Dawna „Odra” stała się symbolem „Polski w ruinie”
Obiekty nowosolskiej fabryki są zabytkowe. Czy dziś jedynym rozwiązaniem jest wyburzenie kompleksu?
TAK
bo nie stać nas na utrzymanie tych walących się ruin.
Chyba już dawno przestał Pan wierzyć, że budynki po „Odrze” można i trzeba uchronić przed rozbiórką...
Chrońmy, ale dopóki to ma sens. Dopóki są jacyś właściciele i te budynki mogą przynieść jakiś pożytek dla przestrzeni publicznej. Ale nie za wszelką cenę. A już na pewno nie wtedy, gdy coś się wali i nie ma możliwości wykorzystania tego, a dodatkowo obciąża budżety.
Dziś większym problemem są ruiny barokowych pałaców barokowych czy średniowiecznych zamków. A budynki pofabryczne często nie mają żadnej wartości historycznej. Żelbeton i to wszystko. Nie wspominając już o tym, że takie budynki zagrażają życiu i zdrowiu. A w województwie lubuskim największym problemem jest właśnie fabryka nici „Odra”.
Dosłownie i w przenośni?
Tak, zarówno w sensie fizycznym i jeśli chodzi o utrzymanie. Przecież Skarb Państwa płaci tam kupę kasy na utrzymanie tego! A nie postawimy tam firmy ochroniarskiej za pół miliona złotych, bo to byłby absurd. A moim obowiązkiem, dosłownie, jest dążenie do sfinansowania rozbiórki tego terenu. Dlaczego nie remontu? Bo przez kilkanaście przetargów nie znalazł się nikt, kto chciałby się tym zająć. Poza tym, tam się wszystko wali. Poszperałem trochę w historii tych budynków i te konstrukcje są nieproporcjonalnie mocno obciążone, bo górne warstwy były budowane później.
A ile dokładnie ruiny „Odry” kosztują Skarb Państwa?
My wydajemy rocznie grubo ponad sto tysięcy złotych na utrzymanie tych obiektów. Nas na to najzwyczajniej nie stać. To jest szaleństwo, żeby wywalać taką kasę. A z drugiej strony nie ma żadnej możliwości sprzedaży, bo nikt tego nie chce. Trzeba za wszelką cenę porządkować te pofabryczne budynki.
NIE
bo te budynki mogą kiedyś doczekać innych, lepszych czasów.
W waszych planach jest zawiązanie komitetu ochrony budynków po „Odrze”. Co w takim razie chcecie chronić i dlaczego?
Chcemy wypracować jakąś alternatywę. Zależy nam na uratowaniu wieży wraz z przyległym budynkiem. Zdajemy sobie sprawę z nakazów nadzoru budowlanego odnośnie innych budynków, ale o te dwa chcemy walczyć. Mamy opracowanie stworzone przez chłopaków z Nowej Soli. Na dniach będziemy pisali do wojewody, bo chcemy poznać konkretne plany dotyczące wyburzenia.
Nie macie wrażenia bycia na z góry przegranej pozycji? Z takimi poglądami jesteście zdecydowaną mniejszością.
Czy mniejszością? Trudno powiedzieć. A wyburzyć coś zawsze można. Budynek, który przylega do wieży, jest w bardzo dobrym stanie technicznym, więc można zrobić z niego na razie trwałą ruinę. Zamek w Krośnie Odrz. w latach 60. był trwałą ruiną, a dziś jest odnawiany. Były koncepcje, żeby go zburzyć, ale w końcu doczekał się lepszych czasów.
A czemu taka duża powierzchnia mogłaby się przysłużyć?
W Nowej Soli nie ma centrum, które mogłoby skupiać młodych ludzi. Nie mówię tu o galerii handlowej, ale np. centrum rekreacyjno-sportowym. Takie miejsce idealnie się do tego nadaje. Nikt nigdy nie rozmawiał, jak walczyć o „Odrę”. Koncepcja jest tylko jedna: zburzyć wszystko. A może udałoby się ten jeden wspomniany budynek wspólnie z mieszkańcami reaktywować. Jest na szczęście kilku zdroworozsądkowych ludzi w Nowej Soli, którzy pisali prace magisterskie o tym terenie i mają plany zagospodarowania. Chcemy je w przyszłym tygodniu przedstawić władzom jako alternatywę. Alternatywę dla ludzi, którzy przyjdą po nas. I żeby ktoś się za ileś lat nie drapał po głowie i mówił: „Cholera, szkoda, że to zburzyliśmy”.
Sonda. Czy za wszelką cenę powinniśmy ratować zabytkowe obiekty pofabryczne?
Paula Rutkowska z Gubina, studentka:
- W Gubinie budynki po Carinie już się sypią. Nie wolno nawet przechodzić chodnikiem koło byłego zakładu, bo coś może spaść na głowę. Więc uważam, że takie sypiące się budowle lepiej rozebrać i ewentualnie w tym miejscu postawić coś nowego. Miejsca po takich zakładach są rozległe, więc można byłoby tam wybudować duże centra handlowe.
Katarzyna Owoc-Kochańska, działaczka społeczna ze Wschowy:
- Oczywiście, że tak! Coraz większą popularnością cieszą się np. lofty. Zresztą świetnych pomysłów na zagospodarowanie takich budynków jest mnóstwo. W Niemczech w latach 80. był trend burzenia, a dziś żałują, że to robili. To, co się da, jest tam odratowywane np. na cele kulturalne. Zwłaszcza że przedwojenne budynki są często w świetnym stanie.
Sylwia Śron, przedsiębiorca z Międzyrzecza:
- Zdecydowanie warto wykorzystywać stare budynki i adaptować je na potrzeby np. centrów handlowych. Dzięki temu są one o wiele przyjemniejsze niż zwykłe handlowe hale. Budynki z historią mają swój charakter i specyficzny klimat. Nie ma sensu burzenie ich i budowanie w ich miejscu nowych. Poza tym, przy okazji zakupów, można dowiedzieć się czegoś ciekawego o tym, jak wyglądał przemysł w przeszłości.
Dawid Ptak z Murzynowa, uczy się w Gorzowie:
- Uważam, że bez większych sentymentów powinniśmy je niszczyć. Nie są już na nic nikomu potrzebne. Tak naprawdę wszystkie można uważać za zabytkowe, ponieważ były one w jakiś sposób ważne dla miasta. Przykład? Ursus na obrzeżach Gorzowa. Ten teren powinien być uprzątnięty. Mógłby powstać tam np. park oraz nowa fabryka lub zakład pracy.
Anna Janus-Szymańska mieszkanka Wymiarek:
- Jeśli obiekt ma rzeczywiście dużą wartość zabytkową i historyczną, należy za wszelką cenę szukać rozwiązań na jego zachowanie. Tu wiele zależy od gospodarza budynku: nie wystarczy chronić, trzeba również dbać. Dlatego jeśli wyburzenie mało wartościowego obiektu ma posłużyć powstaniu czegoś nowego, to nie mam nic przeciwko.
Tadeusz Sławicz, mieszkaniec Kotowic, gmina Nowogród Bobrz.:
- Wydaje się, że zabytkowe zamki, kościoły, a nawet pojedyncze budynki powinniśmy odbudować, a nie burzyć. Są one świadectwem dziejów danego terenu. Jeśli o nie nie zadbamy, to jakbyśmy zapomnieli o historii, o przodkach, którzy tu żyli i mieszkali. Czy w przypadku, kiedy nasz dom rodzinny się sypie, to go remontujemy, modernizujemy czy też burzymy? Wydaje się, że to pierwsze. Podobnie dbajmy o zabytki.