Dariusz Piontkowski: Chcemy, aby wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrosło o nieco ponad 1000 zł
Rozmowa z Dariuszem Piontkowskim, wiceministrem edukacji i nauki.
Ile obecnie zarabia przeciętnie podlaski nauczyciel?
To zależy, na jakim jest stopniu awansu zawodowego. Najliczniejszą grupą są nauczyciele dyplomowani. Ich wynagrodzenie zasadnicze wynosi 4046 zł brutto. Natomiast gdyby podliczyć wszystkie dodatki, jakie statystycznie może otrzymać w ciągu roku, to jego średnia płaca wynosi 6510 zł.
Jeśli proponowane przez was zmiany dojdą do skutku, to jak będą wyglądały te zarobki od września następnego roku?
Chcemy, aby wynagrodzenie zasadnicze wzrosło o nieco ponad 1000 zł, a przeciętne o około 1400 zł. Tak więcej nauczyciel dyplomowany miałby 5130 zł wynagrodzenia zasadniczego i prawie 7900 zł wynagrodzenia przeciętnego.
Te zmiany trudno jednak nazwać podwyżką. Za większymi zarobkami idzie bowiem większa liczba godzin w pracy…
Proszę pamiętać, że nauczyciel zgodnie z ustawą „Karta nauczyciela” pracuje 40 godzin w tygodniu, podobnie jak większość pracowników w Polsce. Minister Czarnek wielokrotnie mówił o decyzjach związanych ze zmniejszeniem ciężarów biurokratycznych. W związku z tym nie zwiększamy tego 40 godzinnego tygodnia pracy, a kładziemy nacisk na większą dostępność nauczyciela dla ucznia. Proponujemy zwiększenie zajęć tablicowych do 22 godzin i rozliczenie części godzin dostępności nauczyciela w szkole. Obecnie pensum tablicowe u większości nauczycieli wynosi 18 godzin, chociaż statystycznie na każdego nauczyciela wypadają prawie 3 godziny ponadwymiarowe. Ale wiadomo, że w rzeczywistości nauczyciel pracuje znacznie więcej. Są okresy, gdy kumulują się sprawdziany czy jakieś inne wyjątkowe zajęcia, i że jest to nawet ponad 40 godzin.
Niedawno jeden z przedstawicieli podlaskiego środowiska oświatowego powiedział mi, że przy wprowadzaniu jakichkolwiek zmian dotyczących oświaty, najważniejszy jest dialog z nauczycielami. Czy przy opracowywaniu tego rozwiązania ten dialog miał miejsce? Większości z nich ten pomysł nie przypadł do gustu.
Domyślam się, że większość nauczycieli chciałaby otrzymać po prostu podwyżkę, np. jakieś 1000 zł. Trzeba jednak pamiętać o tym, że minister edukacji nie ma oddzielnego budżetu i nie może sobie odkładać dodatkowych 10 czy 20 mld zł po to, żeby podnieść nauczycielom wynagrodzenie. Musi mieć na to zgodę premiera, ministra finansów i całego rządu. W ostatnich kilku latach, także gdy byłem ministrem, doprowadziliśmy do wzrostu wynagrodzeń niemal o 30%, nie zmieniając struktury pracy nauczycieli. Teraz nie ma jednak zgody na to, by w tak prosty sposób podwyższać pensje. Kierownictwo rządu wskazuje na konieczność pewnej restrukturyzacji pracy nauczycieli W stosunku do innych wysokorozwiniętych państw Europy i świata, mamy jedną z najmniejszych liczb godzin pracy przy tablicy. Dlatego też wymagano od kierownictwa MEiN, by przedstawić propozycje, które to nieco zmienią.
Ostatnio sporym problemem w wielu szkołach są braki kadrowe. Na Podlasiu szczególnie trudno jest o nauczycieli przedmiotów zawodowych. Czy ministerstwo kontroluje tę sytuacje i ma pomysły na jakieś rozwiązania?
To zjawisko wiąże się ze zmianami jakie w ogóle zaszły na rynku pracy, spadło bezrobocie, a zaczęło się poszukiwanie pracowników w wielu dziedzinach. Wiąże się to również m.in. z tym, że nauczyciele przedmiotów praktycznych to często fachowcy, którzy mogą znaleźć pracę na rynku w swoim zawodzie. Tam stawki rynkowe są znacznie wyższe niż płace, które można zaoferować w szkole. W poprzednich latach wprowadziliśmy jednak zmiany, które umożliwiają zatrudnianie nauczycieli zawodu z pominięciem długotrwałej ścieżki kariery zawodowej, którą przechodzą przedmiotowcy i zaoferowaniem od razu stawek nauczycieli dyplomowanych. Samorządy mogą także zaoferować dodatkowe, wyższe wynagrodzenie, by podnieść jego atrakcyjność.
Nadeszła czwarta fala pandemii. Mamy coraz więcej zachorowań, a co za tym idzie, coraz więcej uczniów uczy się w domach. Czy grozi nam ponowne całkowite zamknięcie szkół?
To zależy od liczby zachorowań w ogóle i obciążenia szpitali. Decyzje będzie podejmował premier i minister zdrowia wraz z całym sztabem kryzysowym. Mamy nadzieję, że wyszczepienia spowodują, iż kolejna fala będzie mniejsza i nie tak groźna jak poprzednia. Dzięki temu utrzymanie nauki stacjonarnej będzie możliwe. Zdajemy sobie sprawę, że kształcenie na odległość ma swoje mankamenty i chcielibyśmy tego uniknąć.
Za nami już 1,5 roku walki z pandemią. Jak do tej pory z koronawirusem poradziła sobie oświata?
Wydaje się, że całkiem nieźle. Najtrudniej było oczywiście na samym początku, kiedy trzeba było nagle przejść z nauki stacjonarnej na tryb zdalny. Zarówno nauczyciele jak i uczniowie musieli uczyć się nowych metod pracy. I trzeba było opanować je w ciągu kilku tygodni. Do tego brakowało sprzętu. Wyposażenie to rola samorządów, jednak rząd zdecydował się wspomóc je finansowo i pomóc w ogromnych zakupach (z budżetu przeznaczyliśmy na nie aż ponad 1 mld zł)!. Teraz większych problemów już nie ma. Wszyscy przyzwyczaili się do tych nowych metod pracy na odległość. Jednak mimo wszystko, nawet najnowocześniejsza technika nie zastąpi bezpośredniego kontaktu ucznia z nauczycielem.
W środę obchodziliśmy Dzień Edukacji Narodowej. Czego przy tej okazji życzy pan swoim kolegom po fachu?
Zdrowia i pozytywnej motywacji do pracy. Chciałbym też, by to uznanie, docenienie pracy nauczyciela, było widoczne nie tylko 14. października, ale i na co dzień. W rzeczywistości niestety nie zawsze tak jest. Chcę również podziękować im za dotychczasowy wysiłek, bo wiem, że praca nauczyciela jest ważna dla przyszłości naszego narodu. W końcu to nauczyciele w dużej mierze kształtują kolejne pokolenia Polaków.
Zobacz też:
[polecane]22088943[/polecane]
[polecane]22113241[/polecane]