzeć na nasze wyczyny.
Jak zapewnia Kitowicz na boisku pojawią się: Ireneusz Rymaszewski, Mirosław Kędziora, Wojciech Winograd, Mariusz Gumienny, Zbigniew Korszun, Marek Czerniawski, Krzysztof Jutrzenka, Paweł Michalski, Andrzej Sawicki, Zbigniew Sawczuk, Krzysztof Stacewicz, Przemysław Adamczak, Tomasz Gruchociak, Andrzej Nerga, Mariusz Garbula, Tomasz Trubiłowicz. - Prawdopodobny jest też występ Tomasza Skrzypczaka i kilku kolejnych zawodników – dodaje Kitowicz. - Mają potwierdzić udział w najbliższych dniach. Pojawią się też Krzysztof Ignatowicz i Wojciech Pochylski, ale raczej nie zagrają. Powodem są kontuzje.
Początek meczu na boisku przy ul. Sulechowskiej, w czwartek, o godz. 13.00. Po spotkaniu będzie można porozmawiać z piłkarzami i powspominać dawne jakże fajne czasy. To będzie prawdziwy mecz wspomnień. Zapraszamy wszystkich kibiców.