Daniel Z. „Magical” z Torunia, to jeden z pierwszych patostreamerów w Polsce. Człowiek, który na żywo pokazywał pijaństwo własnej matki, burdy i bijatyki w rodzinnym domu. Zarobił na tym grube tysiące złotych.
Daniel „Magical” od połowy maja siedzi za kratami. Bynajmniej nie za to, co wyprawiał w sieci jako patostreamer. Nie, on „po prostu” kiedyś pobił człowieka i nie wywiązał się z nałożonej przez sąd kary. Miał pracować społecznie (w ramach ograniczenia wolności), ale przestał. Sądy po wielu perypetiach, o czym za chwilę, doprowadziły do tego, że Daniel Z. ma teraz „zastępczaka”: odsiaduje 82 dni za kratami w Gdańsku. Tęsknią za nim tysiące patofanów...
„Sprzedał matkę na wizji”
Czym jest patostream? Przeciętnemu człowiekowi trudno zrozumieć. Najlepiej byłoby powiedzieć: obejrzyj, to się dowiesz. Ale czy można komukolwiek polecać nurkowanie w szambie? Mimo wszystko amatorów takiego nurkowania nie brakuje. Jeden ze streamów „Magicala”, czyli internetowych transmisji na żywo, pobił rekord oglądalności podobnego typu materiałów wideo w polskim internecie. W pewnym momencie oglądały go jednocześnie 63 tysiące osób.
Co pokazywał Daniel Z. internautom na żywo? Życie własnej rodziny w skromnym mieszkaniu przy ul. Urzędniczej w Toruniu, przez niektórych wprost nazywanym meliną. Tutaj 46-letnia Małgorzata Z., matka youtubera, szerzej znana jako Gocha, piła na umór w towarzystwie konkubenta Jacy, własnego syna, jego gości albo też w towarzystwie wyłącznie własnym. Alkohol przy ul. Urzędniczej lał się zresztą strumieniami. Często lał się do kultowego już „kociołka melinexa” (pisownia oryginalna), czyli naczynia, w którym mieszano najróżniejsze trunki. Dla poziomu konwersacji po konsumpcji tego wynalazku skali nie ma.
Najgorsze wyzwiska, wulgarne kłótnie, „beka” z interweniujących policjantów, którzy w trakcie akcji nieświadomie stawali się częścią streamu - to wszystko śledziły tysiące ludzi. Identycznie jak akty agresji, również Daniela wobec własnej matki.
Widok w sztok pijanej, bełkoczącej Małgorzaty Z., potrafiącej długo prowadzić na wizji dyskurs z niewidocznymi internautami i ze sobą, zapada w pamięć. „Kim trzeba być, by tak sprzedawać własną matkę?” - pytali od początku obserwatorzy.
Biznes na patologii
Dlaczego mowa o sprzedaży? Bo „Magical” na patostreamie zarabiał. Internauci śledzący transmisję na YouTubie wpłacali na bieżąco pieniądze. Biznes działa tak, że wpłat dokonuje się przez operatora, który też na tym zarabia. Większość pieniędzy jednak trafiała na konto Daniela Z.
Pierwsze wpływy miały pomóc konkubentowi matki youtubera, który zarabiał na budowie 8 zł na godzinę i ledwo wiązał koniec z końcem. Dzięki show w internecie, w krótkim czasie udało się zgromadzić ponad 5 tys. złotych.
Potem kula śniegowa ruszyła. „Magicalowi” wpłacano na remont mieszkania, zakup pizzy czy po prostu w dowód uznania i dzięki możliwości usłyszenia o sobie na wizji. Przy każdej wpłacie syntezator mowy odczytywał kwotę i wpisane przez internautę słowa. Np. „Gocha. 3 zł. Pierd..l się”.
Otwartość na najgorsze wyzwiska, szczególnie pod adresem matki, to zresztą charakterystyczny element transmisji Daniela Z. Za wulgaryzmami serwowanymi Małgorzacie Z. szły spore pieniądze.
Daniel zaczynał „na słuchawce”
Ma 26 lat, intelekt na pewno w normie, a do tego charyzmę i „gadane”. Wychowywał się w rodzinie rozbitej, oględnie mówiąc, dysfunkcyjnej.
Daniel Z. skończył technikum. To, czy zdał maturę, owiane jest tajemnicą. Wiadomo, że po zakończeniu edukacji chciał się usamodzielnić. Przez około dwa lata pracował „na słuchawce”, czyli jako konsultant przy telefonie. W Toruniu to jedna z bardziej popularnych, choć niezbyt lubianych, form zarobkowania młodych ludzi. Nielubianych, bo słabo płatnych i nieszczególnie rozwijających.
Danielowi Z. w pracy szło jednak całkiem dobrze. Miał „gadane” i dar przekonywania, więc sprzedaż szła mu coraz lepiej. Kilkukrotnie awansował, zdobywał tytuły „pracownika miesiąca”, doszedł prawie do 3000 zł pensji.
Mimo tych sukcesów słuchawkę rzucił. Podobno miał dość korporacyjnego rygoru, rosnących wymagań itd. Być może jednak problemem okazał się nałóg, w którego szpony trafił jeszcze jako nastolatek: gry komputerowe.
Krzyk człowieka offline
Mieszkając jeszcze z ojcem, pod Toruniem, próbował się z nim zmierzyć. A w zasadzie, zmierzyć próbował się jego tata. Wiadomo, że ktoś grający ciągiem po kilka, kilkanaście godzin powoli zamienia się w zombie. Wypada z normalnego trybu życia, zaniedbuje obowiązki, higienę...
Na siłę pozbawiany dostępu do internetu Daniel zachowywał się jak klasyczny nałogowiec pozbawiony używki. Krzyczał, rozpaczał, szantażował. Wyprowadzał się od ojca i przenosił na ul. Urzędniczą w Toruniu, do matki i jej konkubenta Jacy. Taka sytuacja miała powtarzać się kilkakrotnie. W końcu „Magical” został u matki na dobre, tam, gdzie nikt nie stawiał mu żadnych ograniczeń. (To wszystko relacje z nieoficjalnych, ale pewnych źródeł).
Jak Daniel Z. wpadł na pomysł stworzenia patostreamu? Nie wpadł. To stało się samo. Najpierw zauważył, że kibicują mu inni przy grach komputerowych. Potem postanowił granie łączyć z krótkimi transmisjami. Zaczęły pojawiać się pierwsze wpłaty pieniędzy, np. za możliwość wulgarnego skomentowania sytuacji. Kreować wydarzeń w mieszkaniu przy ul. Urzędniczej specjalnie nie musiał - pokazywał głównie samo życie.
Coraz częstsze streamowanie, zapraszanie gości i libacje stały się prawdziwą zmorą okolicy. O tym, ile znieśli sąsiedzi „Magicala” z ul. Urzędniczej, oni sami długo bali się otwarcie mówić. Bali się Daniela Z. i jego kompanów. Widzieli, jak nieskuteczny jest wymiar sprawiedliwości.
Cóż z tego, że mieszkańcy wzywali policję, a ona pojawiała się w ramach interwencji? Wszystkie „atrakcje” związane z patostreamem powtarzały się. Dość wspomnieć, że tylko przy okazji fałszywych alarmów bombowych wielokrotnie ewakuować trzeba było z ul. Urzędniczej całe rodziny. Gdy o patostremareach głośno zaczęły w 2018 roku mówić media, coś się ruszyło.
Akty oskarżenia, wyroki, kraty
- Sam patostream jest zjawiskiem nowym i stanowi konglomerat różnych zachowań. Ścigać można poszczególne z nich, np. znieważenie, zniesławienie, groźby karalne, nękanie itd. W przypadku Daniela Z. podjęliśmy wszechstronne działania. Tak, by ująć w prawne ramy prawie wszystkie jego zachowania - zapewnia prokurator Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód.
Efekty? Daniel Z. dwukrotnie oskarżony został o pobicie przy ul. Urzędniczej. Oba miały miejsce w 2017 roku. Dwukrotnie został też skazany przez toruński sąd na kary ograniczenia wolności w postaci prac społecznych.
Kary za pobicie sąsiada „Magical” do końca nie odbył. 12 lutego br. Sąd Okręgowy w Toruniu zamienił mu prace społeczne na 82 dni więzienia. To w zamian za pozostałe do odpracowania 5 miesięcy i 15 dni.
Dwa dni później sąd oddalił wniosek obrońcy „Magicala” o wstrzymanie odbycia kary. Daniel Z. został wezwany do stawienia się w zakładzie karnym 12 marca 2019 r. Nie stawił się. Jego adwokat robił, co mógł, by „Magicala” przed izolacją uchronić. Wnosił o dozór elektroniczny, skarżył jego odmowę. Ostatecznie, 15 maja, po prawomocnym orzeczeniu w sprawie więzienia przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku, policjanci przymusowo doprowadzili youtubera za kraty. Karę odbywa w Gdańsku.
Całą trójkę czeka proces
Śledczy jednak „Magicalowi” nie odpuszczają. Niedawno skierowali do sądu kolejny akt oskarżenia. Tym razem już stricte związany z transmisjami wideo.
Daniel Z. odpowie za publiczne pochwalanie nawoływania do zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza. Jego matka Małgorzata - za to samo oraz za publiczne znieważenie Jerzego Owsiaka. Przypadkowy gość przy ul. Urzędniczej, 22-letni Rafał B. - za znieważenie ojca Tadeusza Rydzyka. Też publiczne, bo wszystko działo się na streamie. „Magical” i jego matka mają zakaz internetowej aktywności wideo.